Żeby napić się dobrego wina, nie trzeba już wcale sięgać ze sklepowej półki po butelki przywożone zza naszej południowej granicy. Trunek przedniej jakości rodzi się niedaleko Złotoryi – wystarczy zajrzeć na przykład do winnicy w Uniejowicach. A że pogoda w tym roku jest łaskawa dla winorośli, a żniwa w branży winiarskiej wyjątkowo udane, będzie co degustować w najbliższym czasie…
Jeszcze kilkanaście lat temu winnice w Polsce były rzadkim widokiem. Historia zatacza jednak koło. 800 lat temu bowiem na Dolnym Śląsku zakładano winnice, a początki winiarstwa wiązały się z rozwojem klasztorów. Teraz zmieniający się klimat znowu umożliwia wegetację winorośli. Bujnie rosną zwłaszcza na bazaltowej glebie – takiej, jaka jest w Uniejowicach, na lewym brzegu Skory. Kilka lat temu na uprawę winogron w tym miejscu zdecydował się Kamil Kindler, 33-letni mieszkaniec tej podzłotoryjskiej wsi.
Pan Kamil to absolwent Politechniki Wrocławskiej, z zawodu konstruktor w jednej z firm działających na złotoryjskiej strefie. Swoją przygodę z uprawą winorośli rozpoczął w 2012 r. Posadził wtedy pierwszych 100 sadzonek szlachetnych odmian. – Miała to być dla mnie jedynie odskocznia od komputera, od 8-godzinnej pracy biurowej. Ale to zajęcie, które niesamowicie wciąga, sam nie wiem dlaczego. Po prostu człowiek chce sadzić więcej i więcej – uśmiecha się winiarz z Uniejowic.
Winnica Kindler to w tej chwili 2,5 tys. sadzonek rosnących na powierzchni 80 arów. Należy raczej do niewielkich, tych „rzemieślniczych”. Wielka jest za to pasja właściciela, który angażuje się całym sercem w to, co robi. Po 4 latach od założenia winnicy udało mu się zrobić pierwsze wino z własnych winogron. Okazało się znakomite – rok temu zabrał kilka debiutanckich butelek z 2016 r. i pojechał do Krakowa na międzynarodowy konkurs win Galicja Vitis. I zdobył tam złoty medal! Jego wino znalazło się w gronie zaledwie 13 polskich trunków nagrodzonych w ten sposób. Również w tym roku zarówno wino, jak i oryginalne etykiety zyskały uznanie w oczach jury podczas XII Konwentu Pilskich Winiarzy.
– Ten złoty medal był dla mnie dużym bodźcem, napędził mnie do pracy – tłumaczy Kamil Kindler, który zamierza dosadzić winorośli na kolejnych kawałkach pola. – Kiedyś pewien stary winiarz powiedział mi: „Jak już w to wszedłeś, to przepadłeś”. I miał rację – uśmiecha się.
Solarisem na podbój Europy
Ten rok jest wyjątkowy dla pana Kamila. Po pierwsze, zakończył rejestrację winnicy i uzyskał koncesję na sprzedaż wina. Po drugie – to rok bardzo urodzajny. Zbiory zaczęły się 3 tygodnie wcześniej niż zwykle. Winiarz z Uniejowic szacuje, że uzyska 3 razy większą ilość wina niż rok temu. Wtedy udało się wyprodukować 900 butelek trunku. Teraz będzie ich prawdopodobnie ok. 2,5 tys. Swoje wino zamierza sprzedawać detalicznie, będzie je można kupić w winnicy.
– Planujemy też nawiązać współpracę z lokalnymi restauracjami. Chcemy naszym winem promować Uniejowice i region złotoryjski. Logo winiarni i etykieta na butelki zostały tak zaprojektowane, aby konsument od razu wiedział, skąd pochodzi. Jest na nim mapa Polski z zaznaczonymi Uniejowicami – tłumaczy Kindler. Jego winnica zaczyna zresztą już być znana w okolicy, bo odwiedza ją coraz więcej gości, którzy przyjeżdżają na degustację uniejowickich win.
W Uniejowicach uprawiane są 4 gatunki winorośli. Największą powierzchnię zajmuje solaris. To właśnie białe wino wytrawne z tego szczepu dało naszemu winiarzowi złoty medal w Galicji. Solaris to zresztą ulubione grono polskich właścicieli winnic, bardzo popularne w naszym klimacie. Szybko dojrzewa i daje aromatyczne wino. – To pewna odmiana, która da przychód co roku, niezależnie od pogody. W uprawie solarisa możemy się stać potentatem w Europie – uważa pan Kamil. To ten szczep idzie na pierwszy ogień podczas zbiorów w Uniejowicach, zazwyczaj we wrześniu. W październiku dojrzewają chardonnay i pinot noir, a na początku listopada – riesling.
Czas na polskie wino
Kamil Kindler bardzo poważnie traktuje swoją pasję. Bierze udział w spotkaniach i seminariach polskich winiarzy, pogłębieniu winiarskiej wiedzy służą również odwiedziny u naszych zachodnich i południowych sąsiadów. Działa ponadto w Stowarzyszeniu Winnic Dolnośląskich.
– Wszyscy właściciele winnic ze sobą współpracują, tu nie ma konkurencji. Staramy się promować powrót winiarstwa w tę część Europy – mówi pan Kamil, który marzy o tym, by poświęcić się wyłącznie pracy przy uprawie i zbiorze winogron. – Od chwili zasadzenia pierwszych winorośli tylko dokładałem do winnicy. Ta inwestycja zaczyna już jednak przynosić przychody. Gdyby w ciągu 3-4 lat udało się obsadzić 2 hektary, mógłbym myśleć o tym, żeby się z niej utrzymywać – dodaje.
A prognozy naukowców są dla niego optymistyczne. Wskazują, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, przy dalszym wzroście temperatur, będziemy mogli zapomnieć o winie hiszpańskim czy francuskim – będziemy raczyć się winami polskimi.