Na drodze wojewódzkiej 364 w Kozowie zamontowany został wyświetlacz informujący o przekraczaniu prędkości. Niestety długo nikomu nie posłużył, gdyż został skradziony.
Kilka miesięcy temu grupa mieszkańców Kozowa skierowała do wójta gminy Złotoryi petycję, w której prosiła o zamontowanie interaktywnego znaku z radarem prędkości. Podpisało się pod nią niemal 200 osób.
Chodzi o skrzyżowanie przy stacji PKP w Kozowie, na trasie ze Złotoryi do Legnicy. Nie ma tam przejścia dla pieszych. „(…) gdyby istniało i było oznaczone umożliwiłoby bezpieczne przechodzenie przez jezdnię do przystanku autobusowego w kierunku Złotoryi. Obecnie, również dojście do przystanku w kierunku Legnicy, jest zadaniem karkołomnym ze względu na wielkie natężenie ruchu samochodowego. Znaczną część pasażerów korzystających z obu wspomnianych przystanków stanowi młodzież szkolna. Jej powrót do szkół po ustaniu pandemii ponownie nasili problem” – pisali autorzy petycji.
Ostatecznie znak został zamontowany na początku września. Jak dowiedzieliśmy się od Krzysztofa Kielara, inspektora ds. inwestycji, dróg i zamówień publicznych w urzędzie gminy Złotoryja, koszt montażu wyniósł ok. 12 tys. zł. – Od pierwszych dni widać było poprawę i zwolnienie prędkości przez kierujących, którzy jechali w kierunku Legnicy – napisał do naszej redakcji jeden z mieszkańców Kozowa. Niestety jego radość i spokój nie trwały zbyt długo, gdyż w listopadzie znak został skradziony.
Sprawą zajęła się policja, która prowadzi postępowanie pod kątem kradzieży mienia. – Znak niewątpliwie spełniał swoje zadanie i szkoda, że został skradziony. Jeśli ktoś zauważył osobę zbytnio zainteresowaną tym znakiem, prosimy o kontakt z policją – mówi sierż. szt. Dominika Kwakszys, oficer prasowa KPP w Złotoryi.
Co mogło skusić złodzieja? Przecież znaku nie da się sprzedać. Być może połakomił się na akumulator lub panel słoneczny zasilający tablicę.
fot. Urząd Gminy Złotoryja