Stanisław Zawadzki to mistrz modelarskiej improwizacji. Natura majsterkowicza pozwoliła mu zbudować w zasadzie bez żadnej dokumentacji model pierwszego polskiego satelity naukowego. Był on jedną z atrakcji Festiwalu Stanisława Lema, który odbył się w ostatnią sobotę w Wałbrzychu.
W tym roku mija setna rocznica urodzin Stanisława Lema, jednego z najpoczytniejszych pisarzy science-fiction, którego twórczość zaliczana jest do kanonu światowej literatury. Sejm docenił znaczące miejsce jego pisarstwa w literaturze XX w. i ustanowił rok 2021 rokiem Stanisława Lema. Z tej okazji wałbrzyskie Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia zorganizowało Festiwal Stanisława Lema. Gościem specjalnym imprezy – obok Wojciecha Orlińskiego, autora biografii „Lem – życie nie z tej ziemi”, oraz prof. Stanisława Beresia, autorem wywiadu rzeki ze pisarzem „Tako rzecze Lem” – był również Stanisław Zawadzki, złotoryjski instruktor modelarstwa.
– Pół roku temu zadzwonili do mnie z Wałbrzycha. Szukali modelarza, który wykonałby model sztucznego satelity o nazwie „Lem”. Nikt nie chciał się podjąć tego zadania, a ja nie odmówiłem – opowiada pan Stanisław.
„Lem” to pierwszy polski satelita naukowy i dopiero drugi sztuczny satelita całkowicie zbudowany w Polsce. Został tak nazwany na cześć pisarza Stanisława Lema. To skrzynka w formie sześcianu o boku 20 cm, ważąca niecałe 7 kg, która krąży po orbicie od 2013 r. Stanowi część międzynarodowej konstelacji satelitów astronomicznych Brite, których misją jest obserwacja jaśniejszych i gorętszych od Słońca gwiazd.
Zawadzki od razu zabrał się do roboty. Trochę z nudów, bo była pandemia, więc dzieci do modelarni w ośrodku kultury nie przychodziły. Czasu miał więc sporo, ale praca przy satelicie nie należała do najłatwiejszych. Od organizatorów festiwalu nie otrzymał żadnej dokumentacji technicznej. „Lema” odnalazł z internecie – na zdjęciach. To mu jednak wystarczyło.
Uwinął się w półtora miesiąca. Satelitę skleił z kilku sklejek i resztek zalegających w modelarni, po raz kolejny udowadniając, że potrafi stworzyć coś z niczego. Wykonał w zasadzie dwa modele tego samego obiektu: pierwszy to powłoka zewnętrzna, drugi pokazuje to, co „Lem” ma w środku. Oba były atrakcją sobotniego festiwalu, obok m.in. odsłonięcia portretu pisarza, wystawy prac dzieci poświęconych jego tekstom czy ekspozycji okładek książek Lema. Sam Zawadzki wziął udział w spotkaniu z uczestnikami festiwalu i odpowiadał na pytania dotyczące swojej makiety.
– Byli tym mocno zaskoczeni i zdziwieni, jak tylko na podstawie zdjęcia można zrobić model tak dokładnie odwzorowujący oryginał – uśmiecha się pan Stanisław.
fot. Dawid Rycąbel, Agnieszka Młyńczak
Filtry