Trudno w to uwierzyć, ale akrobatyka w Złotoryi liczy sobie już 50 lat. To w 1969 roku po raz pierwszy spotkała się grupa złotoryjskich dzieciaków, które kilka lat później rozsławiły nasze miasto na całym świecie. Sympatycy tej dyscypliny sportowej spotkali się ostatnio w ośrodku kultury na „akademii wspominkowej”.
Dla jednych akrobatyka to sport, dla innych to piękna dziedzina sztuki. Do tych drugich należy Bogdan Zając, jeden z czwórki mistrzów świata, który ze swadą poprowadził spotkanie w sali widowiskowej. – To, co robimy w Złotoryi i czym rozsławiamy Złotoryję w świecie, wykracza już poza sport – podkreślał mistrz, który w ostatnich latach na bazie akrobacji stworzył teatr ruchu Ocelot.
Zając przedstawił pokrótce historię akrobatyki w naszym mieście, opowiadając m.in. o tym, że przez blisko 10 lat, zanim w 1978 r. powstała sala gimnastyczna przy ogólniaku, akrobaci trenowali praktycznie we wszystkich obiektach sportowych i świetlicach w Złotoryi. A nawet na stadionie Górnika i w wysokiej hali na Lenie, gdzie treningom przyglądał się z portretu… Lenin. To Lena zresztą stała się pierwszym „mecenasem” sekcji akrobatycznej, finansując m.in. wyjazdy na zawody. – Wszystko, co trzeba było do treningów ze sprzętu, robiło się właśnie na Lenie. Były sukcesy, więc zakład chętnie finansował akrobatów – wspominał na scenie Adolf Chyra, pierwszy kierownik sekcji.
Mocny impuls do wspomnień dało wyświetlenie na kinowym ekranie słynnego zdjęcia z roku 1969, wykonanego w sali gimnastycznej SP nr 1. To pierwsza fotografia złotoryjskiej sekcji akrobatycznej, zrobiona tuż przed wyjazdem na pierwsze zawody rangi krajowej. Część zawodników ze zdjęcia obecna była na sali w złotoryjskim ośrodku kultury. Archiwalnych zdjęć pojawiło się zresztą więcej. Pokazywały, że złotoryjska akrobatyka to nie tylko sławna czwórka mistrzów świata. Już zresztą z debiutanckiego startu cała 12-osobowa drużyna akrobatów Górnika Złotoryja przywiozła medale, wygrywając zespołowo zawody „Młode talenty”. Dodajmy, że była to drużyna, o której nikt wcześniej w świecie akrobatyki nie słyszał. To było jak wejście smoka.
Największa w tym zasługa ówczesnego trenera Zygmunta Biegaja – wielkiego pasjonata akrobatyki, który potrafił zmobilizować młodzież zebraną z podwórek do intensywnych treningów i zaszczepić w nich wiarę w sukces. Razem z innym trenerem pierwszej złotoryjskiej akrobatyki, Michałem Kujawiakowskim, Biegaj pojawił się na scenie podczas akademii. Dwaj przesympatyczni, starsi już panowie, którzy na pomysł sekcji akrobatycznej w Złotoryi wpadli prawdopodobnie w roku 1968 podczas studiów na wrocławskiej AWF, w zabawny sposób wspominali, jak to się wszystko zaczęło w pokoju w akademiku. Gdy opowiadali o selekcji młodych akrobatów, ich pierwszych krokach, rozbawili publiczność niemal do łez.
Jak podkreślał podczas akademii Robert Pawłowski, akrobaci to była zawsze elita wśród złotoryjskich sportowców. – Wychowywałem się w cieniu akrobatów, nigdy akrobatą nie byłem, ale zawsze patrzyłem z podziwem na tych ludzi. Nie chodzi nawet o tytuły, które zdobywaliście, ale o to, co na co dzień pokazywaliście na szkolnych korytarzach, te wszystkie salta, których pozostali nie potrafili zrobić. Akrobatyka to wielka historia naszego miasta, nieodłączny element dziejów Złotoryi. Za to wam wszystkim dziękuję – powiedział burmistrz, który przekazał Tomaszowi Antonowiczowi, prezesowi ZTA Aurum prezent w postaci czwórki akrobatów wykonanych z gliny. – To nasza wspaniała biało-czerwona czwórka, która rozsławiła Złotoryję w świecie i 3 razy pokazała, kto rządzi w akrobatyce.
Poza starymi zdjęciami były też archiwalne filmy z mistrzostw świata, w których złotoryjanie święcili triumfy. Mimo upływu lat i nie najlepszej jakości nagrań, ewolucje, które udało się zarejestrować na taśmie filmowej ponad 40 lat temu, nadal zapierają dech w piersi. Skomentował je Leszek Antonowicz, czyli ten, który dźwigał na sobie mistrzowską piramidę. W humorystyczny sposób wspominał m.in. rywalizację polsko-radziecką. – Na nasze pierwsze mistrzostwa świata do Saarbruecken absolutnie nie jechaliśmy w roli faworytów, bo wtedy faworyt tylko jeden: Związek Radziecki, a potem długo długo nic. Ale pomogła nam ciekawa choreografia, bardzo artystyczna, którą podbiliśmy serca niemieckiej publiczności i jej aplauz nam pomógł. Czwórka męska to była jedyna konkurencja, której wtedy nie wygrali Rosjanie. Przed kolejnymi mistrzostwami świata przysłali więc „szpiegów” na obóz naszej kadry narodowej. Nie chcieliśmy się z nowym układem zdradzić, więc przez kilka dni robiliśmy układ z poprzednich mistrzostw. Gdy pojechaliśmy do Sofii, Rosjanie byli bardzo zaskoczeni. Jak z nami przegrali, to w taką rozpacz wpadli, że się popili i pogubili paszporty – opowiadał obecny trener ZTA Aurum.
Ukoronowaniem wspomnień było uhonorowanie na scenie wszystkich byłych i obecnych trenerów pracujących dla złotoryjskiej akrobatyki. Dyplomy wręczone zostały także sponsorom tej dyscypliny.
Były wspomnienia, były honory, był też pokaz akrobatycznych umiejętności w garniturach, w którym wzięli udział akrobaci przynajmniej dwóch złotoryjskich pokoleń. Popisy najmłodszych wychowanków ZTA Aurum można był też podziwiać na scenie Dni Złotoryi (zachęcamy do obejrzenia galerii zdjęć pod tekstem).
Jak zdradził w czasie akademii Bogdan Zając, w przygotowaniu jest monografia o 50-leciu złotoryjskiej akrobatyki. Pracuje nad nią Alfred Michler. Znajda się w niej m.in. zdjęcia archiwalne, które można było oglądać w ośrodku kultury.