Problem kolizji planowanej obwodnicy Złotoryi z nieczynną linią kolejową najprawdopodobniej doczeka się w końcu rozwiązania. Z naszych informacji wynika, że formalna likwidacja torowiska jest blisko i że wkrótce urząd marszałkowski otrzyma od PKP dokumenty pozwalające na dokończenie projektowania drogi, i to w pełnym zakresie, czyli od Kozowa do Sępowa.
Problem z torami opisywaliśmy na naszym portalu w maju tego roku. Przypomnijmy: budowę obwodnicy omijającej nasze miasto od wschodu zablokowała nieużywana od blisko 40 lat linia kolejowa, prowadząca z Jerzmanic-Zdroju w kierunku dawnych zakładów Lena. To w zasadzie bocznica, którą dziś już trudno znaleźć w porośniętym krzakami i drzewami terenie. Na jednym z przejazdów kolejowych, na drodze ze Złotoryi do Wilkowa, szyny zostały nawet zalane asfaltem.
Linia kolejowa oficjalnie jednak istnieje w ewidencji PKP, przez co stanowi formalną przeszkodę do uzyskania pozwolenia na budowę obwodnicy. Nowa droga wojewódzka musi ją bowiem jakoś przeciąć, a PKP nie zgodziła się na zwykły przejazd kolejowy – zażądała wiaduktu, na który z kolei w budżecie województwa nie było pieniędzy. W efekcie na początku 2019 r. prace przy projektowaniu obwodnicy stanęły w miejscu. Stało się jasne, że tylko formalna likwidacja nieczynnej od lat linii może rozwiązać problem kolizji nowej drogi z torowiskiem.
– Sprawa kolizji istniała od dawna. W poprzednich latach procedura jej likwidacji była prosta i gdyby wtedy ją wszczęto, tego problemu już by teraz nie było. Dziś rząd stawia na odtwarzanie, a nie likwidację kolei i stąd każda taka decyzja wymaga przeprowadzenia długotrwałej i złożonej procedury kończącej się decyzją ministra infrastruktury – podkreśla Piotr Karwan, radny sejmiku dolnośląskiego, który zaraz po objęciu mandatu jesienią zeszłego roku mocno zaangażował się w pomoc złotoryjskim samorządowcom przy rozwiązaniu problemu kolizji, koordynując ich działania.
– Z burmistrzem Robertem Pawłowskim, wójtem Janem Tymczyszynem oraz starostą Wiesławem Świerczyńskim wszczęliśmy wspólnymi siłami procedurę likwidacyjną nieczynnej linii. Poprzez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego i PKP Polskie Linie Kolejowe sprawa trafiła w tym roku do ministra infrastruktury. Należało właściwie uzasadnić wniosek tłumacząc, że sporne tory to w zasadzie jedynie bocznica do nieistniejących już od dawna zakładów przemysłowych, z której od wielu lat nikt nie korzysta. I korzystać nie będzie, gdyż przez ostatnich kilkadziesiąt lat obszar przemysłowy Złotoryi zmienił położenie i przesunął się z Leny do strefy ekonomicznej pod Wilczą Górą, którą linia kolejowa de facto omija – tłumaczy Karwan.
Sprawa rozwiązania istniejącego od przeszło 5 lat problemu w ostatnich miesiącach nabrała w końcu tempa. – Wczoraj otrzymałem telefoniczną informację, że nasze wspólne działania odniosły skutek i że jeszcze w tym miesiącu urząd marszałkowski otrzyma od PKP PLK stosowne dokumenty pozwalające na projektowanie obwodnicy w obrębie problemowej linii kolejowej. Chodzi o całą obwodnicę, nie tylko do torowiska, ale również o drugi odcinek, do Sępowa i drogi wojewódzkiej 328. Plan jest taki, aby do 2020 r. uzyskać pozwolenie na budowę – zapowiada radny Karwan.
Niestety, budowa drogowego obejścia Złotoryi odwlecze się w tej sytuacji o kolejnych kilka lat, gdyż wiosną tego roku UMWD przesunął „złotoryjskie” pieniądze na inne projekty drogowe, aby nie przepadły. Przez kolizję z torami inwestycja mogła bowiem stracić dofinansowanie unijne. – Nie było innego wyjścia. Te pieniądze trzeba było wydać w określonym terminie na budowę drogi. A my nie zdążylibyśmy za nie wybudować obwodnicy Złotoryi, bo nie było pozwolenia na budowę, nie wiadomo też było wtedy, kiedy Dolnośląska Służba Dróg i Kolei uzyskałaby takie pozwolenie przy istniejącej kolizji z linią kolejową – dodaje samorządowiec z sejmiku.
Karwan zapewnia jednocześnie, że obejście drogowe Złotoryi nie wypadło z budżetu województwa dolnośląskiego. – Zostało jedynie przesunięte w czasie, o co wspólnie z burmistrzem Pawłowskim zabiegaliśmy w zarządzie województwa. Co ważne, udało się zabezpieczyć w budżecie ok. 3 mln na dokończenie projektowania obwodnicy, już w pełnym zakresie, co nie jest bez znaczenia. W 2021 r., w nowej perspektywie unijnej, będziemy walczyli o dofinansowanie do drogi omijającej centrum Złotoryi, a przygotowanie do tego czasu pełnej dokumentacji wraz z pozwoleniami będzie naszym atutem – podkreśla radny.
I dodaje na koniec: – Gdyby nasz powiat miał swoją reprezentację w parlamencie, to ktoś mógłby nas wpierać również w Warszawie, tak jak staram się to czynić w sejmiku. Byłoby wtedy łatwiej rozwiązywać takie problemy jak ten z linią kolejową. Ze swojej strony zrobię wszystko, aby do końca swojej kadencji wspólnie z burmistrzem, wójtem i starostą uroczyście otwarzyć obwodnicę.