Przed sądem Rejonowym w Złotoryi ruszył proces policjanta Jakuba B., któremu Prokuratura Rejonowa w Jaworze postawiła cztery zarzuty związane z nadużyciem uprawnień lub niedopełnieniem obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Grozi za to kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Pierwszy zarzut dotyczy zdarzenia z 1 lutego 2024 roku. Nocny patrol po krótkim pościgu zatrzymał wówczas w okolicach Sępowa kierowcę, będącego pod wpływem metamfetaminy. Mężczyzna miał też cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Podczas zatrzymania Jakub B. miał cztery razy uderzyć go pięścią w twarz, a następnie zrobić mu w radiowozie zdjęcie telefonem komórkowym i przez komunikator internetowy wysłać swojej kochance.
Między listopadem 2023 r. a kwietniem 2024 r. Jakub B., jako funkcjonariusz policji, miał bezprawnie utrwalić telefonem wizerunki jeszcze dwóch innych mężczyzn i przesłać je tej samej kobiecie z poniżającymi dopiskami „mam jeńca”, „złoży się jak prosiak” (to drugi zarzut).
Kobieta zeznała, że zanim rozpadł się ich związek, często otrzymywała od oskarżonego wiadomości o tym, co robi na służbie.
Z Jakubem B. poznała się w listopadzie 2023 roku, a od grudnia 2023 ich relacja nabrała intymnego charakteru. Aż do marca 2024 r. widywali się praktycznie codziennie.
Według prokuratury, podczas tych schadzek Jakub B. samowolnie, bez wiedzy i zgody oficera dyżurnego, opuszczał radiowóz i przydzielony mu do patrolowania rejon, nie wykonywał obowiązków służbowych, odłączał terminal służący do utrzymywania kontaktów z komendą policji. Zdarzyło się tak kilkadziesiąt rady (to trzeci zarzut).
Czwarty zarzut dotyczy nieostrożnego, niezgodnego z regulaminem obchodzenia się z bronią. Podczas jednej ze schadzek w domu kochanki Jakub B., rozebrawszy się, ściągnął pas z pistoletem i odłożył go na kanapę. Innym razem, gdy siedzieli w samochodzie, wyjął broń z kabury i dał kobiecie do potrzymania. Wyciągnął magazynek i pokazywał jej naboje. Oba przypadki stanowią złamanie obowiązującego policjantów regulaminu.
Ani w sądzie, ani w prokuraturze Jakub B. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów. Dodatkowo odmówił składania wyjaśnień. Zapowiedział, że zrobi to dopiero po zakończeniu przesłuchań świadków.
Z pytań, jakie wspólnie z mecenasem Ernestem Ziemianowiczem zadawali podczas rozprawy, można się domyślić linii obrony. Najwyraźniej obrona próbuje wykazać, że Jakub B. padł ofiarą spisku uknutego przez byłą kochankę.
Kobieta utrzymywała związek dopóki wierzyła, ze policjant się dla niej rozwiedzie. Ale coraz częściej dochodziło między nimi do kłótni. W kwietniu 2024 roku powiedziała mu, że to koniec. Jakub B. zaczął się wówczas (zdaniem kobiety) mścić. Wiedział, którędy była kochanka jeździ do pracy i czekał na nią w radiowozie. Raz ukarał ją dwoma mandatami w wysokości 100 i 200 zł za wycieki z silnika i spaloną żarówkę w pojeździe. Innym razem dostała 100 złotych mandatu za rzekomo niesprawne światła w innym samochodzie.
Jakub B. odebrał jej też dowody rejestracyjne obu samochodów. Kobieta uznała, że trzeba to przerwać. W maju 2024 r. zgłosiła nękanie w prokuraturze. W trakcie śledztwa pojawiły się inne wątki dotyczące zachowania Jakuba B. na służbie. Zgłosił się między innymi kierowca pobity w lutym 2024 r. Wcześniej nie zrobił tego, gdyż bał się zemsty.
Teraz jednak Jakub B. jest zawieszony w obowiązkach służbowych. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji prowadzi postępowanie, które może zakończyć się dyscyplinarnym wydaleniem go z pracy.
źródło i fot. Piotr Kanikowski
Filtry