Kino Aurum wspólnie ze Stowarzyszeniem Kin Studyjnych zaprasza na „Krótką historię polskiego kina, część II: twórcy osobni”.
Przegląd zawiera wybitne dzieła stworzone przez twórców, którzy nie wpisywali się w wiodące nurty, często stronili od grup twórczych czy formacji artystycznych. Byli swoistymi wolnymi elektronami, których filmy posiadały pewien osobisty sznyt. Były nie do pomylenia z dziełami kogokolwiek innego, autorskie, osobne.
Tacy twórcy i twórczynie, często działający na marginesie i podążający własnymi ścieżkami, po latach zyskiwali status wizjonerów. I faktycznie pchali polskie kino na nowe, niezbadane ścieżki.
Ich filmy, mimo, że często nie dające się prosto zaszufladkować, nieoczywiste i zaskakujące, nadal olśniewają świeżością formy i prawdziwie autorskim wymiarem. W przeglądzie znalazły się zarówno odważne eksperymenty formalne jak i nieoczywiste filmy gatunkowe. Dzieła kultowe i zapomniane arcydzieła. Ale przede wszystkim filmy, które, także dzięki wspaniałej cyfrowej rekonstrukcji, nadają się idealnie do ponownego odkrycia w kinach.
Na pierwsze spotkanie cyklu zapraszamy 26 lutego, o godz. 17. Wstęp wolny.
W programie „Ostatni dzień lata”, reż. Tadeusz Konwicki, 1958. Czas trwania: 59 minut.
Opis:
Ona (I. Laskowska) i on (J. Machulski) spotykają się na nadmorskiej plaży. Kobieta jest dojrzalsza, ale zarazem ostrożniejsza. To jej ostatni dzień nad morzem. Mężczyzna jest młody, wrażliwy, szuka jej bliskości.
Ona mocno stąpa po ziemi, on wydaje się nie z tego świata. Przelatujące nad nimi odrzutowce przypominają grozę wojny.
Na plaży nie ma nikogo. Bohaterowie w ciągu 6 godzin przybliżają się do siebie i oddalają, co mistrzowsko podkreśla kompozycja ujęć i proporcje sylwetek w kadrach.
Historia, której nie da się opowiedzieć, bo cała jest nastrojem zapisanym w ruchomych obrazach. Debiut Tadeusza Konwickiego, pisarza był pierwszym polskim filmem nowofalowym, powstałym równolegle do francuskiej Nouvelle Vague.
Konwicki jako kierownik literacki Zespołu Filmowego KADR zdobył się na eksperyment na marginesie swoich obowiązków, z minimalną ekipą i mikrobudżetem. Zaangażował rodzinę Laskowskich: Jana – operatora, Jerzego – kierownika produkcji, Irenę – aktorkę, a nawet ich matkę. Muzykę podał Adam Pawlikowski, aktor meloman, pamiętny Andrzej z „Popiołu i diamentu”. Reżyser osiągnął tak ciekawe rezultaty, że kontynuował karierę filmową w wybitnej formie kina autorskiego. Film zdobył Grand Prix na festiwalu filmów eksperymentalnych w Wenecji i na EXPO ’58 w Brukseli.