Spokój mieszkańców budynku przy placu Reymonta 8 w Złotoryi jest notorycznie zakłócany przez aspołeczne zachowanie jednego z lokatorów.
Mężczyzna zaczął demolować klatkę schodową oraz otoczenie budynku. Jego poczynania są nie tylko kosztowne (wielokrotne naprawy zniszczonych drzwi wejściowych do klatki schodowej oraz ciągłe wymiany uszkodzonych zamków do drzwi zarówno wejściowych jak i piwnicznych), ale także zagrażające bezpieczeństwu ludzi (mężczyzna otwierał skrzynki od gazu). Niedawno wyrzucił przez okno żyrandol oraz panele podłogowe. Spowodowało to uszkodzenie 4 zaparkowanych przy „jamniku” samochodów. Sam także chciał wyskoczyć przez okno. – Siedział na parapecie swojego mieszkania (2. piętro – dop. red.) i groził, że to zrobi. Tu się dzieją cuda. Boimy się o swoje życie. Niedawno chciał nam podpalić wycieraczki. Grzebie w skrzynkach gazowych. Sąsiadki czasami muszą brać urlop w pracy, gdyż są niewyspane z powodu jego hałasowania. Dodatkowo wydzwania nocami po naszych domofonach, gdyż zapomina kluczy – skarżą się lokatorzy.
Sąsiedzi mężczyzny uważają, że może być chory psychicznie – Chodzi z zatyczkami w uszach, gdyż twierdzi, że słyszy różne głosy – mówią.
Czy w związku z tym nie powinien trafić do szpitala psychiatrycznego?
Złotoryjski MOPS uważa, że zrobił, co mógł, aby mężczyzna tam trafił. Niestety gdy zdecydowano się na jego hospitalizację, okazało się, że pilnie wymaga innego leczenia i trafił do szpitala, ale nie wojewódzkiego, tylko powiatowego, na oddział chirurgiczny. Po podleczeniu został przewieziony ponownie do szpitala psychiatrycznego, gdzie nie został przyjęty.
Próbowaliśmy się dowiedzieć w Wojewódzkim Szpitalu Psychiatrycznym w Złotoryi jakie są zasady przyjmowania pacjentów na leczenie psychiatryczne, jednak ze względów na tajemnicę lekarską oraz ochronę danych osobowych nie udzielono nam takiej informacji.