Kilka dni temu w odległej Australii, a dokładnie w Sydney, zawodnik OLAWS-a Złotoryja, Maciej Rabenda, spełnił swoje marzenie i pokonał triathlonowy dystans IronMana.
Pokonanie 3,8 kilometrów w wodzie, 180-kilometrowego odcinka na rowerze i 42-kilometrowego dystansu na nogach zajęło mu łącznie 12 godzin i 43 sekundy.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Maciej był jedynym uczestnikiem, a tym samym zwycięzcą triathlonu. Jak więc widać, podczas pandemii, gdy nie można organizować imprez masowych, dobrym wyjściem okazuje się udział w zawodach indywidualnych.
- Po kilku „połówkach” Ironmena, naturalną koleją rzeczy był start na pełnym dystansie. Zawody miały odbyć się 3-go maja w Port Macquarie, kurortowej miejscowości położonej 400 km na północ od Sydney. Niestety, jak większość masowych imprez sportowych, tak i ta została odwołana z powodu pandemii. Mając za sobą ponad 4 miesiące przygotowań, postanowiłem kontynuować treningi i zmierzyć się z dystansem we własnym zakresie. Bez publiczności i towarzyszącej takim imprezom generującej adrenalinę atmosfery. Bez zamkniętych dróg i stacji żywieniowych.
Pływanie odbyło się w Manly Dam, oddalonym o pół godziny od mojego domu, sztucznym akwenie. Towarzyszył mi w wodzie płynący na paddle board Marcin Wysocki. Marcin zaskoczył mnie potężnym szyldem oznaczającym start mojego Irona. Część rowerowa miała miejsce na ulicach Sydney, przy niedzielnym ruchu drogowym. Ale nie ruch na drogach stanowił największe wyzwanie tego dnia, tylko silny wiatr. Już po 40 kilometrach wiedziałem, ze za walkę z wiatrem zapłacę w czasie biegu. Bieg odbył się po trasach w pobliżu domu. Mój brat Mateusz biegł ze mną przez prawie 30 km. Wspomagał i motywował jak tylko mógł. Praca nie łatwa, bo kryzysów było kilka. Z kolei mój syn Maksymilian, przejechał cały maraton na rowerze, podając m.in. napoje. Na drugą część maratonu dołączył ponownie Marcin. Bieg ukończyłem z wielkim trudem już w ciemnościach. Znajomi zorganizowali mi nawet metę pod domem. Była koszulka „finiszera”, medal i szampan – wspomina Maciej Rabenda.
- Dziękuję kochanej rodzinie za motywację i cierpliwość. Dziękuję przyjaciołom za pomoc w organizacji imprezy i kibicowanie. Zeniu, dzięki za inspirację. Pozdrawiam zawodniczki i zawodników OLAWS-a Złotoryja – dodaje IronMan.
Piotr Kocyła/red
Filtry