Czy Złotoryja będzie miała swój budżet obywatelski? Tego nadal nie wiadomo. Wczorajsze spotkanie burmistrza z mieszkańcami również nie przyniosło jednoznacznych wniosków i ostatecznej decyzji, na którą liczyli uczestnicy debaty. Na sali nie zabrakło za to ostrej wymiany zdań.
Przeszło 30 osób, w tym radni miejscy i powiatowi, pojawiło się wczoraj w sali klubowej ośrodka kultury, aby porozmawiać o budżecie partycypacyjnym. Rozmowy jako takiej jednak nie było. Natomiast pojawiło się wiele spornych kwestii i bardzo żywa, często niezwiązana z tematem dyskusja pomiędzy radnymi, mieszkańcami a burmistrzem. Okazało się także, że nie wszyscy jednakowo rozumieją znaczenie określenia „budżet obywatelski”.
Dyskusja wybuchła zaraz po wypowiedzi radnych: Władysława Grockiego i Agnieszki Zawiślak, którzy zarzucili burmistrzowi… zbyt monotonne wprowadzenie w temat spotkania, w którym włodarz miasta chciał przybliżyć zgromadzonym istotę budżetu partycypacyjnego. – Ponad rok temu sygnalizowaliśmy temat budżetu obywatelskiego, został on storpedowany. Trzykrotnie do tego wracaliśmy. Nie było klimatu do kontynuowania tematu i dziwię się, że nie zostało to poruszone na komisji gospodarcze czy finansowej. Chcieliśmy rozmawiać i tego nie było. Czy dzisiaj mamy zatem piknik wyborczy? – pytał Grocki. I wzbudził tym szum wśród mieszkańców, którzy zarzucili radnym nieobecność na poprzednim spotkaniu, na którym była mowa o budżecie obywatelskim, organizowanym w siedzibie Stowarzyszenia Nasze Rio.
– Tematy komisji miejskich ustalają radni, a nie burmistrz – odparł atak Robert Pawłowski, który podkreślał, że budżetowi partycypacyjnemu nie mówi „nie”, uważa jednak, że istnieje wiele instrumentów nie do końca wykorzystanych w naszym mieście, które mogą równie dobrze wpływać na decydowanie mieszkańców o losach Złotoryi. Dlatego w tym roku burmistrz chciałby szybciej (jeszcze przed głosowaniem radnych) przedłożyć złotoryjanom projekt budżetu miejskiego na 2018 rok, aby mogli wnieść do niego ewentualne zastrzeżenia czy sugestie.
Pawłowski starał się także wyjaśnić, że wprowadzenie budżetu partycypacyjnego nie spowoduje, że w miejskiej kasie będzie więcej pieniędzy. – Budżet obywatelski wymaga przesunięcia środków finansowych z jednego miejsca budżetu Złotoryi w inne – podkreślał.
Rozgrzewającą się atmosferę i przepychanki słowne starała się uspokoić Barbara Zwierzyńska-Doskocz, która uważa, że budżet obywatelski zmobilizowałby mieszkańców do wspólnego działania, jednak realizowane przy jego pomocy przedsięwzięcia musiałyby być inicjatywami o mniejszej skali, ponieważ na większe – jak budowa basenu czy dróg – nie starczy w nim pieniędzy.
O zaletach i wadach budżetu obywatelskiego mówiła także obecna na sali Anna Feja-Paszkiewicz, doktorantka Uniwersytetu Zielonogórskiego, która przykładem Zielonej Góry przedstawiła niebezpieczeństwa, jakie się z nim wiążą. – Zielona Góra odeszła od bardzo swobodnego zgłaszania projektów, bo okazało się, że takie jednostki, jak np. szkoły, były bardzo zorganizowane, namawiały swoich uczniów i pracowników do głosowania na wybrane projekty, przez co zawłaszczały ten budżet – tłumaczyła.
W trakcie spotkania rozdano ankiety dotyczące budżetu partycypacyjnego, jednak chaos, jaki zapanował na sali, spowodował, że zebrani po kolei zaczęli opuszczać pomieszczenie, kończąc nagle dyskusję.
Tak radnym zależy na budżecie obywatelskim że do burmistrza mają pretensje że za nich uchwały nie napisał? Mogli sami ją już dawno stworzyć i uchwalić