Czy jeden z najgorszych chodników w mieście, łączący Podwale ze Słowackiego, doczeka się w końcu remontu? Sytuacja jest patowa. Miasto nie może rozpocząć robót, bo wciąż czeka na przekazanie działki, po której biegnie deptak. A spółdzielnia przekazać je nie może, bo zmiany geodezyjne blokuje dwójka współwłaścicieli gruntu. Sprawa trafiła właśnie do sądu.
Chodnik wymaga pilnego remontu. Co prawda w ostatnim czasie, przy okazji prac przy instalacjach podziemnych przełożone zostały „pływające” płytki na najgorszym fragmencie (na zdjęciu poniżej) przy transformatorze, ale nadal jest to jedno z tych miejsc w Złotoryi, gdzie najszybciej można skręcić nogę.
Teoretycznie za remont powinni zapłacić właściciele chodnika, a więc Spółdzielnia Mieszkaniowa „Agat” i mieszkańcy sąsiedniego bloku na Podwalu. Deptak jest bowiem częścią nieruchomości Podwale 1. Spółdzielnia uważa jednak, że chodnik nie ma charakteru osiedlowego, lecz stanowi jeden z głównych ciągów pieszych miasta, więc nie tylko spółdzielcy powinni ponosić koszty jego remontu. Dlatego próbuje zainteresować tematem gminę miejską. Ratusz zresztą zgodził się na przejęcie gruntu i wyremontowanie chodnika.
– Zaplanowaliśmy go do przełożenia w tym roku. Nie możemy jednak inwestować na nieswoim terenie, najpierw zarząd spółdzielni musi się uporać z problemami własnościowymi terenu – tłumaczy burmistrz Robert Pawłowski.
A problemy są spore. Skąd się wzięły?
Nie, bo nie
Kilkanaście lat temu na fali przekształceń własnościowych w złotoryjskiej spółdzielni wydzielona została geodezyjnie m.in. działka, na której stoi budynek Podwale 1. Wydzielona, jak się dziś okazuje, bardzo niefortunnie, gdyż w jej granicach znalazł się chodnik. Stanowi on jedną nieruchomość z budynkiem, w którym jest 75 mieszkań o różnej strukturze własnościowej. Prezes Marian Kret przyznaje, że to był błąd.
– Nie doceniliśmy wagi problemu. Gdybyśmy dziś dzielili nieruchomości, od razu byśmy wydzielili ten chodnik, zwłaszcza że ma on bardziej charakter miejski niż osiedlowy, a jego niewielka część, od strony ul. Słowackiego, zahacza nawet o działkę miejską – mówi szef spółdzielni.
Próby naprawienia tamtego błędu trwają od kilku lat. W 2017 r. z parceli, na której stoi budynek Podwale 1, wydzielone zostały dwie mniejsze działki: parking pomiędzy blokiem i ul. Słowackiego oraz chodnik o długości kilkudziesięciu metrów, biegnący przy parkingu wzdłuż Słowackiego i skręcający w Podwale, do transformatora. Spółdzielni pozostało tylko formalnie „oddzielić” od budynku pozostałą część feralnego chodnika (tę od strony hotelu) i przekazać ten grunt miastu aktem notarialnym. Potrzeba do tego zgody wszystkich właścicieli nieruchomości.
Tutaj jednak zarząd „Agatu” natrafił na mur. Okoniem stanęło dwoje byłych lokatorów, którzy kilka lat temu wykupili swoje mieszkania. Storpedowali procedurę przekazania chodnika.
– Trzeba pamiętać, że nasza spółdzielnia jest jedynie współwłaścicielem nieruchomości Podwale 1. W budynku jest 41 mieszkań spółdzielczych, najmowanych na zasadach lokatorskich. Z nimi nie ma problemu, bo w imieniu lokatorów działa zarząd spółdzielni. Pozostałe 34 mieszkania są własnościowe. Właściciele 32 zgodzili się podpisać pełnomocnictwo, by to zarząd spółdzielnie reprezentował ich u notariusza przy przekazaniu wspólnej działki. Dwie osoby się jednak na to nie zgadzają i wstrzymują cały proces – tłumaczy prezes Kret.
Niech sąd rozstrzygnie
Sprawa, choć dawno już powinna znaleźć swój finał, przeciąga się. Administracja spółdzielni skarży się, że żadne środki perswazji jak dotąd nie skruszyły oporu dwójki mieszkańców Podwala 1. Cała historia nasuwa więc powiedzenie o „psie ogrodnika”.
– Nie rozumiem motywacji tych osób, bo to działanie przeciwko pozostałym mieszkańcom bloku. Walne zgromadzenie członków spółdzielni jest na tak w sprawie przekazania gruntu, miasto chce go przejąć i wyremontować na własny koszt chodnik, a oni mówią: „nie, bo nie”. Nie docierają do nich żadne argumenty. Nic im przecież nie zabieramy, nic nie każemy płacić, żadnego ryzyka nie ponoszą. A remont jest w interesie wszystkich. Jeżeli nie dadzą zgody, będziemy musieli pójść po rozstrzygnięcie do sądu – zapowiadał kilka miesięcy temu w rozmowie z naszym portalem Marian Kret.
Prezes jak zapowiedział, tak zrobił. Pod koniec września tego roku do Sądu Rejonowego w Złotoryi trafił wniosek zarządu „Agatu” o to, by niezbędną zgodę współwłaścicieli działki zastąpił wyrok sądowy. Spółdzielnia powołała się przy tym interes pozostałych właścicieli gruntu i dobro miasta.
W „Agacie” liczą, że sąd pchnie sprawę chodnika do przodu. Z takiego rozwiązania spółdzielnia skorzystała już zresztą w ubiegłym roku w przypadku innego opornego właściciela, na ul. Letniej 5. Tam chodziło o przekazanie gruntu dla miasta pod budowę parkingu.
– Upierał się długo przy swoim, blokując podpisanie aktu notarialnego, ale gdy spotkaliśmy się w sądzie i sąd zaproponował ugodę, zmienił nagle zdanie – dodaje prezes Kret. – Mam nadzieję, że rozsądek jednak zwycięży i podobnie będzie i tym razem.