Złotoryjanie poznali, że ci „mnisi” to takie całkiem normalne „ludziki” i można się z nimi zaprzyjaźnić – uważają franciszkanie, którzy prowadzą jedną ze złotoryjskich parafii już od 10 lat. W niedzielę świętowali powrót do naszego miasta po traumie jeszcze z czasów pruskich.
Równo 10 lat temu, 30 czerwca 2014 r., franciszkanie otrzymali w administrację parafię św. Jadwigi w Złotoryi. Przekazał im ją, wraz z symbolicznymi kluczami do klasztoru przy kościele, ówczesny bp legnicki Stefan Cichy. Franciszkanie starali się o to, by objąć jakąś wspólnotę parafialną w kierowanej przez niego diecezji, a wybór Złotoryi nie był przypadkiem – zakonnicy byli już mocno obecni w naszym mieście w przeszłości i po cichu marzyli, by wrócić do klasztoru przy murach obronnych – po ponad 200 latach nieobecności.
– Na początku było nas czterech. Mieliśmy bardzo dużo do zrobienia – podkreślał kilka dni temu w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” ojciec Bogdan Koczor, który od 10 lat pełni funkcję proboszcza (na zdjęciu po lewej). – Zmiana w parafii z księży diecezjalnych na ekipę zakonną była dużym wyzwaniem zarówno dla nas, jak i dla parafian. Musieliśmy chociażby przygotować dom, który kilkaset lat był klasztorem, a potem był domem dla księży diecezjalnych. Potrzebny był spory remont, żeby znowu mógł pełnić rolę klasztoru.
Ojciec Koczor uważa, że Złotoryja się zmieniła po przyjściu franciszkanów. – Obecność zakonników, którzy chodzą w habitach powoduje, że ludzie mają z nami styczność na co dzień. Nawet taki prozaiczny fakt, że w kaplicy klasztornej mamy otwarte okna i słychać nasze głosy, gdy jako wspólnota klasztorna odmawiamy brewiarz. Jest nas teraz siedmiu, a więc tego głosu trochę na zewnątrz słychać. Byliśmy zaskoczeni bardzo życzliwym przyjęciem ze strony ludzi. Ja osobiście poczułem się tak, jakbym po prostu dwa tygodnie temu wyjechał, a teraz normalnie po prostu wrócił. Do swoich – mówi proboszcz, który uważa, że przez te 10 lat zakonnikom udało się zbudować przyjazne relacje z mieszkańcami Złotoryi. – Można nas spotkać na ulicach, na Rynku, jesteśmy obecni w życiu tego miasta. Wzajemnie na siebie oddziałujemy i choć staramy się zachować swoją tożsamość i odrębność, to tak naprawdę chcąc być ze sobą, zapraszamy do „środka”. Klasztor się otworzył przez te lata, a ludzie poznali, że ci „mnisi” to takie całkiem normalne „ludziki” i można się z nimi zaprzyjaźnić.
Podobnego zdania jest Robert Pawłowski (na zdjęciu obok), który został burmistrzem w tym samym roku, w którym zakonnicy objęli złotoryjską parafię. Dziesięć lat pobytu braci mniejszych w Złotoryi podsumował podczas sesji naukowej pt. „Obecność franciszkanów na przestrzeni wieków w Złotoryi”, którą zorganizowano w kościele św. Jadwigi dziś po południu, na zakończenie jubileuszu.
– Przybycie franciszkanów do Złotoryi 10 lat temu obserwowali z ciekawością i nadzieją nie tylko ludzie związani z kościołem, ale i ci, którym do kościoła było dalej. Czy te nadzieje się spełniły i w naszej społeczności zaszły zmiany? Z mojego punktu widzenia, z perspektywy burmistrza miasta – tak – stwierdził Pawłowski. – Te furty klasztoru otworzyły się na oścież. Odbyły się pierwsze dożynki parafialne, później jarmarki bożonarodzeniowe. I to powodowało, że wokół tego klasztoru gromadzili się ludzie, którzy do tej pory szukali swego miejsca na ziemi, którzy mogli realizować swoje pasje właśnie tutaj, pod bacznym okiem ojców franciszkanów. I myślę, że ten wymiar duchowy, społeczny w tym wszystkim jest najważniejszy. I takim egzaminem, że ta społeczność złotoryjska dzięki obecności franciszkanów dojrzała, ewoluowała, był rok 2022, kiedy wybuchła wojna. Bez tego masowego ruchu mieszkańców przygotowanych przez cały ten proces, który zachodził tutaj przez ostatnie lata, trudno byłoby sobie nam poradzić z kryzysem uchodźczym. Jest to miejsce nie tylko kultu religijnego, ale i centrum działań społecznych, które miałem okazję i wielką przyjemność wspierać. Nie dlatego, że trzeba, lecz dlatego, że tu był wielki potencjał społeczny, a ludzie, którzy potrzebowali pomocy, znajdowali tę pomoc.
Pawłowski powiedział też o wymiarze materialnym obecności franciszkanów w Złotoryi, czyli murach klasztornych. – To jest nasze dziedzictwo kulturowe, bez względu na to, czy ktoś chodzi do kościoła czy nie. Ten obiekt po wielu latach znalazł takich prawdziwych gospodarzy, którzy nie dbają tylko o to, żeby dach nie przeciekał, ale patrzą do przodu; którzy nie tylko za pieniądze z datków, ale także własną pracą przywracają do dawnej świetności klasztor. I to cieszy, to należy wspierać – zauważył były burmistrz, który życzył wszystkim pokoju i dobra.
Jego wystąpienie poprzedziła prelekcja Romana Gorzkowskiego (na zdjęciu na dole), który przypomniał, że tak naprawdę franciszkanie są obecni w naszym mieście od blisko 800 lat, a przejęcie parafii św. Jadwigi dekadę temu było już drugim ich powrotem do Złotoryi. Zakon sprowadziła z Niemiec św. Jadwiga Śląska na początku XIII w. (najprawdopodobniej w 1232 r.). Bracia mniejsi opuścili klasztor ok. roku 1530, w okresie reformacji, gdy większość ludzi w Złotoryi przeszła na protestantyzm. Ponownie zadomowili się w nim na początku w 1704 r., w okresie rekatolizacji Śląska przez Habsburgów. Później przyszła jednak kasacja zakonu dokonana przez władze pruskie w 1810 r. i kolejna przerwa na ok. 200 lat – do 2014 r.
– Nie było franciszkanów, ale atmosfera związana z misją franciszkańską, pamięć o obecność franciszkanów cały czas istniała – zaznaczał złotoryjski historyk, przypominając m.in. o przynależności złotoryjan do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich czy nazwaniu w latach 90. XX w. jednej z ulic w pobliżu klasztoru ulicą Franciszkańską.
Podczas sesji naukowej w kościele głos zabrała również Kazimiera Tuchowska (na zdjęciu tytułowym), prezeska Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej, która w telegraficznym skrócie przedstawiła, jak powrót franciszkanów zdynamizował działalność kierowanej przez nią organizacji i jak wiele udało się regionalistom zrobić wspólnie z zakonnikami. – Od kiedy wrócili, Rajdy Jadwiżańskie zawsze zaczynają się w kościele i zawsze są dobre słowa od ojca Bogdana Koczora, nawet jak leje deszcz – mówiła.
Dodajmy, że niedzielne obchody jubileuszu rozpoczęły się mszą św. w intencji franciszkanów i całego miasta. Świętowanie miało też wymiar muzyczny – po południu odbyły się trzy koncerty: muzyki organowej w wykonaniu Marka Fronca z Legnicy, złotoryjskiego zespołu Rota oraz muzyki poważnej zaprezentowanej przez absolwentów szkoły muzycznej w Jeleniej Górze.
– Warto było czekać 10 lat na taką artystyczną ucztę – podsumował występy o. Koczor.