Złotoryjscy rowerzyści w dużej grupie przejechali w sobotę po niedawno ukończonych drogach rowerowych i pokazali, że z nowej inwestycji będzie miał kto w mieście korzystać. W ramach „rodzinnej wycieczki inauguracyjnej” ponad 70 amatorów dwóch kółek pokonało całą pętlę, a ci, którzy chcieli podreperować nadwątlone siły grochówką – nawet półtora okrążenia. Pogoda dopisała, więc mimo wysiłku uśmiechy z twarzy nie schodziły.
To miało być nie tylko zapoznanie z liczącą ponad 9 kilometrów pętlą, ale także nauka bezpiecznej jazdy po drogach rowerowych. Zadbał o to asp. sztab. Adam Dudek z Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi, który przed startem przekazał rowerzystom kilka ważnych zasad.
– Poruszamy się po ścieżkach rowerowych z prędkością zbliżoną do prędkości poruszania się pieszych, pamiętajmy, że pieszy ma bezwzględne pierwszeństwo. Z kolei na śluzach rowerowych to rowerzysta ma pierwszeństwo przed pojazdem, ale tu należy zachować ostrożność, bo kierowca nie zawsze będzie miał możliwość zauważenia odpowiednio wcześniej, że rowerzysta ma zamiar wjechać na jezdnię. Na odcinkach, gdzie są drogi rowerowe, rowerzyści są zobowiązani do jazdy ścieżką, a nie jezdnią. Co do samej techniki jazdy – w momencie, gdy dojeżdżamy do skrzyżowania, warto odpowiednio wcześniej zmienić przełożenie, żeby nie mieć później problemu z ruszaniem – tłumaczył szef złotoryjskiej drogówki.
Rowerzyści wyruszyli na objazd pętli w grupach, prowadzeni przez strażników miejskich na rowerach. W czasie przejazdu mieli do wykonania 3 zadania: rozwiązać krzyżówkę i tzw. quest (opis trasy z zagadkami) oraz znaleźć na trasie 7 charakterystycznych przedmiotów, które nie pasowały do miejsca. Ci, którzy wzięli udział w zabawie, mogli liczyć na nagrody. Z kolei na przystanku nad zalewem dla najmłodszych rowerzystów przygotowano konkurencje sprawnościowe, m.in. slalom.
A dzieci podczas sobotniej wycieczki nie brakowało, zarówno tych na własnych rowerkach, jak i w fotelikach zamocowanych na tylnych kołach. Przyjechało wielu rodziców, którzy od małego zarażają swoje pociechy bakcylem rowerowym i uczą ekologicznego poruszania się po mieście. Chwalili nową inicjatywę miasta.
– Przede wszystkim bezpieczniej się teraz jeździ na rowerze po Złotoryi. Jesteśmy raczej takimi niedzielnymi rowerzystami, ale mamy nadzieję, że teraz to się zmieni – powiedział nam pan Krzysztof, tata Huberta i Leny, którzy w trójkę uczestniczyli w inauguracji dróg rowerowych.
Wśród uczestników wycieczki był też 5-letni Franek, który dopiero 2 tygodnie temu nauczył się jeździć na dwóch kółkach. Udało się to w dużym stopniu dzięki miejskiej inwestycji. – Te nowe drogi rowerowe bardzo pomagają w nauce jazdy na rowerze, zwłaszcza płaskie odcinki, jak na Lubelskiej czy przy zalewie, świetnie się do tego nadają – tłumaczyła mama chłopca.
Nad zalewem zorganizowano punkt serwisowy, gdzie można było zrobić szybki przegląd i proste korekty w ustawieniach roweru. Chętnych nie brakowało. W kolejce ustawiły się m.in. panie z grupy Zarowerowani skarżące się na ból nadgarstków podczas dłuższej jazdy. W tym przypadku wystarczyło obrócić o kilkadziesiąt stopni manetki na kierownicy. Punkt serwisowy prowadził Marek Kunc, kolarz ze Świerzawy, który przekazał też rowerzystom kilka ciekawych uwag na temat ergonomicznej jazdy na rowerze, m.in. po leśnych ścieżkach singletrekowych, które wybudowano w Górach i na Pogórzu Kaczawskim.
Organizator, którym był Złotoryjski Ośrodek Kultury i Rekreacji, przygotował dla każdego uczestnika inauguracji pakiet startowy, w którym były opaska odblaskowa, zasobnik ze środkami opatrunkowymi oraz kartka z zagadkami. Rowerzyści mogli też w sobotę liczyć na dwa poczęstunki na trasie: słodko-owocowy przy kopalni Aurelia i grochówkę nad zalewem. Jednak by zjeść ciepłą zupę, trzeba się było najpierw nieco zmęczyć, czyli dojechać do końca pętli na strefie ekonomicznej i wrócić nad zalew. Taki układ gwarantował wilczy apetyt, bo za kąpieliskiem zaczynały się prawdziwe górki. Mało kto więc nie dodawał tych kilku kilometrów do wcześniej zaplanowanego dystansu i nie pojawiał się po raz drugi nad zalewem.
– Impreza przednia – z uśmiechem podsumowała przy grochówce jedna z rowerzystek, pani Grażyna, która jechała w towarzystwie córki, zięcia i niespełna 2-letniego wnuczka Julka.
Dodajmy, że najmłodszy uczestnik, 14-miesięczny Wojtuś, dojechał na rowerze u taty na sam szczyt pętli, choć poddał się podczas wycieczki pełnemu relaksowi w foteliku i po drodze po prostu zasnął.
Filtry