Marzenia o najwyższej klasie rozgrywkowej złotoryjski tenis może na razie odłożyć na półkę. Ekipa ZTT Bazalt nie stanęła do zaplanowanego na 3 września meczu barażowego z Merą Warszawa, którego stawką był awans do Lotto Superligi. Przyczyna? Problemy kadrowe i ogromne osłabienie drużyny. – Nasze najlepsze zawodniczki rozpoczęły studia w Stanach i nie mieliśmy kim powalczyć – tłumaczy prezes Marcin Gagatek.
Złotoryjskie Towarzystwo Tenisowe, występujące w tym sezonie w rozgrywkach ligowych pod nazwą ZTT Bazalt, pod koniec lipca miało na wyciągnięcie ręki wielki sukces, jakim niewątpliwie byłby awans z zaplecza tenisowej ekstraklasy do elity. W ostatniej kolejce mierzyło się na wyjeździe z KT GAT Gdańsk. To był bezpośredni pojedynek o promocję do Lotto Superligi. Wiadomo było przed meczem, że ta drużyna, która wygra, pójdzie wyżej.
Początkowo wszystko szło po myśli złotoryjskich tenisistów. Ewa Czapulak i Zuzanna Kubacha, najlepsze „rakiety” ZTT, zgodnie z przewidywaniami wygrały swoje pojedynki singlowe i można było w ciemno założyć, że zwyciężą również w deblu (tak też się zresztą stało). Kluczowym starciem miał być więc występ Marcela Zielińskiego w singlu. – Bardzo na niego liczyliśmy, to był największy pewniak do wygranej, nie przegrał wcześniej w lidze żadnego meczu singlowego – mówi prezes Gagatek.
Tym razem było jednak inaczej. Jak się później okazało – przez kontuzję obojczyka, z którą na kort wyszedł Zieliński (na zdjęciu obok). Młody złotoryjski tenisista, syn byłego mistrza Polski Mariusza Zielińskiego, niespodziewanie przegrał pierwszego seta w starciu z Maciejem Kosem. W drugim znalazł w sobie jeszcze trochę sił, by doprowadzić do remisu, ale w super tie-breaku musiał uznać wyższość przeciwnika. Przegrał 5:10.
Gdyby wynik w super tie-breaku był odwrotny, złotoryjanie wracaliby z Gdańska z tarczą. A wrócili na tarczy, bo swój singlowy pojedynek przegrał również Sebastian Brzeziński, porażką zakończył się również debel, w którym Brzeziński wystąpił z Zielińskim. – Marcel ze względu na nasilający się ból zagrał w deblu tylko na 40 proc. – podkreśla Gagatek. Przy remisie 3:3 złotoryjanie mieli jeszcze szansę przechylić szalę zwycięstwa w całym meczu na swoją korzyść w mikście, ale i tutaj zeszli z kortów pokonani.
Prezes ZTT nie ukrywa, że po meczu w Gdańsku był wściekły. – Było tak blisko, zabrakło kilka piłek do wygranej – kiwa jeszcze dziś z niedowierzaniem głową. – Już wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że o awans z barażu będzie bardzo trudno, bo nasze najlepsze singlistki, Ewa i Zuzia, otrzymały stypendia i szykowały się do wylotu do Stanów Zjednoczonych na studia. Zapowiedziały nam, że na początku września, w terminie meczu barażowego, raczej ich w Polsce nie będzie – wyjaśnia Marcin Gagatek.
Czapulak i Kubacha to dwie tenisistki, które w zasadzie ciągnęły drużynę Bazaltu, dostarczając najwięcej punktów. Ta pierwsza nie przegrała żadnego pojedynku singlowego, druga pokonana została tylko raz, a w deblu wygrały wszystko. – Ich brak był dużym osłabieniem dla drużyny. A Mera, mimo że zajęła przedostatnie miejsce w Superlidze, to silna ekipa, z siostrami Radwańskimi i Mariuszem Fyrstenbergiem w składzie. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy powalczyć, musimy się wzmocnić na ten mecz i zakontraktować innych zawodników. A na to nie było nas stać. Dlatego skreczowaliśmy – dodaje prezes.
Mimo tego ponurego finału Gagatek ocenia cały sezon na plus. – Mierzyliśmy w podium, a zajęliśmy drugie miejsce na 5 drużyn, wygrywaliśmy z wrocławskimi zespołami, więc trudno nie być zadowolonym. W zeszłym roku było 6. miejsce, jest zatem progres. Jest też jeszcze jeden plus dla złotoryjskiego tenisa, organizacyjny: części drużyn po zeszłym sezonie w forBET 1. Lidze nie ma już w rozgrywkach, a my się utrzymaliśmy – cieszy się prezes ZTT.
I zapowiada walkę o jak najlepsze miejsce w przyszłym roku, bo z Ameryki powinny do maja wrócić nasze singlistki. – Oczywiście najpierw musimy wzmocnić skład, jeśli chodzi o męską część drużyny – podsumowuje Gagatek.
Zdjęcia z meczu ZTT Bazalt z KT GAT Gdańsk; źródło: www.sliga.org