Burmistrz dał zielone światło dla zakładu przerabiającego baterie samochodowe. Koreańczycy z Sungeel Hitech mogą już budować w Złotoryi instalację do odzysku cennych substancji. A w zasadzie mogliby – gdyby kupili ziemię pod fabrykę. Wiemy już jednak, że takiego zamiaru nie mają. Stracili zainteresowanie inwestowaniem w naszym mieście przez nieprzychylny klimat społeczny. Zakład stawiają pod Brzegiem Dolnym, gdzie przygotowują grunt pod kolejne zagraniczne inwestycje.
Burmistrz Robert Pawłowski wydał w listopadzie decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia pn. „Budowa instalacji do odzysku substancji z odpadów baterii i modułów litowo-jonowych oraz ich elementów”. Koreańczycy wystąpili o nią jeszcze w lutym. Czekali długo na dokument, bo ich pełnomocnik musiał składać kolejne wyjaśnienia do raportu oddziaływania na środowisko. Treść decyzji uwzględnia kluczowe w tej sprawie stanowisko Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu, a także wytyczne Wód Polskich i zastrzeżenia sanepidu. Burmistrz przeanalizował też wszystkie wnioski złożone w trakcie postępowania przez mieszkańców i uznał, że:
„(…) inwestycja nie powinna spowodować ponadnormatywnego zanieczyszczenia powietrza, zaburzenia stosunków wodnych oraz wywierać znaczącego wpływu na środowisko przyrodnicze pod warunkiem spełnienia uwag zawartych w (…) decyzji oraz prowadzenia robót budowlanych zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Realizacja przedsięwzięcia i jego funkcjonowanie nie powinna stanowić zagrożenia dla ludzi oraz nie powinna być źródłem negatywnego oddziaływania na środowisko przyrodnicze, w tym na obszary Natura 2000. Prawidłowo zaprojektowana i wykonana instalacja oraz odpowiednio dobrane parametry są gwarancją tego, że instalacja nie będzie uciążliwa zarówno dla środowiska, jak i dla okolicznych mieszkańców”.
Ratusz wydał decyzję z uzgodnieniami pomimo oporu społecznego, jaki wzbudził koreański projekt. Część mieszkańców nie zgodziła się na jego realizację, obawiając się m.in. szkodliwego wpływu na ludzkie zdrowie i środowisko niklu oraz manganu – pierwiastków odzyskiwanych z baterii. Do złotoryjskiego magistratu wpłynęło w marcu 10 pism z uwagami, wnioskami i sprzeciwem, w tym petycja, którą podpisało ponad 900 osób. Inwestorowi nieprzychylna też była większość radnych miejskich – 12 z nich sprzeciwiło się otwarcie budowie instalacji, część z nich była liderami protestu społecznego (pisaliśmy o tym m.in. TUTAJ).
„Przepisy prawa jasno wskazują, że sprzeciw mieszkańców nie może stanowić podstawy do wydania negatywnej decyzji w sprawie środowiskowych uwarunkowań realizacji przedsięwzięcia. Przepisy nakazują jedynie zapewnienie udziału społeczeństwa w postępowaniu i umożliwienie zgłoszenia uwag i wniosków, natomiast nie nakładają obowiązku uzyskania społecznej akceptacji dla przedsięwzięcia” – czytamy w decyzji (cała jej treść dostępna jest TUTAJ).
Decyzja teoretycznie otwiera inwestorowi drogę do uzyskania pozwolenia na budowę. Jednak jeszcze przed jej wydaniem zaczęło się pojawiać coraz więcej sygnałów, że choć postępowanie zmierza ku pozytywnemu dla Koreańczyków finałowi, do powstania zakładu w Złotoryi najprawdopodobniej nie dojdzie. Przemawiać za tym miały dwa fakty. Po pierwsze: firma Sungeel Hitech jak dotąd nie kupiła działki nr 91/23 w złotoryjskiej strefie ekonomicznej, na której miała zamiar stawiać swoją instalację, po drugie zaś – nabyła grunt w gminie Brzeg Dolny, gdzie decyzję środowiskową na taki sam zakład uzyskała wcześniej niż w Złotoryi i gdzie nie było tak głośnych protestów społecznych jak u nas.
Te informacje potwierdził nam oficjalnie dr Mateusz Cuske, pełnomocnik koreańskiej firmy, z którym rozmawialiśmy kilka dni temu. – Na tym etapie inwestor nie rozważa zakupu ziemi ani budowy zakładu w Złotoryi. Brak zainteresowania tą lokalizacją wynika z bardzo nieprzychylnych oddziaływań społecznych. Co prawda burmistrz Złotoryi był otwarty na współpracę z nami, jednak niesprzyjający klimat wokół inwestycji wykreowany przez radnych odstraszył inwestora – tłumaczy.
Dr Cuske potwierdza również, że Sungeel rozpoczął już budowę zakładu w Bukowicach w pobliżu Brzegu Dolnego. – Tam ludzie także nie kryją swoich obaw wobec koreańskiej instalacji, jednak świadomość zagrożeń jest wśród tamtejszych mieszkańców zupełnie na innym poziomie, być może ze względu na wieloletnie sąsiedztwo zakładów chemicznych w Brzegu Dolnym – dodaje pełnomocnik.
Przypomnijmy, że Koreańczycy chcieli stworzyć w Złotoryi 50 miejsc pracy – na początek. – Nie ukrywaliśmy, że inwestycja ma charakter rozwojowy i podzielona jest na 3 etapy. Dodatkowo była duża szansa, że Sungeel przyciągnie kolejnych inwestorów. I w Brzegu Dolnym są już prowadzone zaawansowane rozmowy dotyczące ściągnięcia następnej firmy – zdradza pełnomocnik.
Koreańczycy są przekonani, że zrobili wszystko, by oswoić złotoryjan ze swoim projektem. – Byliśmy transparentni, staraliśmy się wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Spotkaliśmy się z mieszkańcami i radnymi, pokazaliśmy im podobny zakład funkcjonujący już na Węgrzech. Podobnie zrobiliśmy w Brzegu Dolnym, jednak tam zastaliśmy całkiem inny klimat do rozmów. Współpraca z tamtejszymi radnymi i burmistrzem odbywa się na zupełnie innym poziomie, mieliśmy pole do dyskusji merytorycznej, nie miały znaczenia kwestie polityczne. W mojej ocenie w Złotoryi wpadliśmy w środek konfliktu politycznego między radnymi i burmistrzem, a to nie jest dobre podłoże do rozpoczynania inwestycji – podsumowuje dr Cuske.
Co dalej z decyzją środowiskową? Najprawdopodobniej trafi do szuflady, choć Koreańczycy teoretycznie mogą ją odsprzedać innej firmie chcącej prowadzić odzysk substancji z baterii na działce, z której sami zrezygnowali. – Obecnie w tej sprawie nie mogę przedstawić żadnych konkretów – odpowiada jednak pełnomocnik.
Wygląda więc na to, że Złotoryja straciła szansę na kilkaset nowych miejsc pracy w bardzo dynamicznie rozwijającej się branży gospodarki. Czy miastu odbije się to czkawką w przyszłości, gdy nadejdą „chudsze lata”? Czas pokaże.
Faktem jest, że złotoryjski rynek pracy pozostawia wiele do życzenia. Wg informacji z Urzędu Miejskiego w Złotoryi, przygotowanej na podstawie danych ze skarbówki, w 2020 r. poza terenem naszego miasta pracowało 4747 złotoryjan (w latach wcześniejszych liczba ta oscylowała wokół 3 tys. osób). Dojeżdżali najczęściej do Legnicy, Legnickiego Pola, Lubina, Polkowic, Bolesławca czy Wrocławia. Tymczasem na miejscu pracowało tylko 2784 mieszkańców. To stawia Złotoryję w roli sypialni dla ośrodków przemysłowych.
Przeciętny dochód pracowników zatrudnionych w Złotoryi wynosił w 2020 r. 37 999,78 zł, a poza Złotoryją 40 784,76. To pokazuje, że nasz rynek pracy jest ubogi nie tylko w kwestii liczby miejsc pracy, ale również pod względem osiąganych wynagrodzeń. W tym samym okresie 5559 mieszkańców Złotoryi osiągnęło roczny dochód mniejszy niż 31 200 zł, czyli poniżej kwoty wynikającej z płacy minimalnej. To może świadczyć o tym, że duża część tych osób pracowała za tzw. najniższą krajową, nie przepracowała pełnego roku, chwytała się prac dorywczych lub pracowała w szarej strefie.
– Dlatego jest mi szkoda, że tak beztrosko, a nawet przy uciesze niektórych osób pozbyliśmy się poważnego koreańskiego inwestora, który, jak dzisiaj się dowiaduję, będzie zatrudniał już nie 50, a 150 osób – przyznaje burmistrz Pawłowski. – Każde nowe miejsce pracy w Złotoryi jest cenne, bo dzięki temu mieszkańcy nie muszą tracić czasu i pieniędzy na dojazdy, rośnie presja płacowa na lokalnych pracodawców, więcej pieniędzy jest wydawanych w mieście, a to napędza lokalną koniunkturę.