W wyborach do senatu w okręgu „złotoryjskim” na głosujących czeka pewna pułapka, w którą mogą wpaść mniej świadomi wyborcy. Jak oddać głos, żeby był ważny? Czy głosowanie w wyborach parlamentarnych i referendum można od siebie oddzielić? Czego nie wolno robić z kartą? Wyjaśniamy.
W niedzielę 15 października będziemy mieli 14 godzin na oddanie głosu. Lokale wyborcze są otwierane o godz. 7 i zamykane o 21. Złotoryjanie będą mogli zagłosować w 11 miejscach. Lokale zostały umieszczone na terenie: przedsiębiorstwa Vitbis, ZOK-u, ogólniaka, hali „Tęcza”, SP nr 1, ZSZ, przedszkola przy ul. Górniczej, urzędu pracy, żłobka miejskiego oraz dwóch szpitali: powiatowego i wojewódzkiego. W tabeli pod tekstem można sprawdzić, jakie ulice są przypisane do poszczególnych obwodów głosowania.
Pamiętajmy, aby do lokalu wyborczego zabrać ze sobą dowód tożsamości (na terenie Polski można użyć także mDowodu) i najlepiej także własny długopis.
SEJM
Chcąc zagłosować w wyborach do parlamentu, otrzymamy w lokalu dwie karty z kandydatami: jedną do sejmu, drugą do senatu. Na karcie do sejmu będzie 158 nazwisk – będą one pogrupowane zgodnie z przynależnością do jednego z siedmiu komitetów wyborczych, które reprezentują.
Stawiamy znak „X” w kratce przy nazwisku tylko jednego kandydata – wtedy nasz głos będzie na pewno ważny. Głos będzie się też liczył, jeśli umieścimy „X” przy więcej niż jednym nazwisku – ale tylko wtedy, jeśli będą to kandydaci z jednej listy (tego samego komitetu). W takim przypadku nasz głos zostanie zaliczony dla kandydata znajdującego się wyżej na liście. Jeśli zaznaczymy kandydatów z różnych komitetów, wtedy głos będzie nieważny. Nieważny będzie też wtedy, jeśli nie postawimy „X” przy żadnym nazwisku.
W wyborach do sejmu głosujemy przede wszystkim na komitet. Wszystkie głosy na poszczególne listy będą zliczane i na tej podstawie będą przydzielane mandaty poszczególnym partiom. Znak „X” przy nazwisku wskazuje jedynie, któremu kandydatowi dajemy pierwszeństwo przy podziale mandatów. Jeśli komitet uzyska liczbę głosów wystarczającą do zdobycia miejsca w sejmie, otrzyma je ten kandydat z listy, który zdobył największe poparcie w okręgu.
SENAT
Zupełnie inną wartość ma znak „X” przy osobach walczących o mandat senatora. Wybory do senatu, inaczej niż wybory do sejmu, odbywają się bowiem w okręgach jednomandatowych. Tu wszystko przebiega więc teoretycznie prościej – ten kandydat, który zdobędzie najwięcej głosów, wygrywa mandat do wyższej izby parlamentu.
Złotoryja w wyborach do senatu jest przypisana do okręgu nr 1 (jeleniogórskiego). Na karcie, którą otrzymamy w lokalu wyborczym, będziemy mieli sześciu kandydatów do wyboru na senatora. Ale uwaga – nazwy komitetów, z których startują, mogą być mylące dla większości wyborców i sugerować, że ugrupowania opozycyjne wystawiły osobno swoich kandydatów. Wyraźnie więc zaznaczmy: Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica popierają w naszym okręgu wspólnego kandydata w ramach tzw. paktu senackiego. To Marcin Zawiła, były prezydent Jeleniej Góry i radny sejmiku dolnośląskiego. Reprezentuje on zarówno KO, jak i Nową Lewicę oraz PSL i Polskę 2050 Szymona Hołowni.
Tymczasem na karcie wyborczej znajdziemy komitety, które – używając terminologii handlowej – moglibyśmy nazwać „podróbkami”. To KW Nasza Lewica i KW Polska 2050. Nie mają one nic wspólnego z Nową Lewicą Włodzimierza Czarzastego ani Polską 2050 Szymona Hołowni. Prawdopodobnie zostały zgłoszone po to, żeby podebrać trochę głosów wyborców głosującym na opozycję – ci mniej świadomi z nich mogą się nabrać na nazwy komitetów łudząco przypominające oryginały.
REFERENDUM
W niedzielę 15 października odbędzie się również referendum ogólnokrajowe. Głosowanie w referendum przeprowadzą te same obwodowe komisje wyborcze co wybory do sejmu i senatu. Możemy więc wziąć udział jednocześnie w dwóch głosowaniach i otrzymać od członka komisji 3 karty: jedną do sejmu, jedną do senatu i jedną z czterema pytaniami referendalnymi. Karty nie powinny być ze sobą w jakikolwiek sposób spięte.
Część wyborców otwarcie jednak przyznaje, że choć pójdą do urn wyborczych, nie chcą brać udziału w referendum, które przez wielu Polaków odbierane jest jako element kampanii wyborczej prowadzonej przez sprawujące władzę Prawo i Sprawiedliwość. Co w takiej sytuacji? Czy można odmówić wzięcia karty referendalnej?
Tak – ponieważ przepisy prawa stanowią, że nie można zmusić wyborcy do głosowania. Wyborca może zatem nie przyjąć karty referendalnej i – zanim się podpisze na liście – poprosić członka komisji, by odnotował przy jego nazwisku odmowę przyjęcia karty do referendum. Taki krok oznacza, że nie bierze udziału w referendum, a tym samym nie jest liczony do frekwencji wyborczej, która musi wynieść 50 proc. uprawnionych do głosowania, aby referendum miało wynik wiążący.
Przyjęcie karty – cokolwiek później na niej zaznaczymy – oznacza, że jest się wliczonym do frekwencji. Co ważne, karty raz przyjętej nie można komisji zwrócić. Nie można jej też wynieść z lokalu wyborczego – to wykroczenie. Nie powinno się też karty przedzierać. Natomiast jeśli komisja znajdzie wśród innych kart w urnie kartę całkowicie przedartą na dwie lub więcej części, nie bierze jej pod uwagę przy obliczeniach – tak mówią wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej dla komisji obwodowych.
Zatem podsumowując: dla tych, którzy nie chcą brać udziału w referendum, najbezpieczniej będzie użycie formułki „odmawiam przyjęcia karty do głosowania” i dopilnowanie, by komisja to w odpowiedni sposób odnotowała w spisie wyborców.
fot. Pexels