Popełnienie aż siedmiu przestępstw zarzuca prokuratura czterem osobom kierującym zakładem przetwarzania opon w Wilkowie. Chodzi o zdarzenia z lat 2019-2021, w tym o eksplozję instalacji, do której doszło w styczniu 2020 roku. Ciężko ranny został wtedy pracownik. Na ławie oskarżonych zasiądą dyrektorka zarządzająca i równocześnie prokurentka spółki, dwaj jej kolejni prezesi oraz brygadzista wykonujący obowiązki w dniu wybuchu. Akt oskarżenia został już skierowany do Sądu Okręgowego w Legnicy.
Zakład produkcji sadzy i oleju pirolitycznego prowadził przetwarzanie zużytych opon i innych odpadów gumowych metodą tzw. pirolizy niskotemperaturowej. Jej produktami są: olej pirolityczny, gaz pirolityczny oraz sadza techniczna. Spółka prowadziła od kilku lat działalność na podstawie zezwolenia starosty złotoryjskiego na zbieranie odpadów oraz zezwolenia wydanego przez marszałka województwa dolnośląskiego na przetwarzanie odpadów. Jak ustalili śledczy z Prokuratury Okręgowej w Legnicy, urządzenia instalacji do pirolizy sprowadzone zostały z Chin, a zamontowali je pracownicy miejscowej firmy. Ze względu na zastosowaną technologię nie podlegały kontroli Urzędu Dozoru Technicznego.
W nocy z 2 na 3 stycznia 2020 r. podczas pracy na trzeciej zmianie zaczęło rosnąć ciśnienie gazów w instalacji, po czym doszło do wybuchu separatora oleju stanowiącego element jednego z reaktorów. Znajdujący się w pobliżu tego urządzenia pracownik produkcji został uderzony podmuchem gazu i oleju pirolitycznego. Wezwane służby ratunkowe przewiozły pokrzywdzonego do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, po czym był leczony w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. W następstwie tego zdarzenia pokrzywdzony został oblany substancjami ropopochodnymi, stwierdzono u niego stan po zatruciu wziewnym środkiem chemicznym oraz zmiany urazowe stanowiące ciężki uszczerbek na zdrowiu i całkowitą niezdolność do pracy.
– Powołani w śledztwie biegli z Politechniki Wrocławskiej w wydanej opinii o przyczynie wybuchu wskazali na: niewłaściwy stan początkowy urządzeń instalacji, niewłaściwe jej wykonanie, niewłaściwe użytkowanie i obsługiwanie oraz pozostającą na niewłaściwym poziomie organizację pracy w firmie, a w tym w zakresie szkoleń bhp. W ocenie biegłych te przyczyny wytworzyły stan awarii, który doprowadził do wybuchu. Na złą jakość materiałów aparatury linii nałożyły się dodatkowe negatywne czynniki: niedopuszczalny montaż linii z jej przeprojektowaniem, degradacja wynikająca z jej uprzedniej eksploatacji, wymiana elementów pierwotnych na inne, nieprofesjonalny montaż linii, niewłaściwie realizowane naprawy i uszczelnienia oraz brak dozoru ciągłego parametrów. Ilość bowiem przeróbek, napraw przekształciła pierwotną linię pirolizy w system zagrażający awarią, do której doszło – wyjaśnia Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Powołany został również biegły z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, który do bezpośrednich przyczyn wypadku przy pracy zaliczył także: niedostateczne szkolenie pracowników w zakresie obsługi urządzeń i prowadzenia procesu pirolizy oraz niewłaściwą organizację pracy podczas zmiany roboczej i nieprawidłowy nadzór nad tą pracą.
Z kolei w czasie kontroli przeprowadzonej w przedsiębiorstwie przez legnicką delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu ustalono, że spółka nie posiadała pozwolenia wodno-prawnego na wprowadzanie z terenu do ziemi wód opadowych i roztopowych zakładu z widocznymi substancjami ropopochodnymi. A robiła to.
– Na podstawie przeprowadzonych na miejscu zdarzenia oględzin oraz innych ustaleń biegły z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami w wydanej pisemnej opinii wskazał, że w wyniku przetwarzania odpadów w instalacji do pirolizy opon w zakładzie w Wilkowie doszło do zanieczyszczenia wody, powietrza i także powierzchni ziemi, w warunkach zagrażających życiu i zdrowiu człowieka, co spowodowało istotne obniżenie jakości środowiska – dodaje Tkaczyszyn.
Prokurator oskarżył Aleksandrę K. – ówczesną dyrektorkę zarządzającą i prokurentkę tej spółki – oraz Jarosława Z. – ówczesnego prezesa zarządu spółki i dyrektora ds. rozwoju, którzy byli odpowiedzialni za funkcjonowanie zakładu, w tym linii produkcyjnej do procesu pirolizy, oraz za bezpieczeństwo i higienę pracy w zakładzie o sprowadzenie eksplozji w postaci wybuchu i rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących i parzących oraz narażenie pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodowanie u pokrzywdzonego pracownika ciężkich obrażeń ciała. Zarzuca się im ponadto przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu i środowisku polegające na składowaniu, przetwarzaniu i unieszkodliwianiu palnych odpadów gumowych i opon oraz palnych odpadów niebezpiecznych w postaci karbonizatu niezgodnie z warunkami określonymi w zezwoleniach oraz odpadów płynnych bez zezwolenia.
Kolejnego prezesa zarządu tej spółki Mariusza M., jako odpowiedzialnego za koordynowanie działalnością spółki, prokurator oskarżył o przestępstwo przeciwko środowisku i bezpieczeństwu powszechnemu, a w tym spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach oraz istotne obniżenie jakości wody i powierzchni ziemi, a także bezpośrednie niebezpieczeństwo sprowadzenia pożaru.
Czwartą osobą z zarzutami w tej sprawie jest zatrudniony w charakterze brygadzisty i obecny w czasie eksplozji Stanisław Ł., którego prokurator oskarżył o to, że kierując pracą podległego pokrzywdzonego pracownika przez podjęcie nieprawidłowych czynności spowodował wybuch i gwałtowne rozszczelnienie instalacji, w następstwie czego doszło do ciężkich obrażeń ciała u pokrzywdzonego.
– Oskarżeni, przesłuchani w śledztwie w charakterze podejrzanych, nie przyznali się do popełnienia zarzucanych czynów, przytaczając swoje wersje wydarzeń, którym przeczą inne zgromadzone dowody. Wobec Aleksandry K. prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego oraz zawieszenia w wykonywaniu zawodu dyrektora zarządzającego i prokurenta w wymienionej spółce, a ponadto na poczet przyszłych kar i roszczeń o naprawienie szkody prokurator dokonał zabezpieczenia majątkowego na mieniu tej oskarżonej w kwocie 150 tys. zł – podkreśla rzeczniczka prokuratury.
Najsurowsza kara pozbawienia wolności w wymiarze od 3 do lat 15 grozi trojgu oskarżonym za spowodowanie u pokrzywdzonego pracownika ciężkiego uszkodzenia ciała. Czwarty oskarżony może pójść za kratki na okres od 6 miesięcy do lat 8.
Przypomnijmy, że gdy legnicka prokuratura przygotowywała akt oskarżenia po eksplozji w 2020 r., wiosną tego roku w zakładzie pirolizy doszło do kolejnego poważnego wypadku. 6 maja wybuchł pożar w budynku produkcyjnym oraz w obiekcie biurowo-magazynowym, który był widziany z odległości kilkudziesięciu kilometrów (pisaliśmy o tym TUTAJ). Znowu poszkodowany został jeden z pracowników. Akcja gaśnicza, w której uczestniczyło blisko 100 strażaków, trwała aż 16 godzin. Był to jeden z najtrudniejszych pożarów w powiecie złotoryjskim na przestrzeni wielu ostatnich lat.
Uszkodzenia instalacji były tak duże, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Złotoryi wydał zakaz użytkowania zakładu, a złotoryjskie starostwo wszczęło kilka dni później postępowanie administracyjne mające na celu wygaszenia decyzji na przetwarzanie odpadów. Sprawą zajęła się również Prokuratura Rejonowa w Złotoryi.
fot. Zlotoryja112