Tropów powstańców i żołnierzy z lat 1918-1921 w Złotoryi nie brakuje, co pokazało sobotnie seminarium zorganizowane przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. W naszym mieście w niemieckim wojsku szkolili się Polacy, którzy później decydowali o sukcesie powstania wielkopolskiego. Byli powstańcy wybierali też Złotoryję na miejsce osiedlenia, a ich potomkowie żyją tutaj do dziś.
Seminarium pt. „Powstańcy i żołnierze (1918-1921) – złotoryjskie tropy” odbyło się w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 2019, które w tym roku mają podtytuł „Polski splot”. Nieprzypadkowo – nawiązują do scalania polskiej państwowości, kultury i tradycji po 123 latach niewoli i rozbiorów. W Złotoryi, gdzie organizacją EDD od lat zajmuje się TMZZ, akcent tym razem został położony na związki naszego miasta z walkami o niepodległość, zwłaszcza z powstaniem wielkopolskim.
Po pierwsze: garnizon
Mao kto wie, że Złotoryja była w czasie I wojny światowej miastem garnizonowym. Żołnierze armii niemieckiej zaczęli tu stacjonować na początku 1915 r. – W Złotoryi szkolili się na wojnę. Stąd trafiali do Krotoszyna do 37. Pułku Piechoty, który przez prawie całą wojnę walczył na froncie francuskim. Trafiali tu żołnierze z całych Niemiec, nawet z najdalej położonej Alzacji. Chodziło zapewne o to, żeby się przyzwyczaili do rozłąki z rodziną.– RG. Mamy trochę pamiątek po nich, bo wysyłali do rodzin bardzo wiele pocztówek. Przedstawiały często, jak wyglądało życie pozawojenne w Złotoryi, widać na nich np. tor saneczkowy, wycieczki na Wilkołaka. Żołnierze robili też sobie pamiątkowe zdjęcia, na niektórych jeszcze widać charakterystyczne złotoryjskie obiekty – tłumaczył wczoraj Roman Gorzkowski.
Przez 3 lata istnienia garnizonu przewinęło się przez niego także kilkuset Polaków, głównie, a może wyłącznie z Wielkopolski, która była wtedy częścią Niemiec. Czterech żołnierzy dzięki unikatowym pocztówkom znamy z nazwiska. To Borowicz, Przyworski, Matyjasik i Kuberka. Pocztówki wysłane przez nich z garnizonu złotoryjskiego zostały zaprezentowane podczas seminarium. Jeden z nich pisał, że wybrał się z lazaretu na majówkę w góry koło Złotoryi, że siedzi przy kawie i że jest tu bardzo ładnie. – Domyślać się możemy, że chodzi o Wilczą Górę, zwłaszcza że na kartce jest pieczęć tamtejszego schroniska... No bo wtedy było tam jeszcze ładnie – powiedział z przekąsem Roman Gorzkowski.
Historycy z TMZZ ustalili imiona oraz dalsze losy dwóch ostatnich żołnierzy. – W przypadku Matyjasika chodzi prawdopodobnie o Władysława Matyjasika z Gołuchowa. Przeżył I wojnę światową. Dowiedzieliśmy się, że brał udział w powstaniu wielkopolskim, rozbrajał Niemców. Otrzymał Wielkopolski Krzyż Powstańczy.
W lutym 1916 r. ze Złotoryi została wysłana kartka przez strzelca Kuberkę. Władysława Kuberkę, jak się później okazało. Wysłał kartkę do Słupi koło Jarocina. Też przeżył wojnę. Od stycznia 1919 r. walczył w powstaniu, rozbrajał Niemców w Wielkopolsce, został w wojsku do 1921 r.
Byli żołnierze armii pruskiej stanowili o sile bojowej powstańców wielkopolskich. Niewykluczone, że stosunkowo duży odsetek z nich szkolił się właśnie w garnizonie w Złotoryi…
Po drugie: powstańcy
Ilu uczestników walk o niepodległość, w tym powstańców wielkopolskich, zamieszkało po 1945 r. w polskiej Złotoryi? Tego nie wiemy, i już zapewne przez upływ czasu się nie dowiemy. Ale całkiem dobrze znamy historię Andrzeja Fiksy, złotoryjanina, który walczył w wielkopolskim zrywie. Jego dzieje poznaliśmy dzięki Robertowi Pawłowskiemu – nie burmistrzowi, tylko licealiście, który w 1984 r. poszedł razem z kolegą do Andrzeja Fiksy, by zrobić z nim wywiad w ramach zadania domowego z przysposobienia obronnego. – Pan Andrzej miał wtedy 85 lat i to był ostatni moment, żeby spisać jego wspomnienia, bo rok później już nie żył – mówił wczoraj burmistrz Pawłowski.
Fiksa został powołany do armii niemieckiej w 1917 r. Trafił m.in. na front pod Ypres. – Jechał tam ze świadomością, że będzie musiał strzelać być może do Polaków, którzy będą walczyć po drugiej stronie – opowiadał Pawłowski. Po zawieszeniu broni w 1918 r. jego oddział został przeniesiony do Królewca. Tam dotarła do niego informacja, że w rodzinnych stronach wybuchło powstanie. Został zwolniony na urlop i przedarł się przez kordon do Wielkopolski. Walczył w okolicach Sierakowa. Potem jego oddział powstańczy został przekształcony w pułk piechoty i skierowany na front wschodni, gdzie walczył z bolszewikami. Dotarł aż do Dźwiny. Podczas tamtych walk Andrzej Fiksa odniósł lekkie rany. Został zwolniony do cywila dopiero w 1922 r. Po II wojnie światowej osiedlił się w Złotoryi. Zaczął pracę jako dróżnik na kolei. Zmarł w 1985 r. Dziś, podczas „spaceru pamięci”, TMZZ ma zamontować przy grobie Andrzeja Fiksy charakterystyczną tabliczkę z informacją, że spoczywa w nim powstaniec wielkopolski.
– Ta historia ma jednak dalszy ciąg. Wiem, że na tej sali są dziś wnuczka i prawnuczka pana Andrzeja. Kilka dni temu zadzwonił do mnie jego wnuk. Wspominał, jak przyjeżdżał tu do dziadka na wakacje. Powiedział, że opowieści dziadka o walkach o niepodległość to było coś bardzo ważnego dla jego rodziny, żyła tym. Okazuje się, że historia zatoczyła koło – prawnuk Andrzeja Fiksy jest historykiem i wrócił w rodzinne strony pradziadka, został starostą powiatu międzychodzkiego – zakończył Robert Pawłowski.
Po trzecie: wspomnienia
Okazuje się, że w Złotoryi mieszka całkiem spore grono ludzi, których przodkowie walczyli o niepodległość i granice Polski. Wczoraj na seminarium mogli o nich opowiedzieć. Zdecydowali się na to Danuta Sosa, Tomasz Szymaniak, Ryszard Pękała, Józef Woźniak, Andrzej Wojciechowski i Roman Gorzkowski, którzy mogą się pochwalić, że mieli w rodzinie kilka pokoleń wcześniej powstańców wielkopolskich. Opowiadali o dziadkach, pradziadkach, stryjach, prezentując pamiątki rodzinne, m.in. oryginalny dyplom uczestnika powstania wielkopolskiego. Te opowieści uwiadamiały, że powstanie było dla nich kolejnym etapem na skomplikowanym szlaku bojowym okresu I wojny światowej, zaczynającym się zazwyczaj w armii niemieckiej na froncie zachodnim, a kończącym na wojnie z bolszewikami.
Na scenie podczas całego seminarium można było oglądać stary obraz przedstawiający żołnierza w austriackim mundurze. To z kolei pamiątka rodzinna Stanisława Sołtysika. – Przedstawia najstarszego brata mojego ojca, też Stanisława. Wisiał 100 lat w małym domku w Rymanowie, który należał do naszej rodziny. Teraz ma być zburzony, więc zabrałem portret do Złotoryi. Stryj służył w Galicji, zginął w marcu 1917 r. na froncie rumuńskim w czasie I wojny światowej. Nie znam miejsca jego pochówku – powiedział wyraźnie wzruszony Stanisław Sołtysik.
O swoim dziadku walczącym w polskiej armii zaraz po I wojnie światowej opowiedziała też prowadząca seminarium Agnieszka Młyńczak, która razem z Sołtysikiem zaapelowała do młodzieży obecnej na seminarium o zbieranie pamiątek rodzinnych. – Ten, kto nie zna własnej historii, podobny jest do człowieka, który stracił pamięć. Dbajcie o pamiątki rodzinne, opisujcie foto, rozmawiajcie z dziadkami, bo pamięć jest zawodna – tłumaczyli.
W niedzielę druta część Europejskich Dni Dziedzictwa w Złotoryi. O godz. 10 ma się rozpocząć wspomniany „spacer pamięci” do grobów złotoryjskich powstańców wielkopolskich.