Nauczyciel z powołania i z sercem do uczniów, człowiek z klasą, dobry i mądry, niesamowity przyjaciel i przewodnik, mentor, pedagog nie do zastąpienia – to tylko kilka z określeń, które pojawiły się na forach internetowych. „Wspaniały i nieodżałowanej pamięci nauczyciel z pasją, charyzmatyczny wychowawca, zawsze otwarty i gotowy wysłuchać” – można było z kolei usłyszeć podczas mszy pogrzebowej w kościele. Takim właśnie Aleksandra Pecynę zapamiętali uczniowie i nauczyciele. W sobotę, obok rodziny i przyjaciół, pożegnali wieloletniego wicedyrektora Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Pawła II w Złotoryi, który zmarł nagle 19 stycznia tego roku.
Aleksander Pecyna został wczoraj pochowany na cmentarzu komunalnym w Złotoryi. Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzały go setki osób. Konduktowi pogrzebowemu towarzyszył m.in. poczet sztandarowy LO – szkoły, z którą przez większość swojej zawodowej kariery był związany.
Wcześniej mszę św. pogrzebową w kościele św. Mikołaja odprawił o. Roch Dudek, franciszkanin z parafii św. Jadwigi Śląskiej. Eucharystię koncelebrowało jednak jeszcze trzech innych kapłanów, byłych uczniów zmarłego profesora: ks. Mateusz Maleńczuk oraz ks. Wojciech Baliński i ks. dr Kacper Radzki, rektor Metropolitarnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Dwaj ostatni to pierwsi wychowankowie Aleksandra Pecyny, uczniowie klasy, którą objął w wychowawstwo zaraz po rozpoczęciu pracy w ogólniaku (rocznik maturalny 1995). To właśnie ks. Radzki przygotował wzruszającą homilię – bardzo osobistą, w której nie zabrakło wspomnień łączących go ze zmarłym nauczycielem.
– Profesor Aleksander to ten, który wprowadzał w życie nas, nastolatków. Bo przecież wychowanie to nic innego jak nauczanie sztuki życia. Robił to w sposób wyśmienity. Był zawsze otwarty, prowokujący do szukania rozwiązań bardziej niż podpowiadający rozwiązania. Zawsze gotowy wysłuchać. Zawsze kiedy rozmawialiśmy, byłem przekonany, że zostałem zrozumiany. A jest to przekonanie niebagatelne u młodego człowieka, który dopiero wkracza w swoje życie. Można powiedzieć: „mentor”, o specyficznym poczuciu humoru, które zawsze podnosiło na duchu – wspominał kapłan. – Nigdy nie skąpił nam czasu, zawsze lubił nam towarzyszyć. Nie tyle słowem, co przykładem pokazywał nam jak, starać się być dorosłymi i poważnie życie traktować. Wreszcie pokazywał nam, jak należy umierać. Brzmi zagadkowo? A i owszem, ale takiej lekcji udzielił nam swoim życiem także Jezus, którego życie było oddawaniem siebie innym. I takim pana zapamiętam, panie profesorze. Pan umierał już tutaj, rezygnując z siebie. Bo kto kocha swoje życie, ten je rozdaje, a kto je rozdaje, ten je pomnaża. Tak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Jeśli ziarno pszenicy nie obumrze, zostanie samo, ale jeśli obumrze, to podzieli się sobą. Tego nas nauczył pan, panie profesorze, by dzielić się swoim życiem, wszystkimi jego aspektami, by rezygnując z siebie, ofiarować swoje życie innym, by wprowadzając w życie innych, składać siebie w ofierze. Czyli umierać dla siebie, by żyć dla innych. Taka postawa z pewnością przygotowała pana, panie profesorze, na moment spotkania z naszym Mistrzem i Panem w wieczności. Podjęcie trudu wychowania i nauczania to przecież codzienna rezygnacja z tego, co moje, by ci, których mi powierzono, weszli w życie jak najlepiej i jak najlepiej je przeżyli. Chciałbym móc powiedzieć, panie profesorze, że tę lekcję odrobiliśmy dobrze, że staramy się wchodzić w życie i umieć siebie innym dawać. Czy robimy to tak dobrze jak pan? Nie wiem, bilans zostawiamy Bogu.
Ksiądz rektor zadawał też podczas homilii pytanie: czy zostaje coś po śmierci profesora? – Odpowiedź jest prosta: jasne! Miłość, którą kochał i rozdawał wokół profesor Aleksander, żyje w nas. Miłość, którą my także go darzyliśmy, gromadzi nas wokół niego. Miłość niesie w nas jego pamięć, a tych, którzy byli jego wychowankami, przynagla do tego, by wdrażali w swoje życie to, czym się z nimi podzielił. Bóg wezwał cię w najlepszym dla ciebie momencie. Tak wierzymy. Bóg przygotował dla ciebie mieszkanie. O tym jesteśmy przekonani. Chcemy ci podziękować, wszyscy razem i każdy z nas z osobna, za dobro, jakim nas obdarzałeś i tę część życia i miłości, którą dzieląc się, pomnażałeś w nas – mówi ks. Radzki, który swoje kazanie zwieńczył słowami: „Gdy się rodzę, chce uczestniczyć w umieraniu. Moje zrodzenie domaga się, by umierać. Więcej, moje zrodzenie zakłada, że przyjdzie śmierć. Tylko ode mnie zależy, czy będzie to śmierć dla życia, tylko ode mnie zależy, czy narodzę się dla narodzin, czy może umrę już na wieki... Żyj szczęśliwie, panie profesorze”.
Na zakończenie mszy św. mowę pożegnalną przygotowała Barbara Mendocha, dyrektorka LO, z którą Aleksander pecyna od wielu lat współpracował. – Jak żegnać kogoś, kto jeszcze długo mógł być z nami? W obliczu śmierci każde słowo znaczy zbyt mało. Panie Aleksandrze! Odszedłeś tak nagle, że ani uwierzyć, ani się pogodzić, tak niespodziewanie, że nikt tego zrozumieć nie potrafi, tak cicho, jakbyś nie chciał nikogo z nas pozostawić w smutku… Pozostaje nam tylko pamięć – zaczęła pani dyrektor.
Aleksander Pecyna urodził się 7 maja 1964 r. w Janowie w ówczesnym województwie kaliskim. Ukończył studia magisterskie na Wydziale Matematyki i Fizyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kierując się głosem serca, trafił do Złotoryi, gdzie założył rodzinę. Od 1 września 1989 r. do 31 sierpnia 1991 pracował w Szkole Podstawowej nr 1 jako nauczyciel fizyki. We wrześniu 1991 podjął pracę w Liceum Ogólnokształcącym w Złotoryi jako nauczyciel, a w roku szkolnym 1994/1995 był również wicedyrektorem szkoły. Na pewien czas rozstał się z LO, by w latach 1995-2003 podjąć inne wyzwanie: pracował w Banku Zachodnim w oddziale w Złotoryi i biurze regionalnym w Legnicy. Ale nie stracił kontaktu ze szkołą, zawierając umowy na dodatkowe zajęcia z informatyki. Od 2003 r. ponownie podjął pracę w LO, gdzie zdobył uprawnienia nauczyciela dyplomowanego i od 2006 pełnił przez 12 lat funkcję wicedyrektora placówki.
Był przykładem nauczyciela, który przez cały czas podnosił swoje kwalifikacje i doskonalił się zawodowo. W szkole odpowiadał za pomiar dydaktyczny, mierzenie jakości pracy, przeprowadził i analizował badania ankietowe, opracowywał wszelkie statystyki. Za swą pracę nauczyciela otrzymał Medal Srebrny za Długoletnią Służbę, a także MKEN oraz wielokrotnie Nagrodę Starosty Złotoryjskiego i Nagrodę Dyrektora Szkoły.
Aleksander Pecyna aktywnie działał także na rzecz środowiska lokalnego. Przez kilka kolejnych lat uczestniczył w organizowanej przez szkołę akcji krwiodawstwa z udziałem pełnoletniej młodzieży ogólniaka pod nazwą „Bo każda kropla jest ważna”. Ponad 10 lat uczestniczył w działaniach Chóru Nauczycielskiego Bacalarus. Bardzo lubił zarówno próby, jak i same koncerty, które celebrował. Od roku 2010 był członkiem zarządu Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej, a w latach 2013-2016 pełnił funkcję prezesa tego stowarzyszenia i przez wiele lat prowadził stronę internetową TMZZ. Jako prezes zaangażował się w realizację projektu „Tożsamość Dolnoślązaków – Unia Wielu Kultur”, a także corocznych projektów w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa oraz lokalnych projektów organizowanych przez stowarzyszenie, takich jak Dzień Regionalisty czy Rajd Jadwiżański.
Redagował nie tylko szkolne, ale także serwisy internetowe lokalnych stowarzyszeń: TMZZ, Stowarzyszenia na Rzecz Witaszyc (rodzinnej miejscowości w Wielkopolsce) oraz parafii św. Jadwigi Śląskiej w Złotoryi. Jego znajomość języków obcych oraz chęć poznawania nowych umożliwiła mu udział w licznych projektach międzynarodowych realizowanych przez szkołę w ramach wymiany międzynarodowej uczniów i nauczania dwujęzycznego. Fascynował go język esperanto. Dlatego we współpracy z Europejskim Centrum Edukacji Międzykulturowej zorganizował w Złotoryi Międzynarodowe Spotkanie Esperantystów w ramach IV Międzykulturowej Majówki.
Pozostawi po sobie wspomnienie pełnego pasji poszukującego nauczyciela, który pragnie zainteresować ucznia i obudzić w nim odkrywcę. Organizował wieczorne spotkania astronomiczne, sesje wyjazdowe w pracowni dydaktyczno-obserwacyjnej w Stacji Turystycznej „Orle” w Izerskim Parku Ciemnego Nieba, prezentacje i obserwacje z udziałem mobilnego planetarium Bajkonur oraz obserwacje tranzytu planet, wyjazdy do planetariów, wskazując uczniom, dosłownie i przenośni, ich własną drogę do gwiazd. Przygotowywał ich do udziału w międzynarodowych konkursach fizycznych „Lwiątko”, a także uczestniczył w organizowaniu konkursów dla uczniów zdolnych w ramach projektu Łowimy Talenty realizowanego przez Łowców Talentów „Jersz” pod patronatem Politechniki Wrocławskiej. Szczególnie nowatorskim przedsięwzięciem było zainicjowanie cyklu spotkań pod tytułem „Nasi absolwenci na ścieżkach nauki”, zapraszał na nie byłych uczniów LO, którzy w dziedzinie fizyki i matematyki odnosili znaczące międzynarodowe sukcesy naukowe, prowadząc prace badawcze nie tylko w kraju, ale i za granicą. Z niektórymi organizował telekonferencje z udziałem młodzieży.
Aleksander Pecyna doprowadził jako wychowawca do matury kilka roczników absolwentów. Był dla nich autorytetem. W tym roku szkolnym był wychowawcą klasy IIa. Jej uczniowie tak o nim napisali:
„Był to nasz mentor, który z pasji i z serca nauczał ukochanego przez siebie przedmiotu, przyjaciel, któremu się zwierzaliśmy i którego prosiliśmy o pomoc oraz kompan, który zawsze obdarowywał nas uśmiechem i wesołym dowcipem na początek dnia. Pan Pecyna nigdy nie był dla nas tylko wychowawcą, ale osobą, która jednoczyła naszą klasową rodzinę. To dzięki niemu zawsze przychodziliśmy do szkoły zadowoleni, bo wiedzieliśmy, że w licealnych murach znajduje się nasz przyjaciel, służący radą i pomocą, który dołoży wszelkich starań, aby nasz pobyt tutaj był możliwie jak najlepszy. Powrót do szkoły bez niego będzie niezwykle trudny. Będzie nam ciężko przechodzić obok pustej sali 204, uczestniczyć w lekcjach fizyki i informatyki prowadzonych przez kogoś innego, czy po prostu być w szkole bez naszego wychowawcy. Pan Pecyna odmienił nas, prowadził przez ostatnie miesiące i wiemy, że cały czas czuwa nad nami, abyśmy nie zboczyli z drogi, którą pomógł nam wybrać”.
Barbara Mendocha w swojej mowie pożegnalnej podkreślała, że dla grona pedagogicznego pozostanie kolegą, którego nikt nigdy nie zastąpi. – Jego kultura bycia, zachowanie, humor, którego mu nigdy nie brakowało, poczynając od nietypowych powitań, wiedza na każdy temat, ciekawostki, pasja odkrywania tego, co nieznane, wybieranie dróg do celu lub rozwiązań wcale nie tych prostych, a ciekawych – tego na pewno będzie nam brakować – mówiła.
– Odszedł od nas człowiek wielu pasji – kontynuowała pani dyrektor. – Ukochał astronomię, uwielbiał muzykę, śpiewał i grał na wielu instrumentach, grał w kapeli rokowej i śpiewał w chórze klasykę. O podróżach i zwiedzaniu, któremu się oddawał, mógł opowiadać godzinami. Tracił głowę dla zabawy geocaching w odkrywanie skarbów, czyli skrytek za pomocą odbiornika GPS. Pod pretekstem tej zabawy zwiedził wiele atrakcyjnych miejsc w Europie. Gdy pisał do mnie e-maile z podróży zaznaczał: „Mam baaaaardzo wiele do zwiedzania! Widzimy się jutro”. Współpracował ze mną przez wiele lat. To od niego przejmowałam w 1995 roku funkcję wicedyrektora, a następnie przyjmowałam go do pracy w 2003 r. W podaniu o przyjęcie napisał: „Wierzę w mój entuzjazm, zdolność do kreatywnego myślenia i dynamizm w wykonywaniu powierzonych obowiązków, da mi to możliwość dalszego rozwoju zawodowego, przyczyniając się jednocześnie do sukcesów Liceum Ogólnokształcącego”. Przez 12 lat stanowiliśmy niezawodny tandem kierujący pracą naszej szkoły. Ja – humanistka ze swoim pragmatyzmem, on – ścisłowiec z głową w chmurach. Nigdy się na nim nie zawiodłam. Systematyczny, uporządkowany w działaniu, rzetelny, kompetentny, lojalny, słowny i odpowiedzialny. Przeżyliśmy wspólnie wiele sukcesów, zwycięstw, satysfakcji, ale także chwil trudnych. W życiu osobistym, jak i w pracy, mieszało się to, co dobre z tym, co tragiczne. Obserwowałam z bliska, jak walczy z przeciwnościami, a potem mierzy się z żałobą. Musiał pożegnać swoich rodziców, ukochaną, cierpiącą żonę, teściową i teścia, którego darzył wielką sympatią i szacunkiem. Był z nimi do ostatniej chwili. Pozostały po nim dzieci, jego szczęście i duma… Ja dzisiaj żegnam przyjaciela. Olku, wraz z twoim odejściem zamyka się pewien rozdział w historii szkoły, którego karty będą z pewnością jednymi z najpiękniejszych. By utrzymać tonację twojego dowcipu, przytoczę słowa wiersza Szymborskiej, gdy po odejściu człowieka pozostaje kot w pustym mieszkaniu: „Tego nie robi się kotu”, dodam od siebie: tym bardziej nam, tu zebranym! Ten jeden raz mnie zawiodłeś, bo nasze plany na przyszłość były inne, całkiem inne. Olku, Aleksandrze, panie dyrektorze! Dziękujemy za wszystko! A teraz spokojnie odkrywaj nowe światy, pozostając naszym dobrym i ciepłym wspomnieniem. Pozostaniesz w naszych sercach i pamięci.
Cała homilia pogrzebowa dostępna jest TUTAJ.
Fragmenty dotyczące życiorysu Aleksandra Pecyny pochodzą ze wspomnienia przygotowanego przez Barbarę Mendochę.
Na stronie internetowej LO znajduje się wirtualna księga kondolencyjna (można ją znaleźć TUTAJ). Będzie udostępniona jeszcze przez 2 tygodnie dla tych, którzy chcą złożyć kondolencje. Po jej zamknięciu szkoła zamierza wydrukować wpisy i przekazać je rodzinie oraz do lokalnych bibliotek.
W piątek 19 lutego o godz. 18 w kościele św. Jadwigi w Złotoryi w 30. dniu po śmierci zostanie tradycyjnie odprawiona msza św. w intencji zmarłego. Natomiast kilka dni wcześniej, w poniedziałek 15 lutego, w tej samej świątyni i o tej samej godzinie, odprawiona będzie msza św. zamówiona przez wychowanków pierwszej klasy w LO, której Aleksander Pecyna był wychowawcą.
Filtry