Kreatywność złotoryjan w wymyślaniu nazw ulic przejdzie do legendy. Wczorajsza komisja gospodarcza pokazała, że jest wręcz nieograniczona. Na stole pojawiły się kolejne propozycje z adresami dla budynków, które powstają na osiedlu w rejonie ul. Jerzmanickiej. Jak mówi jednak stare przysłowie, od przybytku głowa nie boli. Radnym ta obfitość pozwoliła nawet dostrzec zalety propozycji, ku której skłaniali się od początku. Wyszli z klinczu i w końcu zdecydowali, i to jednomyślnie. Ku uciesze dewelopera.
Dotąd spór o nazwy ulic, o którym pisaliśmy już na naszym portalu kilkukrotnie, toczył się pomiędzy dwiema wersjami: tzw. kresową – chronologicznie pierwszą – z takimi nazwami jak Wileńska, Lwowska, Tarnopolska i Stanisławowska, oraz nawiązującą do kamieni szlachetnych, którą kilka miesięcy temu zaproponował deweloper budujący kompleks mieszkaniowy pod nazwą Złota 9. Tak zrodziły się ulice: Diamentowa, Rubinowa, Szmaragdowa i Szafirowa.
Radni miejscy już dwukrotnie wcześniej mieli ogromny problem z wyborem pomiędzy nazwami kresowymi a jubilerskimi. Gdy więc w piątek na komisji pojawiły się kolejne opcje, wydawało się, że z tego „ulicznego labiryntu” nie wyjdą do świąt.
Trzecią wersję nazewnictwa – po konsultacji z prof. Andrzejem Grodzickim, ekspertem od dolnośląskiej mineralogii – zdecydował się przedstawić burmistrz Robert Pawłowski. Poszukując kompromisu, zaproponował nazwy od kamieni szlachetnych, ale tych, które rzeczywiście odnajdywano w Złotoryi i najbliższej okolicy. Trzeci zestaw ulic brzmiał więc: Szafirowa, Rubinowa, Hiacyntowa i Topazowa.
Swoją propozycję złożyła także Barbara Zwierzyńska, która kamieniom mówiła tak, ale tym najbardziej kojarzącym się ze Złotoryją i niekoniecznie szlachetnym. Stąd nazwy: Agatowa, Bazaltowa, Kryształowa i Ametystowa.
Ale na tym nie koniec. Bo był też piąty projekt uchwały, złożony przez klub radnych skupionych wokół Pawła Okręglickiego i Eugeniusza Pożara. Przy czym w tym wypadku chodziło bardziej o intencję niż konkretną propozycję. A mianowicie o to, aby teraz przyjąć sugestie dewelopera, a w przyszłości kolejne ulice na osiedlu nazywać już po kresowemu, ale stosując nie nazwy miast z Kresów, lecz określenia grup ludności przesiedlonej ze wschodu (np. ul. Kresowiaków czy ul. Sybiraków).
Uff!... Zdaje się, że to już wszystkie wersje.
Dyskusja? Tym razem okazała się dużo bardziej konstruktywna niż dwie poprzednie. Poza radnymi i burmistrzem wzięli w niej też udział Agnieszka Młyńczak i Roman Gorzkowski z komisji opiniodawczej ds. nazewnictwa ulic, Danuta Sosa – przewodnicząca Koła Kresowian przy TMZZ, oraz Andrzej Olek z lubińskiej firmy ZUW Urbex, czyli przedstawiciel dewelopera. – Nie spodziewałbym się, że nazywanie ulic może budzić tyle kontrowersji – przyznał.
Gość z Lubina wytłumaczył radnym zwięźle, skąd jego firma wzięła takie, a nie inne nazwy dla swojej inwestycji. – Chcieliśmy za wszelką cenę użyć w nazwie osiedla określenia związanego ze złotem, bo to z nim Złotoryja kojarzy się najbardziej. 9 – bo mamy nadzieję, że z tylu budynków będzie się składało osiedle. Nazwy kamieni szlachetnych w ulicach stąd, że były obrabiane w złocie przez jubilerów. Jak więc widać, tworząc te nazwy, chcieliśmy być jak najbardziej z państwem i dla państwa, w życiu nie przyszło nam do głowy, żeby wam zaszkodzić. Te nazwy funkcjonują już jednak w naszych materiałach, dlatego proszę was, abyście przyjęli naszą propozycję – zwrócił się na koniec do radnych.
Radni – biorąc pod uwagę, ile deweloper w Złotoryi zainwestował i że odważnie przywraca do życia wielorodzinne budownictwo mieszkaniowe w naszym mieście – prośbie tej zadośćuczynili. Jednocześnie obiecali sobie, że kolejne ulice w tym rejonie, przy których ma powstać kilkadziesiąt domków jednorodzinnych, będą nazywali już na modłę kresową: albo od miast, albo od ludzi związanych z Kresami. Ale o tym zdecydują już podczas kolejnej dyskusji, na jednej z najbliższych komisji gospodarczych.
Będziemy więc mieć w Złotoryi ulice: Diamentową, Szmaragdową, Szafirową i Rubinową. Dla formalności uchwałę w tej sprawie trzeba teraz tylko „klepnąć” na najbliższej sesji. Najnowsza historia złotoryjskiej rady miejskiej pokazuje jednak, że od komisji do sesji wiele się jeszcze może wydarzyć…