Dwaj bezdomni raczyli się alkoholem podczas nabożeństwa w kościele Mariackim w Złotoryi. Nie reagowali na uwagi wiernych, więc musiała przyjechać policja. Według księży to nie pierwszy przypadek libacji alkoholowej w największej ze złotoryjskich świątyń. Duchowni o pomoc w tej sprawie zwrócili się do wiernych.
Do zdarzenia doszło w piątek 5 lutego. Policję wezwała jedna z uczestniczek nabożeństwa, której nie spodobało się zachowanie dwóch mężczyzn. Nic sobie nie robili z tego, że obok modlili się ludzie – pili alkohol, a na uwagi reagowali wulgarnymi słowami. „Imprezkę” zakończył dopiero patrol policji, który przybył na miejsce. Funkcjonariusze wyprowadzili mężczyzn ze świątyni. Okazało się, że nie mają miejsca stałego zamieszkania i figurują w ewidencji bezdomnych. Po przeprowadzeniu niezbędnych czynności policjanci pozwolili im się oddalić, najprawdopodobniej jednak nie unikną kary.
– Mężczyźni popełnili cztery wykroczenia, chodzi m.in. o spożywanie alkoholu oraz używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym. Funkcjonariusze zdecydowali się skierować do sądu wniosek o ich ukaranie – mówi sierż. sztab. Dominika Kwakszys, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi.
Parafianka, wzywając stróżów prawa, wzięła sobie do serca apel księży z parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, którzy problem pijaków śpiących w konfesjonałach i spożywających alkohol w ławkach kościelnych, dekujących się na emporze i załatwiających potrzeby fizjologiczne w kątach świątyni oficjalnie zasygnalizowali podczas ogłoszeń parafialnych w ostatnią niedzielę stycznia.
„Od grudnia systematycznie tzw. element złotoryjski w kościele urządza sobie libacje alkoholowe. Kilkukrotnie nastąpiły próby kradzieży. Kradną świeczki w świecznikach i świece ołtarzowe. Pijani śpią na ławkach i w konfesjonałach (…). Próbują zrobić noclegownię z kościoła oraz zanieczyszczają kościół. Obawiamy się, że pijani mogą być przyczyną nie tylko profanacji i zniszczeń w kościele, ale nie daj Boże wywołania pożaru. Stąd apel do wszystkich, którym leży dobro świątyni z takim trudem wyremontowanej przez parafian: jako obywatele i ludzie wierzący zgłaszajcie te incydenty na policję i straż miejską. Obrońmy kościół przed dewastacją i nieodpowiedzialnym zachowaniem ludzi z marginesu społecznego. Jest to nasze wspólne dobro jako obiekt zabytkowy i sakralny. Zwracamy się przede wszystkim z apelem do straży miejskiej i policji: pomóżcie nam, ludziom wierzącym, o zadbanie i porządek oraz powagę tego miejsca” – apelowali księża 2 tygodnie temu na zakończenie niedzielnych mszy św.
O tym, że zakończony interwencja policji przypadek z 5 lutego nie był jednostkowy, świadczy tytułowe zdjęcie, które pod koniec stycznia tego roku zrobił w kościele Mariackim Przemysław Markiewicz. Widać na nim bezdomnego śpiącego na ławce, obok stoi niepełna butelka z żółtym płynem. To osoba znana służbom miejskim, która ma duży problem z nadużywaniem alkoholu.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, w grudniu w kościele doszło do dosyć groteskowej sytuacji. Mianowicie jedna z parafianek, która przyszła do świątyni jeszcze przed nabożeństwem, usłyszała szemranie w konfesjonale. Zdziwiła się, bo w środku nie świeciło się światło, które zazwyczaj towarzyszy spowiedzi. Podeszła więc do zakrystii, by się upewnić, czy księża już spowiadają, ale wywołała tam konsternację. Po chwili okazało się, że „szemranie” to nie odgłos modlitwy czy formułka rozgrzeszenia, lecz… chrapanie bezdomnego, który spał w środku.
Osoby pijane i bezdomne mają dość łatwy dostęp do największego złotoryjskiego kościoła, ponieważ jako jeden z nielicznych w naszej diecezji otwarty jest dla wiernych i turystów przez cały dzień. – Sądzimy, że w tym trudnym czasie pandemii jest to bardzo ważna i dobra rzecz. Nie chcemy zamykać kościoła w ciągu dnia – podkreślają kapłani. Dlatego na razie, poza apelem do parafian, zdecydowali się na zamontowanie dodatkowych zabezpieczeń przed osobami z marginesu społecznego, które próbują z kościoła próbują sobie zrobić noclegownię i miejsce libacji: pozamykali na klucz konfesjonały i zamontowali kratę na wejściu na emporę, na której gra schola parafialna.
Wg danych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Złotoryi w naszym mieście na koniec stycznia tego roku były 22 osoby bezdomne, przy czym tylko 3 z nich jak dotąd zdecydowały się na oferowany przez służby socjalne pobyt w schronisku w Zgorzelcu (na marginesie – jedna z nich to wyżej wspomniany mężczyzna, który spał w konfesjonale). Iwona Pawlus, dyrektorka MOPS-u, stanowczo podkreśla, że gmina miejska nie zostawia bezdomnych samych sobie.
– Każda taka osoba, która zgłosi się do nas i która wyrazi taką chęć, otrzyma od nas miejsce w schronisku dla bezdomnych. Gmina ma na to zabezpieczone środki finansowe, jak trzeba, to nawet dowieziemy taką osobę do Zgorzelca – zapewnia.
Dzienny pobyt jednego bezdomnego w schronisku kosztuje budżet miasta 30 zł, do tego trzeba doliczyć 10 zł za wyżywienie. Pani dyrektor zapewnia, że w Zgorzelcu osoby bezdomne mają bardzo dobre warunki bytowe, bo schronisko znajduje się w budynku byłej szkoły. Dlaczego więc tylko 3 osoby zgłosiły chęć pobytu w ośrodku?
– Odpowiedź jest oczywista: bo znaczna większość naszych bezdomnych to osoby uzależnione od alkoholu. A w schronisku jest regulamin pobytu, który jasno mówi, że trzeba tam zachować trzeźwość – tłumaczy Iwona Pawlus.
MOPS oferuje bezdomnym także pomoc w wyjściu z nałogu i terapię stacjonarną. Ale tu natrafia na duży opór. – Czasem niektórzy deklarują, że podejmą się leczenia, lecz na deklaracjach się kończy. Gdy przychodzi do konkretów, zaczynają nas unikać. Wybierają życie w nałogu – dodaje dyrektorka MOPS-u.
fot. Przemysław Markiewicz