Przez te 16 miesięcy byliśmy tak pięknie razem, my, Polacy, to był okres potężnej nadziei i jedności – wspominał dziś w Zespole Szkół Zawodowych w Złotoryi Władysław Grocki. W piątek miną 43 lata od brutalnego zdławienia przez władze komunistyczne karnawału Solidarności. Dwa dni przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego dla uczniów obu złotoryjskich szkół średnich zorganizowano żywą lekcję historii, z udziałem świadków tamtych wydarzeń. Na środowe popołudniu w ZOK-u zaplanowano projekcję filmu o grudniu 1981 roku w kopalni Rudna i spotkanie dyskusyjne dla mieszkańców miasta.
PRL to dla obecnych nastolatków zamierzchła historia. Pamiętają o niej co najwyżej ich dziadkowie, może też trochę rodzice. Jakie to były czasy, opowiedział dziś pokrótce uczniom ZSZ-u i ogólniaka Grzegorz Kowal, historyka z oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Porównał ówczesną Polskę do wyrobu czekoladopodobnego.
– Ten kraj, mimo że granice miał jak dziś, godło też podobne, był zamieszkiwany przez Polaków, to nie był prawdziwą Polską. To był kraj polskopodobny. Nazywał się Polska Rzeczpospolita Ludowa. Pisarz Józef Mackiewicz powiedział kiedyś, że PRL to nie była ani Polska, ani Rzeczpospolita, ani Ludowa. Polacy się sami nie rządzili, siłą narzucono nam system komunistyczny, rządziła nami Moskwa. Sami sobie nie wybieraliśmy władz, wybory były kompletną fikcję. Do tego rządziła de facto komunistyczna oligarchia, a nie robotnicy czy chłopi.
Kowal opowiedział uczniom w krótkiej i prostej formie o klimacie roku 1980 i fali strajków, o powiewie wolności i wyłomie w systemie komunistycznym w postaci Solidarności, pierwszej organizacji społecznej niezależnej od władz, liczącej ponad 10 mln członków, o tym, jak doszło 13 grudnia do wprowadzenia stanu wojennego. – Historycy dotarli do dokumentów potwierdzających, że gen. Wojciech Jaruzelski poprosił Związek Radziecki o wsparcie wojskowe, ale Rosjanie mu odmówili. Sam więc postanowił się rozprawić siłowo z Solidarnością – tłumaczył historyk.
O swoich trudnych przeżyciach w okresie stanu wojennego uczniom opowiedzieli Władysław Grocki, Roman Gorzkowski i Mirosław Janic. Ten pierwszy w 1981 r. pracował w kopalni Rudna, był jednym z organizatorów strajku, w którym wzięło udział ok. 2 tys. górników.
– Strzelali do nas ZOMO-wcy pociskami z gazem, dwóch moich kolegów zostało rannych – wspominał, a podczas opowieści kilkukrotnie łamał mu się głos ze wzruszenia. – Chcieliśmy się bronić, byliśmy uzbrojeni w metalowe pręty z łańcuchami, zaostrzone kotwy, ale ludzie z komitetu strajkowego przekonali nas, że tamci mają broń palną i będą strzelali, że górników zginie więcej. Na dworze był duży mróz, jakieś minus 15 stopni, a oni nas polewali z armatek zimną wodą. Niektórzy wracali do domu cali zamrożeni. Tak władze komunistyczne rozbijały strajk.
Gorzkowski był w 1981 r. młodym, 28-letnim nauczycielem historii w złotoryjskim ogólniaku. Nauczał m.in. o zbrodni katyńskiej, która została wprowadzona do programu po porozumieniach sierpniowych. Jesienią 1982 r., przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego, jako osoba podejrzewana o inspirowanie niepokojów społecznych, został zabrany na 3-miesięczne szkolenie wojskowe do specjalnego obozu w Rawiczu.
– To była moja pierwsza Wigilia poza domem. Bardzo to przeżyłem, też często się wzruszam, gdy o tym myślę. Te wydarzenia ciągle w nas tkwią, wszystkie szczegóły – opowiadał uczniom. – Nie chodziło jednak wtedy o szkolenie, lecz o odizolowanie takich osób jak my przed rocznicą stanu wojennego. Dziwne to było wojsko, jakiego w PRL-u jeszcze nie widziano. Byliśmy jednostką sapersko-pontonową, a nie zbudowaliśmy żadnego mostu, nie dostaliśmy żadnej broni do ręki, za to śpiewaliśmy „Mury” Jacka Kaczmarskiego czy „Pierwszą brygadę”.
Janic był w tamtym czasie licealistą z trzeciej klasy ogólniaka, miał ledwo skończone 18 lat. Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, na Boże Narodzenie roku 1981, w odruchu buntu przeciwko brutalnemu ograniczaniu wolności obywatelskich przygotował własnoręcznie plakaty krytykujące stan wojenny i gen. Jaruzelskiego, które porozklejał nocą w Złotoryi. Kilka tygodni później zainteresowała się nim SB. Został aresztowany, był wielokrotnie przesłuchiwany.
– To, że sytuacja jest poważna, uświadomiłem sobie, kiedy matka zapytała mnie, gdy mnie wywozili z posterunku milicji w Złotoryi: „Synu, czy ja cię jeszcze zobaczę?”. Na szczęście skończyło się tylko na roku i 3 miesiącach wyroku w zawieszeniu za obrazę gen. Jaruzelskiego – opowiadał pan Mirosław. – Wyobraźcie sobie, że za wyrażenie opinii np. o pracy premiera macie teraz konsekwencje w postaci ciągania po posterunkach i przesłuchaniach, grożą wam reperkusje łącznie ze strachem o własne życie – dodał, chcąc uświadomić uczniom ZSZ represyjność ówczesnego ustroju.
Co kierowało ludźmi, którzy na początku lat 80. angażowali się w ruch Solidarności? – Mieliśmy nadzieję, że znikną filary ustroju komunistycznego. Po pierwsze – że nie będzie cenzury, po drugie – że będą wolne, prawdziwe, a nie fikcyjne wybory do władz państwa, w których każdy będzie mógł startować, a po trzecie – że nastanie pluralizm, że będzie możliwość zakładania organizacji społecznych z woli społeczeństwa, że będzie więcej niż 3 partie polityczne – tłumaczył Gorzkowski.
Młodzież pytała też gości m.in. o to, co czuli w tamtym czasie, gdy inne państwa zaczęły piętnować wprowadzenie stanu wojennego, gdy zaczęła płynąć pomoc z zagranicy. – Nas to budowało, potwierdzało, że to my mamy rację – stwierdził Grocki.
– Największa nasza obawa dotyczyła tego, że Rosja przyjdzie nam z „pomocą”, że brat będzie strzelał do brata. Takiej „pomocy” nie chcieliśmy. Początek stanu wojennego to była wielka niewiadoma, na stole było wiele scenariuszy, nikt nie wiedział, w jakim kierunku to wszystko się potoczy – dodał Janic.
Gorzkowski przekazał też uczniom ZSZ, że ich szkoła była pierwszą w mieście, w której powstały struktury Solidarności: – Dyrektorem był wtedy Aleksander Biedak. Za poparcie Solidarności w dniu wprowadzenia staniu wojennego był aresztowany przez bezpiekę, następnie szykanowany, a w końcu został usunięty z PZPR i przestał być dyrektorem. Był prawdopodobnie pierwszym dyrektorem szkoły w województwie legnickim, który został usunięty ze stanowiska.
Przed południem podobne spotkanie, z tymi samymi prelegentami, odbyło się również w auli Liceum Ogólnokształcącego w Złotoryi. Roman Gorzkowski, Władysław Grocki i Mirosław Janic będą też jeszcze dziś dzielić się swoimi wspomnieniami z okresu stanu wojennego w Złotoryjskim Ośrodku Kultury. Dyskusję poprowadzi Łukasz Sołtysik z wrocławskiego oddziału IPN-u, wyświetlony też zostanie film dokumentalny pt. „Rudna – grudzień 1981”. Początek spotkania o godz. 17.
Filtry