Wczorajszy koncert Lady Pank przyciągnął tylu fanów rocka, że przez ponad połowę ulicy Lubelskiej trudno się było przecisnąć. Zanim ciemna kurtyna z nazwą zespołu opadła na ziemię, publiczność zaczęła skandować „Lady Pank”, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki.
To był jedyny w swoim rodzaju koncert muzycznej legendy – wyjątkowy, bo z intro, którego zespół prawdopodobnie nie powtórzy na żadnym innym swoim występie. Na wejście Jan Borysewicz zagrał na gitarze… hejnał Złotoryi, z którym – jak pamiętamy – zmierzył się już muzycznie w zeszłym roku na wieży kościoła Mariackiego. Później poszło już szlagierowo i od razu bardzo mocno: najpierw „Kryzysowa narzeczona”, później „Zamki na piasku”, „Stacja Warszawa”, „Marchewkowe pole” itd., itd. Słowem – hit gonił hit, a artyści kilka refrenów pozwolili zaśpiewać chóralnie publiczności.
Blisko półtoragodzinny koncert nie mógł się nie podobać. Występ gigantów polskiego rocka przyciągnął zresztą na błonia pod Wilkołakiem tysiące widzów nie tylko ze Złotoryi i okolic, ale i całego Dolnego Śląska, o czym świadczyły rejestracje samochodów, które w górnej części miasta nie pozostawiły wolnym żadnego miejsca nadającego się do parkowania. Zdjęcia tłumu ludzi, wykonane podczas koncertu z drona, robią wrażenie. Gdyby ratusz, spodziewając się ogromnego zainteresowania występem, nie zdecydował się przenieść w tym roku sceny z Rynku na Lubelską, prawdopodobnie nie wszyscy mieliby szansę obejrzeć koncert ze względu na ograniczoną przestrzeń na starówce.
fot. tłumu złotoryjan i nie tylko, z profilu FB burmistrza Roberta Pawłowskiego