Nie da się przeprowadzić wyborów prezydenckich w Złotoryi – przynajmniej w takiej formule jak dotychczas, czyli z głosowaniem w lokalu wyborczym. Przez brak chętnych do wydawania kart i liczenia głosów komisarz wyborczy powołał tylko 2 komisje obwodowe! I to w najmniejszych możliwych składach. To oznacza, że ogromna większość złotoryjan nie będzie miała gdzie zagłosować.
W Delegaturze Krajowego Biura Wyborczego w Jeleniej Górze – konsternacja. Z dyrektor Agatą Rycyk rozmawiamy przez telefon, ale bezradność daje się wyczuć nawet przez słuchawkę.
– Nigdy nie było takiej sytuacji, w jakiej obecnie jesteśmy. Przy każdych wyborach mieliśmy maksymalne składy w komisjach obwodowych, czasem trzeba było przeprowadzać nawet losowanie. Nie przypominam sobie, żeby w każdej komisji nie było choćby minimalnego składu – przyznaje. I dodaje: – Wyczerpaliśmy wszystkie możliwe kroki prawne, żeby powołać komisje na majowe wybory prezydenckie. Ale finał jest jaki jest. Powołaliśmy tyle komisji, ile można było powołać przy takiej ilości zgłoszeń.
Czyli w Złotoryi raptem dwie: w Vitbisie (Obwodowa Komisja Wyborcza nr 1) i w Szkole Podstawowej nr 1 (OKW nr 5). Wyczytujemy to z wczorajszego postanowienia komisarza wyborczego w Jeleniej Górze Jakuba Szmigla. Reszty, czyli siedmiu komisji na terenie miasta oraz dwóch w obu złotoryjskich szpitalach, nie udało się stworzyć – przez brak chętnych.
Przypomnijmy, że w Złotoryi swoich kandydatów na członków komisji zgłosiły tylko 4 na 35 komitetów wyborczych (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ). Licząc łącznie, wydelegowały jedynie 36 osób. Komisarz dał więc komitetom drugą szansę i ogłosił w ubiegłym tygodniu dodatkowy nabór. Ten jednak zakończył się kolejną klapą i nie wniósł nic nowego, bo nikt nowy się nie zgłosił. Żadnych rezerw osobowych, które można by rzucić do ryzykownej misji, jaką są majowe wybory prezydenckie, nie mają już nawet te najbardziej liczące się w grze o urząd prezydenta komitetów.
W takiej sytuacji komisarz wyborczy może uzupełnić skład komisji spośród wyborców, którzy zgłaszają się do pracy przy wyborach indywidualnie. W poprzednich latach nie było z tym problemu, ale tym razem jest zupełnie inaczej.
– Jeszcze w lutym i na początku marca mieliśmy zgłoszenia od indywidualnych wyborców. Większość z nich później jednak zrezygnowała z pracy w komisjach – dodaje pani dyrektor. Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama: z obawy o zdrowie związanej z epidemią koronawirusa. To ta okoliczność, która diametralnie zmienia oblicze tegorocznych wyborów.
Dodajmy, że te dwie komisje, które powstały w Złotoryi, udało się skleić w minimalnym, zaledwie 5-osobowym składzie (zwykle pracuje w nich po 9 osób). Udało się tylko dlatego, że komisarz uzupełnił ich składy dwójką wyborców, którzy zgłosili się indywidualnie. Do pozostałych komisji takich osób już najprawdopodobniej nie znalazł.
Komisje w okrojonych składach lub po prostu ich brak to nie tylko specyfika złotoryjska. Jak się dowiedzieliśmy w delegaturze, pod komisarza w Jeleniej Górze podlega 51 dolnośląskich gmin. Niemal we wszystkich ogłoszony został dodatkowy nabór do komisji, ale zgłoszenia były sporadyczne. I w większości, tak jak w Złotoryi, nikt nowy się nie zgłosił, więc komisji nie powołano.
Do wyborów prezydenckich pozostało 19 dni. Na chwilę obecna nie wiadomo, kto – wobec braku komisji – je przygotuje, jak będziemy głosować i kto policzy głosy.
Filtry