Mijamy je za każdym razem, gdy przechodzimy koło kościoła Mariackiego czy przez cmentarz. Zazwyczaj obojętnie – bo choć ich autorzy starali się nam przekazać coś bardzo dla siebie istotnego, dziś już mało kto z nas potrafi je odczytać i zrozumieć. Mowa o inskrypcjach, pisanym świadectwie dawnych dziejów, które znikają na naszych oczach nadgryzane zębem czasu. Książka, która właśnie ukazała się w Złotoryi, sprawi, że przynajmniej część starych napisów na murach znowu do nas „przemówi”.
„Inskrypcje złotoryjskie z XV-XX wieku” to 13. już pozycja wydana przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. Poświęcona jest najbardziej znanym napisom pamiątkowym, wykonanym głównie w kamieniu, które znajdują się przede wszystkim w złotoryjskich świątyniach (m.in. cenotafy Valentina Trozendorfa i Hieronima Wildenberga, nagrobek Christopha Steinberga, empora mieszczańska). Na jej okładce znajduje się Mojżesz z tablicami z ambony w kościele Mariackim. W piątek w innym złotoryjskim kościele, u św. Mikołaja na cmentarzu, odbyła się uroczysta promocja książki.
– Autorzy inskrypcji to katolicy i protestanci. I dlatego dziś spotykamy się w tym miejscu – w kościele, który ma najdłuższą historię w Złotoryi, którym władali i katolicy właśnie, i protestanci. Na ścianach tej świątyni, jak również na murze cmentarnym, znajduje się kilka bardzo ważnych inskrypcji, niestety niektóre są już bardzo zniszczone. Dlatego tak ważne było zebranie dokumentacji fotograficznej do tej publikacji. Niektóre ze zdjęć zostały wykonane nawet 30 lat temu, gdy napisy na kamieniu można było jeszcze odczytać – wyjaśnił Roman Gorzkowski, jeden z trzech – obok Józefa Banaszka i pastora Andreasa Laengnera – autorów książki.
– Nie ma lepszego miejsca niż cmentarz, żeby ogarnąć to, co było i to, co zostało. Idąc cmentarnymi alejkami, chcąc nie chcąc cofamy się w czasie, spotykamy ślady przeszłości, spotykamy tutaj tych, którzy kreślili historię naszego życia – powiedział z kolei o. Bogdan Koczor, proboszcz parafii św. Jadwigi Śląskiej i gospodarz świątyni cmentarnej. – Dziś przyszliśmy na cmentarz, by odkryć sens inskrypcji zapisanych w kamieniu. Dzięki tej książce możemy poznać myśli, które są nieśmiertelne i trwałe na tyle, na ile trwały jest kamień.
Książka powstawała przez kilka ostatnich lat. Opisane są w niej 33 z ok. 300 inskrypcji, które zostały wykonane od XV do XX w. i zachowały się do dziś. Autorzy zajęli się nie tylko napisami w kamieniu, ale też tymi wykonanymi innymi technikami. Przy każdej starali się przybliżyć czytelnikowi czasy, w których powstała, lub historię, która za nią się kryje. Pastor Laengner tłumaczył podczas piątkowego spotkania trudności, z jakimi musieli się zmierzyć autorzy publikacji.
– Inskrypcje to wiadomości przekazywane nam przez ludzi mieszkających w mieście w przeszłości. Wiadomości trudne już dziś do zrozumienia. Trudno dziś odcyfrować, czy to niemiecki czy łacina? Niektóre napisy w dawnym niemieckim mają tak starożytne brzmienie, że dla osób współcześnie posługujących się tym językiem są kompletnie niezrozumiałe. I po to właśnie napisaliśmy tą książkę: żeby inskrypcje znowu do nas przemówiły – podkreślał duchowny.
Autorzy poświęcili książkę Johannesowi Gruenewaldowi – pastorowi żyjącemu w Złotoryi przed II wojną światową i badaczowi dziejów miasta. Bez jego ogromnej pracy publikacja zapewne nie powstałaby. W latach 1936-1937, jeszcze jako gimnazjalista, badał złotoryjskie inskrypcje, sporządzając wiele cennych notatek. Zabrał je ze sobą, gdy w 1946 r. wyjechał z miasta. Był skarbnicą wiedzy o Złotoryi, spod jego pióra wyszło blisko 130 artykułów o mieście nad Kaczawą i Śląsku. Historycy z TMZZ, Alfred Michler i Roman Gorzkowski, pod koniec ubiegłego stulecia nawiązali z nim kontakt, a następnie zaczęli współpracować z pastorem, spotykając się z nim wielokrotnie. Gruenewald zmarł w 2003 r. w Getyndze. Jego notatki o inskrypcjach udostępniło autorom książki archiwum Towarzystwa Ewangelików Śląskich.
– Gdyby Johannes Gruenewald żył, właśnie dziś obchodziłby setne urodziny – mówił w piątek pastor Laengner, tłumacząc dlaczego promocja najnowszej publikacji TMZZ odbyła się akurat w dniu 16 sierpnia. – Ta książka to część opus magnum wspaniałego Johannesa Gruenewalda.
Przy opracowaniu 50-stronicowej publikacji społecznie pracowało kilkanaście osób, to m.in. tłumacze i fotografowie, a jej wydanie było możliwe dzięki wsparciu finansowemu sponsorów, którymi byli złotoryjscy przedsiębiorcy. Wszyscy oni podczas piątkowej promocji otrzymali w prezencie po egzemplarzu książki. Pozostali uczestnicy uroczystości mogli ją kupić na miejscu w promocyjnej cenie, z autografami autorów.
– Tę książkę czyta się jednym tchem. Emocje zawarte w inskrypcjach, takie jak miłość, radość, ból czy cierpienie są ponadczasowe i ponadwyznaniowe, są ponad granicami – zachęcała do lektury Kazimiera Tuchowska, prezes TMZZ. – Pierwszy tom w Biblioteczce Miłośników Ziemi Złotoryjskiej ukazał się w 1996 r. Dziś oddajemy w ręce czytelników tom 13. Wielką satysfakcję sprawia mi fakt, że są kolekcjonerzy, którzy czekają na każdą następną wydaną przez nas publikację. To dowód na to, że nasza praca ma sens – dodała.
Na promocję przyjechało wielu gości z Niemiec, więc uroczystość stała się okazją do spotkania ekumenicznego Polaków i Niemców oraz do podsumowania dotychczasowej współpracy polsko-niemieckiej. A ta, jak zauważyła Aleksandra Karst, liczy już sobie blisko pół wieku. – Jeszcze w 1973 r. w Niemczech zorganizowany został obóz młodzieżowy dla dzieci nauczycielskich ze Złotoryi. Wkrótce potem ogólniak nawiązał kontakty ze szkołą w Luckau. To Niemcy pomogli zebrać złotoryjanom w archiwum miejskim w Solingen materiały o Valentinie Trozendorfie – największej osobistości w historii Złotoryi – podkreślała germanistka z LO. Kontakty z różnymi miejscowościami po drugiej stronie Odry (m.in. Dorfen, Solingen czy Pulsnitz) rozwijał samorząd miejski i szkoły, ale również TMZZ. Duże znaczenie dla tej współpracy miało powołanie klas dwujęzycznych w LO (w latach 1996-2008) oraz pozyskanie sympatii Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, której dotacje pozwoliły na wybudowanie lub wyremontowanie na terenie Złotoryi kilku ważnych obiektów oraz której przewodniczący, Herbert Helmrich, został nie tylko członkiem TMZZ, ale i honorowym obywatelem naszego miasta.
Najnowszym symbolem i świadectwem współpracy złotoryjsko-niemieckiej jest książka o inskrypcjach. – My, trzej autorzy z dwóch krajów, współpracowaliśmy przy jej tworzeniu, szanując swoje idee i pomysły. Trochę się przy tym spieraliśmy, ale podczas pracy nad inskrypcjami zrodziła się między nami przyjaźń – zaznaczył z uśmiechem Andreas Laengner, który przytoczył słowa arcybiskupa Alfonsa Nossola o roli Śląska jako pomostu między oba krajami Polską i Niemcami. – Niech Bóg sprawi, aby ta nasza książka była częścią tego mostu – dodał.
Wśród duchownych zaproszonych na spotkanie ekumeniczne był pastor Martin Herche z Goerlitz, który reprezentował kościół ewangelicki. – Te inskrypcje to niesamowite świadectwo, w co wierzyli i jak bardzo kochali miasto ludzie, którzy tutaj kiedyś żyli. Fascynujące, że oprócz inskrypcji po polsku i niemiecku są również napisy po łacinie, hebrajsku czy grecku. To pokazuje, jak bogata była kultura miasta – podkreślał duchowny, który zauważył również, że książka została wydana w nieprzypadkowym czasie. – Właśnie teraz, przed 1 września, gdy myślami cofamy się roku 1939, gdy Niemcy napadły na Polskę. To był początek wojny, która za nic miała ludzkie życie. Wchodzimy w okres, gdy w Warszawie i Berlinie odbędą się nabożeństwa ekumeniczne. My już dziś spotykamy się w Złotoryi w duchu pokoju i wzajemnego zrozumienia. Oby Złotoryja była zawsze miejscem, w którym ludzie różnych kultur mogą się spotkać w pokoju.
Polacy i Niemcy wspólnie odmówili modlitwę „Ojcze nasz”, w swoim języku. Zaśpiewali też pieśń „Ciebie Boże wielbimy”. Melodię zagrała rodzina Biedermannów, która przyjechała z Niemiec.
– Cieszę się, że spotykamy się dziś w składzie międzynarodowym. To niezwykle ważny moment, bo tutaj przeplata się historia naszej ziemi – ludzi, którzy mieszkali w Złotoryi przed II wojną światową i tych, którzy przybyli po jej zakończeniu. Przez wiele lat ze względów politycznych próbowano negować to, co było na tej ziemi przed rokiem 1945. Ale to tak, jakby negować, że ziemia jest okrągła. To dzisiejsze spotkanie z okazji promocji książki to klamra spinająca to, co było kiedyś z tym, co jest dziś – powiedział w kościele św. Mikołaja Robert Pawłowski.