Rock zgrabnie opakowany w gorące rytmy flamenco, a na dokładkę kilka piosenek, które znajdą się na najnowszej płycie Maryli Rodowicz – w niedzielę złotoryjanie mieli okazję pobyć z kulturą u nas niepospolitą. Zapewnił to Witek Łukaszewski, charyzmatyczny wirtuoz gitary, który przyjechał do Złotoryi ze swoim koncertem.
Warto było wczoraj po południu zajrzeć na Rynek, bo to była niepowtarzalna okazja, by posłuchać i zobaczyć nietypowego połączenia dwóch gatunków muzyki, ale też i tańca. Pomysłodawcą tego miksu rocka z flamenco jest Witek Łukaszewski, uznany polski gitarzysta i wokalista. Grał i śpiewał dla złotoryjskiej publiczności nie tylko ballady hiszpańskie, ale też flamenco polskie, wykonując przebój Tadeusza Woźniaka „Tren o róży”.
Gitarzyście towarzyszyła Angelika Bobkowska, jedna z najlepszych tancerek flamenco w Polsce, a na co dzień – kapitan Wojska Polskiego. Nie tylko tańczyła, miarowo wybijając stopami w charakterystyczny sposób rytm na specjalnej desce ułożonej na złotoryjskim bruku, ale grała również na instrumentach perkusyjnych. Flamenco to taniec zmysłowy, pełen energii i temperamentu – i tak też było w niedzielne popołudnie w Rynku, mimo że pogoda była mało hiszpańska.
Łukaszewski ograniczył się nie tylko do śpiewu. Między kolejnymi utworami przywoływał anegdotki ze świata muzyki, opowiadał o Hiszpanii i jej kulturze, a także wychodzeniu tego kraju z konserwatyzmu i zaścianka Europy po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Odwoływał się przy tym do obecnej sytuacji społecznej w Polsce, nie unikając odważnych i dosadnych stwierdzeń.
Ale nie samym flamenco autor wczorajszego koncertu żyje. Jest również znanym kompozytorem, nagrywa i współpracuje z najlepszymi muzykami w Polsce. Napisał muzykę i teksty na ostatni album Maryli Rodowicz „Ach świecie…”, który w 2018 r. zdobył status złotej płyty. Wczoraj w Złotoryi zaśpiewał jeden z przebojów z tego wydawnictwa, utwór „W sumie nie jest źle”. Łukaszewski stworzył też kilka piosenek, które mają się znaleźć na najnowszej płycie królowej polskiej estrady. Dwie z nich: „Maleńka” i „Pochwała prostoty” prapremierowo wykonał w złotoryjskim Rynku, przekazując z nich bardzo proste prawdy o życiu. Ten drugi utwór ma szansę stać się hymnem na trudny kryzysowy czas, w który wchodzimy…
„Chociaż wszystko już było, zawsze czekamy na miłość, chociaż wszystko już mamy, na miłość zawsze czekamy. Czemu tak? No bo tak” – śpiewał artysta. I dalej: „Nie święci garnki lepią póki co, nie święci biedę klepią póki co, nie trzeba nam manny z nieba, wystarczy kawałek chleba. Nie święci garnki lepią, nie święci biedę klepią, chcesz z babką przebywać w niebie, nie rzucaj drugiego w potrzebie”.
Filtry