Czy wydzierżawienie szpitala to niewypał? W starostwie powiatowym oficjalnie się jeszcze tego nie przyznaje, ale druzgocące wyniki kontroli sanepidu w lecznicy, prokurator badający sprawę braku opieki pielęgniarek nad pacjentami czy w końcu zamykanie dla chorych kolejnych oddziałów szpitalnych mówią same za siebie. Starosta namawia spółkę dzierżawiącą szpital, by zrezygnowała i zwróciła go powiatowi. We wtorek po świętach ma się odbyć kolejna runda rozmów.
Ponad 7 mln zł – na tyle spółka zarządzająca szpitalem wyceniła koszt prac remontowych po zaleceniach sanepidu. Część niezbędnych inwestycji czeka od lat, a dzierżawca zobowiązał się dostosować szpital do obowiązujących norm i utrzymać standard pomieszczeń leczniczych. Tymczasem od rozpoczęcia dzierżawy w 2016 r. spółka zakupiła tylko tomograf komputerowy za 300 tys. zł i nowy serwer za 37 tys. zł. To niewiele przy kontrakcie z NFZ opiewającym w latach 2016-2018 na blisko 51 mln zł.
– Spółka zarabia na szpitalu, ale prawie w niego nie inwestuje. Wszyscy w starostwie myśleli, że z dzierżawcą będzie lepiej, a tymczasem kolejne kontrole pokazują, że są coraz większe problemy i źle się dzieje – podkreśla Wiesław Świerczyński, który na fotelu starosty złotoryjskiego zasiada od 5 miesięcy.
Sanepid w 2018 r. przeprowadził 3 kontrole obejmujące całą placówkę. Wykazały one skandaliczny stan techniczno-sanitarny szpitala. Kontrolerzy wypunktowali prawie pół setki różnego rodzaju nieprawidłowości – poczynając od tych najdrobniejszych, czyli zakurzonych ścian, ubytków powłoki malarskiej i tynku, zniszczonej wykładziny, poprzez niesprawne umywalki, skorodowane szafki przy łóżkach, wilgoć i czarne wykwity na ścianach w łazienkach, brak wentylacji, brak myjni-dezynfektorów, a kończąc na poważnych problemach bloku operacyjnego (m.in. brak śluz dla pacjenta, dla personelu czy materiałowej), których rozwiązanie wymaga wielomilionowych nakładów na przebudowę pomieszczeń.
Na wykonanie najpoważniejszych zaleceń szpital ma czas do 2022 r. Starosta zwrócił się do dzierżawcy o rozpiskę, kiedy i co konkretnie spółka będzie robiła, ale jej nie otrzymał. Dyrektor Monika Rudnicka przesłała jedynie pod koniec stycznia zapewnienie, że „zalecenia sanepidu są realizowane na bieżąco”. Do stycznia tego roku szpital wykonał jednak prace tylko za… 3,5 tys. zł, choć część zaleceń miał wykonać jeszcze w 2018 r., a niektóre do czerwca tego roku.
Współpraca z dzierżawcą, który co miesiąc płaci powiatowi blisko 100 tys. zł czynszu, w ostatnim czasie idzie jak po grudzie. Jako przykład starosta podaje nie tylko brak harmonogramów. – Spółka nie udostępniła też starostwu protokołów z kontroli NFZ, mimo nacisków i kolejnych pism z naszej strony – zaznacza Świerczyński (o kontroli NFZ piszemy niżej).
Starosta chce nowej spółki
Czarę goryczy przelała jednak ostatnia decyzja o nagłym zamknięciu trzech oddziałów. Przypomnijmy: w piątek 12 kwietnia dyrekcja szpitala poinformowała o zawieszeniu na pół roku przyjęć na oddziały pediatryczny, neonatologiczny i położniczy (pisaliśmy o tym TUTAJ). Powodem jest brak lekarzy specjalistów.
– Zgodnie z zapisami umowy dzierżawy, wszelkie zmiany w zakresie świadczenia usług medycznych przez spółkę zarządzającą szpitalem muszą się odbywać za zgodą starostwa – podkreśla Wiesław Świerczyński. Tymczasem dyrekcja lecznicy na zgodę urzędników powiatowych nie tylko nie czekała, ale nawet nie poinformowała starostwa o zawieszeniu przyjęć. Starosta dowiedział się o tym z… pisma NFZ-u (który zresztą nie wyraził zgody na czasowe zaprzestanie przez spółkę działalności leczniczej). – To samowolka. To są niestety podstawy do rozwiązania przez fundusz kontraktu i zamknięcia szpitala – irytuje się.
A to scenariusz, którego w starostwie obawiają się najbardziej. Dlatego powiat chce przejąć szpital od dzierżawcy. – Mamy sygnały od przedstawicieli spółki, że rozpatrują taką możliwość wobec problemów, które się ostatnio pojawiły – dodaje Świerczyński. W starostwie odbyły się już pierwsze rozmowy dotyczące zmian w umowie dzierżawy, które zmierzałyby faktycznie do jej rozwiązania. Przed tygodniem dwugodzinne spotkanie z pełnomocnikiem zarządu spółki na temat ewentualnego przejęcia szpitala przez powiat i warunków, na jakich mogłoby to nastąpić, nie przyniosło konkretnego rezultatu. Kolejne ma się odbyć 23 kwietnia.
Po niespodziewanym zawieszeniu przyjęć na 3 oddziały Wiesław Świerczyński spotkał się w poniedziałek 15 kwietnia z pozostałymi lekarzami. – Zaapelowałem do nich, żeby w okresie, którym prowadzimy rozmowy z zarządem spółki, nie podejmowali decyzji o rezygnacji z pracy, bo to nie pomoże, tylko utrudni nam działanie, może nawet doprowadzić do zamknięcia szpitala. Chcemy utrzymać szpital i kontrakt – deklaruje starosta.
Co dalej starostwo chce robić ze szpitalem? Oddać go w zarząd nowej spółce medycznej – najlepiej takiej, którą powołałoby do życia razem z gminami powiatu złotoryjskiego. Dlatego prowadzone są też rozmowy z NFZ na temat cesji kontraktu zawartego przez obecnego dzierżawcę. – Omawiamy z NFZ nową wizję funkcjonowania szpitala. Nie mogę jeszcze za dużo w tej chwili powiedzieć, ale chodzi m.in. o skomercjalizowanie pewnych usług, np. laryngologicznych, żeby laryngologia nie stała niewykorzystana. Chcemy także rozbudować na dwóch piętrach oddziały o charakterze opiekuńczo-leczniczym i zostawić w strukturze tylko najważniejsze oddziały – zdradza starosta.
Przypomnijmy, że powołanie spółki powiatowo-gminnej to pomysł nienowy. Jego orędownikiem przed kilkoma laty był burmistrz Robert Pawłowski. Nie zyskał on jednak uznania poprzednich władz powiatu. Jak podkreśla teraz Pawłowski, 4 lata zostały bezpowrotnie stracone. Ale deklaruje jednocześnie daleko idącą pomoc w wyciągnięciu szpitala z kłopotów. Jak wynika jednak z przekazów medialnych, nie wszyscy wójtowie i burmistrzowie w powiece złotoryjskim są pomysłowi równie przychylni.
Prokurator w szpitalu
Zamknięcie oddziałów dla noworodków i dzieci to skutek braków kadrowych w złotoryjskim szpitalu. Słychać o nich od co najmniej roku. O tym, że na oddziale wewnętrznym pacjentami opiekuje się jedna pielęgniarka, w marcu 2018r. alarmowała w mediach Sława Kolano, jedna z pielęgniarek zatrudnionych w lecznicy. Została za to zwolniona z pracy (z powodu „ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych” i dyskredytowanie pracodawcy w oczach pacjentów).
Jej słowa potwierdziła jednak wspomniana już kontrola NFZ przeprowadzona w szpitalu kilka miesięcy później, jesienią 2018 r. Ustalenia kontrolerów były przerażające. Na czterech oddziałach: pediatrycznym, neonatologicznym, neurologicznym i otolaryngologicznym bywała jednoosobowa obsada pielęgniarska, a w przypadku pediatrii zdarzały się nawet zmiany, gdy nie było w ogóle pielęgniarki! Do tego brak wymaganego kontraktem sprzętu, a u lekarzy pediatrów pełniących dyżury brak potwierdzenia odbytego szkolenia w zakresie resuscytacji noworodka.
Kto opiekował się pacjentami na oddziałach w czasie, gdy nie było na nich obsady pielęgniarskiej? – Szpital złożył zastrzeżenia do protokołu kontroli, w których wyjaśniał, że w przypadku braku pielęgniarki na oddziale, np. pediatrycznym, do pracy zostaje przesunięta pielęgniarka anestezjologiczna z bloku operacyjnego – mówi Joanna Mierzwińska, rzeczniczka prasowa dolnośląskiego oddziału NFZ.
Pod koniec stycznia tego roku, kilka tygodni po zakończeniu kontroli, NFZ złożył w Prokuraturze Rejonowej w Złotoryi zawiadomienie w sprawie narażenia pacjentów z czterech oddziałów szpitala powiatowego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Prokurator wszczął postępowanie pod koniec lutego.
– To postępowanie przygotowawcze z art. 160 kodeksu karnego. Prowadzi je pod nadzorem prokuratury Komenda Powiatowa Policji w Złotoryi. Zabezpieczona została dokumentacja w tej sprawie, przesłuchiwane są pielęgniarki i osoby z kierownictwa szpitala, które decydowały o podziale obowiązków. Do 27 kwietnia policja ma czas, by zgromadzić akta w tej sprawie. Wtedy będziemy decydować, czy jest potrzeba uzupełnienia materiału dowodowego – mówi prokurator rejonowa Danuta Górecka, która zaznacza, że na razie postępowanie jest na wstępnym etapie i nie potrafi powiedzieć, jak długo potrwa.
NFZ po zakończeniu kontroli nałożył na szpital karę finansową w wysokości 150,5 tys. zł, która nie została zapłacona (stan na wtorek 9 kwietnia). Obecnie dolnośląski oddział NFZ ponownie kontroluje złotoryjską lecznicę, sprawdzając realizację zaleceń pokontrolnych. Wyniki mają być znane po świętach.
Czy wobec całego szeregu nieprawidłowości NFZ zamierza podjąć drastyczne kroki skutkujące wygaszeniem działalności leczniczej przy ul. Hożej? – Nie zależy nam, żeby rozwiązywać kontrakt ze złotoryjskim szpitalem. Mamy środki finansowe, chcemy płacić za świadczenia. To jednak szpital sam faktycznie z kontraktu rezygnuje, zaprzestając wykonywania zakontraktowanych świadczeń – podsumowuje Joanna Mierzwińska.