Nie będzie dolewania wody z kranu do stawu przy ul. Wiosennej. Władze miasta nie zdecydują się na takie rozwiązanie problemu wysychającego zbiornika, ze względów ekonomicznych i ekologicznych. W złotoryjskim ratuszu gotowy jest natomiast projekt, który pozwoli uniknąć bolączek tegorocznego lata w przyszłości.
Staw ma problemy z wodą. Jej poziom obniża się, o czym świadczy choćby coraz więcej kamieni odsłoniętych przy brzegu czy „plaża” dla kaczek przy tataraku. Zielone Oczko schnie, bo opadów jest w ostatnim czasie jak na lekarstwo. A to z nieba właśnie jest zasilane. Na dodatek jest coraz goręcej, co tylko potęguje parowanie wody.
W ostatnich dniach w internecie przetoczyła się dyskusja, czy miasto powinno dolać wody z sieci miejskiej do zbiornika (w pobliżu stawu znajduje się instalacja z licznikiem, która to umożliwia). Część internautów jest za, ale równie wiele głosów wskazuje na bezsens takiego rozwiązania i rachunek ekonomiczny. Władzom miasta bliższa jest ta druga optyka.
– Napuszczenie wody do stawu z sieci miejskiej jest rozwiązaniem tymczasowym, które nie poprawi w trwały sposób sytuacji w zbiorniku. Generuje też koszty, których budżet miejski Złotoryi obecnie nie jest w stanie pokryć. Poza tym zużywanie wody pitnej do celów gospodarczych w sytuacji, gdy zaczyna jej brakować i niektóre miasta w naszym regionie w prowadzają ograniczenia w zużyciu wody, jest posunięciem nieakceptowanym społecznie – uważa Andrzej Ostrowski, zastępca burmistrza Złotoryi.
W przeszłości dochodziło już do sytuacji, że miasto dopuszczało wodę do stawu. – Rachunki sięgały nawet 6 tys. zł. Ale okazało się to syzyfową pracą. Ta woda znika nie tylko przez parowanie. Staw jest dawnym wyrobiskiem, ma gliniaste podłoże. Woda po prostu przesiąka przez dno i spływa pod ziemią w kierunku ul. Leszczyńskiej. To pieniądze wypuszczone w błoto, wolimy je przeznaczyć na budowę choćby kawałka chodnika – dodaje Ostrowski.
Burmistrz Robert Pawłowski przedstawia ciekawe wyliczenie, które pozwala oszacować koszt dolewania wody z sieci. – Staw ma 4 tys. metrów kw. powierzchni. Aby podnieść poziom wody tylko o 10 cm, potrzeba by było 400 kubików. Część tej wody od razu jednak wsiąknie, więc by ten wyższy poziom utrzymać, codziennie musielibyśmy dolewać ok. 100 kubików – tłumaczy.
Ile by kosztowała taka operacja? Niemało. 400 m sześc. to przy obecnych cenach wody ok. 2,5 tys. zł, kolejnych 100 to wydatek rzędu 420 zł dziennie. Miesięczny koszt dolewania wody z kranu do stawu, przy takich wysokich temperaturach powietrza, to już blisko 15 tys. zł…
Urząd Miejski w Złotoryi stoi na stanowisku, że środki finansowe, które pochłonęłyby rozwiązania tymczasowe, znacznie korzystniej jest przeznaczyć na inwestycję, która uniezależni staw od wód opadowych i pozwoli na bezkosztowe zasilanie zbiornika. Taki projekt już jest. W ratuszu opracowano koncepcję zasilania Zielonego Oczka wodami podziemnymi, a nie wodami opadowymi. Źródłem zasilania ma być samowypływ wody znajdujący się powyżej zbiornika, przy ul. Bolesława Krzywoustego. Miasto zamierza wybudować instalację, którą woda spłynie do stawu. Takie rozwiązanie pozwoliłoby na uniezależnienie Zielonego Oczka od opadów i utrzymanie stałego, regulowanego dopływu, a co za tym idzie – jednakowego poziom wody w zbiorniku. – Gdy wody zacznie ubywać, będzie można odkręcić zawór i jej dopuścić. Jeśli jej poziom będzie dostateczny, woda ze źródełka spłynie kanałami obok w dół miasta – dodaje wiceburmistrz.
Woda w źródle przy ul. Krzywoustego została przebadana i jest dobrej jakości, co powala na jej wpuszczenie do stawu. Popłynie rurą, pod ziemią, pokonując różnicę poziomów wynoszącą 20 m. Miasto ma zamiar zbudować instalację na odcinku ok. 500 m. Pobiegnie terenami zielonymi.
Projekt inwestycji jest już gotowy i w tej chwili uzgadniany ze stosownymi instytucjami. Ratusz stara się o pozwolenie na budowę. Niewykluczone, że inwestycję uda się wykonać jeszcze w tym roku.
Dodajmy na koniec, że kilkanaście miesięcy temu miasto rozważało koncepcji zasilania zbiornika wodami opadowymi. Zrezygnowało z niej jednak ze względu na wysokie koszty takiej inwestycji. – Trzeba byłoby bowiem budować specjalne separatory, które filtrowałyby wodę spływającą z ulic osiedla w rejonie ul. Śląskiej i spod Wilkołaka – tłumaczy burmistrz Pawłowski.