Osiedle Kresowe bez nazw ulic kojarzących się z przedwojennymi Kresami Wschodnimi? Tak zdecydowali miejscy radni na ostatniej komisji gospodarczej. Zamiast ulic Lwowskiej czy Wileńskiej będą prawdopodobnie Diamentowa oraz Szafirowa. To propozycja dewelopera, który chce tutaj zbudować kompleks budynków wielorodzinnych. Radni zrezygnowali z pierwszej wersji m.in. z tego powodu, by nie narażać się mieszkającym w naszym mieście Ukraińcom, a także dlatego, że „osiedle z ulicą Diamentową wygląda ładniej niż z ulicą Lwowską”. Zdziwienia obrotem sprawy nie kryje burmistrz Robert Pawłowski.
Już w marcu 2018 r. Komisja Opiniodawcza ds. Nazewnictwa Ulic w Złotoryi przedstawiła propozycje dotyczące rejonu ul. Jerzmanickiej. To teren z dużym potencjałem mieszkaniowym. Miasto przygotowało tu kilkadziesiąt działek pod budowę domów jednorodzinnych. Latem 2017 r. sprzedało też 2 hektary gruntu pod budownictwo wielorodzinne deweloperowi z Osieka, firmie Urbex.
Zgodnie z opinią komisji, nazwy ulic na nowo budowanym osiedlu miały nawiązywać do Kresów II Rzeczypospolitej, tzn. pochodzić od większych miast i krain geograficznych na wschodnim pograniczu Polski w kształcie przed II wojną światową – najlepiej tych, na których złotoryjanie mieszkali przed przybyciem do Złotoryi w 1945 r. Dlatego ten rejon Złotoryi zaczęto nazywać „osiedlem Kresowym”. Dla pierwszych 4 ulic, obejmujących teren, na którym mają stanąć budynki dewelopera, komisja zaproponowała następujące nazwy: Wileńska, Tarnopolska, Lwowska i Stanisławowska.
Radni miejscy już w tej kadencji pośrednio zgodzili się na takie nazewnictwo ulic, gdy w lutym zeszłego roku podejmowali uchwałę o przystąpieniu do sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego planowanego Osiedla Kresowego w Złotoryi (jego projekt ma być wkrótce wyłożony do publicznego wglądu).
Jednak wiosną tego roku wpłynęło do Urzędu Miejskiego w Złotoryi pismo z Urbexu. Do koncepcji dewelopera nie do końca pasowało, żeby budynki w kompleksie „Złota 9”, które zamierza stawiać na swojej działce, miały adresy przy ulicach nazywanych po kresowemu. Zaproponował inne rozwiązanie: by nazwy ulic nawiązywały do szlachetnych kamieni jubilerskich. Chodziło o skojarzenie złota, które jest ściśle związane z historią i tradycją Złotoryi, z kamieniami używanymi do wykonywania wyrobów jubilerskich z tego cennego kruszcu.
Także i ta propozycja zyskała akceptację komisji ds. nazewnictwa. Radnym przedstawiono więc do wyboru na ostatniej komisji gospodarczej dwie wersje nazewnictwa ulic w rejonie Jerzmanickiej. – Musimy wybrać teraz, bo inwestor złożył wniosek o nadanie numeracji porządkowej dla budynku wielorodzinnego, który jest już w trakcie budowy. Trzeba pamiętać, że na tym obszarze powstanie jeszcze 10-12 ulic. W jednym i drugim systemie nazewnictwa mamy zapas nazw dla kolejnych – tłumaczył podczas komisji Jacek Janiak, naczelnik Wydziału Architektury, Geodezji i Rozwoju Miasta w UM.
Kresy niechciane, bo wschodnie
Krótka dyskusja radnych, która nastąpiła zaraz potem, przejdzie zapewne do historii złotoryjskiego samorządu ze względu na stopień ignorancji wobec trudnej historii Polski, dlatego wypowiedzi, które się pojawiły w jej trakcie, staramy się przytoczyć w jak najmniej okrojonej formie. Zaczął Eugeniusz Pożar:
– Propozycja dewelopera jest lepsza, bardziej czytelna. Nie wiem, dlaczego mielibyśmy przenosić przedwojenne Kresy Wschodnie na teren naszego miasta. Rozumiem, że sporo mieszkańców pochodzi z tamtych stron, ale są to już ludzie w podeszłym wieku albo już poumierali. A młode pokolenie o tym niewiele wie, Kresy Wschodnie to dla nich już abstrakcja. Poza tym takie ulice jak Wileńska, Lwowska, Stanisławowska wymagałyby tego, żeby to były ulice bardziej reprezentacyjne – argumentował były przewodniczący rady miejskiej z ramienia SLD, który przyznał się również, że nazwy osiedla – Kresowe – nie kojarzył dotąd z przedwojennymi Kresami Rzeczypospolitej, tylko z… kresami Złotoryi i granicznym charakterem terenów przy ul. Jerzmanickiej.
Z argumentacją Pożara nie zgodziła się Barbara Zwierzyńska, choć tylko częściowo. – Z jednej strony rozumiem ideę, że nawiązuje to do naszej historii, tożsamości, i tutaj bym się do końca nie zgodziła, czy to dobrze, że młodsze pokolenia nie wiedzą, skąd pochodzimy. Bo to element naszego dziedzictwa. Skądś przyjechaliśmy. Chociaż niekoniecznie musimy to utrwalać nazwami ulic. Ale też nazywanie ulic nazwami kamieni tylko dlatego, że osiedle dewelopera ma się nazywać Złota 9, jest dla mnie również niezrozumiałe, bo też nie nawiązuje do naszego dziedzictwa. Mamy owszem złoto, ale mamy też różne minerały wokół: agaty, całą tablicę Mendelejewa, Krainę Wygasłych Wulkanów, w planach geopark. Wymyślamy jakieś egzotyczne kamyki, których tu jest niewiele albo nie ma wcale. Może by zwrócić uwagę dewelopera w kierunku tego, co jest nam bliższe, co rzeczywiście tutaj występuje – nie szmaragdy, rubiny, diamenty, a na przykład agaty – zaproponowała była kandydatka na burmistrza Złotoryi.
Pożarowi odpór, już na całej linii, dał Józef Banaszek: – To, że nasze dzieci i wnuki nie zawsze kojarzą dawne Kresy Wschodnie, to dlatego, że odskoczyliśmy od tematu i gdzieś to zaginęło. Warto dlatego przywrócić te nazwy, żeby zaczęły funkcjonować, bo wtenczas w niejednej osobie wzbudziłyby zainteresowanie, co to jest ta Wileńska czy Lwowska. Bardziej reprezentacyjnych ulic nie znajdziemy u nas, chyba że zaczniemy zmieniać nazwy ulic w centrum. Jest nowe osiedle, będą nowe ulice, można by było oddać tym Kresom chociaż tyle – tłumaczył działacz Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej.
Wtedy głos ponownie zabrał Pożar: – Rozumiem sentymenty niektórych osób. Ale zauważyłem, że w Złotoryi próbuje nam się narzucić narrację, że powinno się żyć bez przerwy jakąś przeszłością. Dziwi mnie, że nie ma u nas nazw ulic pochodzących od miast ziem odzyskanych, np. Wrocławskiej czy Jeleniogórskiej, a sięgamy po jakąś przeszłość, do utraconych Kresów Wschodnich. To wydźwięk roszczeniowy, prowokacyjny, np. dla Ukraińców, których coraz więcej jest w Złotoryi. Nawiązując do wiersza Asnyka, który powiedział, że „trzeba z żywymi naprzód iść”, my nie możemy iść naprzód i budować Złotoryi czy Dolnego Śląska, ciągle odwracając głowę do tyłu.
Stanowiska Pożara i Zwierzyńskiej próbował pogodzić Paweł Okręglicki. – Myślę, że warto jeszcze raz pochylić się nad propozycją, która wyszła od inwestora, z pewną modyfikacją nawiązującą do minerałów z naszej najbliższej okolicy: ametystów, agatów. Odłóżmy głosowania na następną komisję – zaproponował.
– Nazwy minerałów możemy jeszcze wykorzystać, bo ma być tutaj w przyszłości więcej ulic, starczy ich na resztę. Nie róbmy deweloperowi przykrości – odpowiedział Pożar.
Do dyskusji włączył się też Paweł Maciejewski. – Mieszkańcy, którzy by kupowali mieszkania, woleliby – ja przynajmniej osobiście wolałbym – zamieszkać na Diamentowej niż na Lwowskiej. Ładniej się jeździ po takich ulicach, od razu ma się wrażenie, że to osiedle jest jakieś lepsze, ładniej wyglądające. Wybierając poprzednią wersję, na wschód bardziej byśmy się kierowali – wyjaśnił swoje stanowisko.
Przeciw projektowi uchwały z nazewnictwem nawiązującym do nazw kamieni byli Zwierzyńska i Banaszek, wstrzymał się Okręglicki. Propozycja uchwały ma być skierowana pod głosowanie na najbliższej sesji rady miejskiej.
Miejsce i dla Kresów, i dla kamieni
Dyskusji radnych, która prowadzona była zdalnie, przysłuchiwał się Robert Pawłowski. Z lekkim zażenowaniem.
– Przykro mi, bo wygląda na to, że część radnych chce tuszować polską historię. Niektóre wypowiedzi były chyba nie do końca przemyślane. Nie było merytorycznego uzasadnienia wyboru, tylko popis niewiedzy, zarówno historycznej, jak i geograficznej – uważa burmistrz.
Pawłowski przypomina, że ulice w mieście są odzwierciedleniem tradycji i historii, a Kresy były kolebką kultury polskiej i stąd pochodzili choćby wielcy polscy pisarze. – Zdecydowana większość złotoryjan, czy tego chce czy nie, ma coś wspólnego z Kresami. Moja babcia, która urodziła się we Lwowie, w dowodzie jako miejsce urodzenia miała napisane ZSRR. I to ją bardzo bardzo bolało do końca życia – mówi.
Burmistrz wypomina też rajcom brak konsekwencji w działaniu. – Raz już głosowali nad nazwą „Kresowe” dla osiedla, podjęli tę decyzję świadomie, uzasadnienie było wszystkim znane. Przy odrobinie dobrej woli można by przecież pogodzić te dwa systemy nazewnictwa i dla kompleksu dewelopera zastosować nazwy nawiązujące do kamieni szlachetnych, a ulice w części, w której staną domki jednorodzinne, ponazywać od Kresów – dodaje Pawłowski.
fot. ZUW Urbex