W Wojcieszowie podczas tegorocznych wakacji powstało Stowarzyszenie Wolnych Grajków oraz Klub Gralnia.
Stowarzyszenie założyła Mirosława Kołbon, której syn borykał się z fobią społeczną. Nie wychodził praktycznie ze swojego pokoju. Kobieta zaczęła szukać rozwiązań. Razem z Kamilem, znajomym z dawnych lat postanowili spróbować terapii muzyką. Jak się okazało, Kamil to człowiek orkiestra. Gra na pianinie, perkusji, akordeonie, harmonijce ustnej, bębnach, gitarze i wszystkim innym, z czego jest w stanie wydobyć dźwięki. A do tego świetnie śpiewa. – Przywieźliśmy więc do Wojcieszowa jego perkusję i akordeon. W międzyczasie dokupiliśmy harmonijkę, gitarę i trójkąt. Na śmietniku znalazłam grzechotkę, tamburyn i małe kolorowe plastikowe pianinko dla dzieci. I tak właśnie się to wszystko zaczęło – wspomina pani Mirosława.
Jej syn błyskawicznie opanował podstawy gry na perkusji. Po pewnym czasie dołączył do niego przyjaciel z gitarą. Kamil okazał się świetnym nauczycielem. Dom rozbrzmiewał muzyką przyciągając jak magnez coraz więcej osób. – U nas każde spotkanie towarzyskie zwieńczone było wspólnym muzykowaniem. Tu każdy zostawał wyposażony w jakiś instrument – dodaje Mirosława Kołbon.
Dzięki temu, że jej dom graniczy z parkiem rozrywki, gdzie codziennie spotyka się młodzież, krąg grajków zaczął się poszerzać.
Lekcje muzyki i wspólne koncertowanie przeplatały się z innym przedsięwzięciem, którym była weekendowa wyprzedaż garażowa.
W momencie gdy w ogrodzie pojawiały się instrumenty dzieci i młodzież zasiadały na granicznym murku, a Kamil przekazywał każdemu podstawowe informacje na temat sprzętu. – Gdy zauważyliśmy, ze niektórzy młodzieńcy przykładają się do nauki i pragną uczyć się dalej, wtedy pojawiły się i nuty. Co weekend na wyprzedaży można nabyć u nas kawałek naszego świata, który stanowi kolekcja rzeczy zbieranych z wystawek, wygrzebywanych ze śmietników, ze strychów i piwnic. Naprawiamy je i odnawiamy, darując im drugie życie, albo zmieniając ich zastosowanie. Jestem przeciwniczką nadmiernego i bezmyślnego konsumpcjonizmu w społeczeństwie. Dlatego za każdym razem i gdzie tylko mogę zaznaczam, że wszystko co mam jest własnoręcznie wyłowione ze śmietnika. I ku mojej uciesze nikt nie jest zniesmaczony. Nasi potencjalni klienci nierzadko kończą zakupy grając i śpiewając razem z nami. Niestety, nie wszystkim spodobała się nasza inicjatywa. W każdą sobotę i niedzielę mieliśmy policyjne interwencje. Dlatego wymyśliłam, że te nasze grajkowanie trzeba jakoś usankcjonować prawnie, żeby nikt nie próbował nas uciszać. Założyłam identyfikator „Stowarzyszenie wolnych grajków” i przy każdej interwencji, konsekwentnie i niestrudzenie powtarzałam „my tu i tak będziemy grać. Te dzieciaki chcą obcować z muzyką więc proszę im tego nie odbierać” – mówi Mirosława Kołbon.
Przy Stowarzyszeniu Wolnych Grajków działa Klub Gralnia. Tu nie tylko gra się na instrumentach. Są tam piłki, paletki, rolki, deskorolki, rzutki, gry planszowe. Wszystko do grania i oczywiście… ze śmietnika. Dzieci korzystają z licznych narzędzi i pomocy np. podczas naprawy swoich rowerów. Pomagają w drobnych pracach, sprzątaniu, rozkładaniu kramu na weekendową wyprzedaż garażową. Pomagają w tworzeniu tego miejsca.
Filtry