Inwestor z Korei chce się spotkać z radnymi i spróbować rozwiać ich wątpliwości co do zakładu utylizacji baterii, który zamierza wybudować w strefie pod Wilczą Górą. Nie wiadomo jeszcze na 100 procent, jaką formę będzie miało spotkanie w związku z nowymi obostrzeniami covidowymi. Burmistrz chciałby, żeby było transmitowane w sieci, a pytania mogli zadawać również mieszkańcy. Wczoraj do urzędu wpłynęła petycja od osób sprzeciwiających się inwestycji. Zamieszanie wokół koreańskiej fabryki prawdopodobnie odbije się Złotoryi dużą czkawką.
Robert Pawłowski przekazał dziś radnym mało optymistyczne informacje z ostatnich godzin dotyczące planowanych w naszym mieście zagranicznych inwestycji. – Pierwsza informacja taka, że fabryki czekolady już prawdopodobnie nie mamy w Złotoryi, dzięki temu, że niektórzy mieszkańcy na tyle dbali o dobro tej firmy, że wysłali maile, którymi skutecznie wystraszyli inwestora. Jeśli chodzi o koreańską firmę, widzę duże wahanie, w środę mieliśmy wręcz informację, że rezygnują, potem poprosili o bezpośrednie spotkanie z radą miejską – relacjonował na dzisiejszej sesji.
Burmistrz rozmawiał z Koreańczykami wczoraj. Omówione zostały sporne kwestie. Przekazał im, że w tej chwili nastawienie części mieszkańców jest takie, że nie jest w stanie ich przekonać do inwestycji. Dlatego pojawił się pomysł na spotkanie z radnymi.
Miało się ono odbyć w najbliższy poniedziałek o godz. 15 w ośrodku kultury, ale ratuszowi szyki pokrzyżowały ogłoszone dziś w związku z rozwojem epidemii kolejne obostrzenia. Zrodził się więc pomysł, żeby spotkanie zorganizować w formie wideokonferencji. – Musimy jeszcze to uzgodnić z drugą stroną. W piątek chcę omówić szczegóły z Koreańczykami – tłumaczył w czwartek burmistrz.
Zamysł jest taki, żeby spotkanie było transmitowane w internecie i mogli w nim uczestniczyć także mieszkańcy Złotoryi, przynajmniej ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia w tej sprawie. Te osoby, które chciałyby zabrać głos, mogłyby się zalogować na platformie Zoom. – Musi być jednak na to zgoda koreańskiego partnera. W piątek przekażę bardziej konkretne informacje – zapowiedział Pawłowski.
Radni chcą się spotkać z przedstawicielami inwestora. Perspektywa rozmów z Koreańczykami skłoniła ich do odrzucenia na dzisiejszej sesji wniosku Pawła Maciejewskiego dotyczącego tego, żeby rada ustosunkowała się w głosowaniu, czy jest „za” czy „przeciw” budowie instalacji do odzysku substancji z baterii na strefie. Przeciwna odrzuceniu wniosku była tylko Barbara Zwierzyńska. – Chyba właśnie rozmydlamy decyzję rady, która została wyrażona na piśmie kilka dni temu, i myślę, że powinna być wyrażana na podstawie lektury dokumentów, które już mamy, a nie czekania na spotkanie, na którym wiadomo, że inwestor będzie nas uspokajał – powiedziała podczas głosowania nad wnioskiem.
Zwierzyńska zabrała też na sesji głos w sprawie informacji dotyczących planowanego zakładu, które pojawiły się ostatnio w mediach. – Chciałabym się odnieść do półprawd i nieprawd ze strony pana burmistrza. Pierwsza rzecz to film, który zaprezentowany został w kilku miejscach przy publikacjach na temat fabryki. Nie pochodzi z zakładu SungEel, tylko zupełnie innej fabryki z Niemiec. SungEel nie ma żadnej fabryki ani nawet oddziału w tym kraju, operuje za to w Chinach, Indiach, Malezji, Stanach Zjednoczonych. To nie ta fabryka, nie ta firma i nie ten proces, bo film pokazuje fabrykę niemiecką, która od początku do końca przetwarza odpady, a u nas końcowym etapem projektu będzie tzw. czarny pył – zaznaczyła radna.
Zwierzyńska nie zgodziła się też ze stwierdzeniem burmistrza, że zakład Koreańczyków pod względem zagrożenia można porównać do zwykłej stacji paliw. – Nieprawda, bo w raporcie jest napisane, aczkolwiek zlekceważone, zagrożenie wybuchem. Paliwo ma klasę II czy B, jeśli chodzi o niebezpieczeństwo, natomiast baterie są o 2 klasy niżej, zwłaszcza jeśli jest tam lit, to może dojść do nagłych wybuchów. Przypominam, że to nie będą sprawne akumulatory, tylko uszkodzone, a niebezpieczeństwo z bateriami jest zwłaszcza wtedy, gdy są uszkodzone mechanicznie. Przedstawiciel inwestora i burmistrz wielokrotnie powtarzali, że podobna fabryka działa od wielu lat na Węgrzech i to daje poczucie bezpieczeństwa, bo tam się nic nie stało. Fabryka na Węgrzech została otwarta w 2019 r. To bardzo krótki okres. Trzeba wziąć pod uwagę to, że i w Chinach, i w Indiach, i w Malezji, i na Węgrzech kontrola obywatelska nie do końca działa. Jeśli chodzi o emisję, o zagrożenie rozszczelnienia linii produkcyjnej – w raporcie wyraźnie jest napisane, że nie będzie stałego monitoringu emisji. I wiele, wiele innych szczegółów, które się ze sobą nie zgadzają i wcale nie powodują większego poczucia bezpieczeństwa – wyliczała.
Burmistrz Pawłowski chciał się odnieść do zarzutów radnej, ale… nie pozwolił mu na to przewodniczący Waldemar Wilczyński.
Wczoraj do burmistrza trafiła petycja od mieszkańców w sprawie zakładu, który proszą o uwzględnienie ich głosu przy podejmowaniu decyzji. Czytamy w niej: „(…) wyrażamy formalny sprzeciw i brak zgody społecznej dla budowy instalacji do odzysku substancji z odpadów baterii i modułów litowo-jonowych (…) nie chcemy narażać swojego zdrowia i życia ani tracić walorów środowiskowych naszego miasta i okolic. (…) Oczekujemy, że Burmistrz Miasta Złotoryja na pierwszym miejscu stawia zdrowie i bezpieczeństwo Mieszkańców, którzy go wybrali, a nie interesów inwestorów, których nie chcą inne lokalizacje” (pełna treść znajduje się TUTAJ).
Petycję podpisało online 871 osób, jest też 20 podpisów na listach papierowych. Nie wiemy, czy to tylko mieszkańcy Złotoryi czy także osoby spoza miasta (listy poparcia są zanonimizowane), jednak komentarze umieszczane przy nazwiskach wydają się wskazywać na tę drugą możliwość.
Przypomnijmy, że Złotoryja liczy ok. 14,5 tys. mieszkańców. Grupa facebookowa, na której można było znaleźć petycję, skupia 6,7 tys. członków.