Prawo i Sprawiedliwość chce rozwiązać klub radnych w radzie powiatu złotoryjskiego i powołać nowy, już bez Lecha Olszanickiego jako przewodniczącego – ustaliliśmy nieoficjalnie. Zmiany mają być dokonane jeszcze w tym miesiącu. Wczoraj władze terenowe partii opublikowały w końcu oficjalne stanowisko dotyczące protestów odbywających się na terenie Złotoryi po wyroku Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającym przepisy antyaborcyjne. Odniosły się w nim również do słów radnego Władysława Grockiego, który na jednej z komisji rady powiatu nazwał demonstrujące złotoryjanki „chodzącym szambem”, „zdziczałym towarzystwem” i „zarazą polskiego narodu”. W oświadczeniu próżno jednak szukać słowa „przepraszamy”. Czytamy w nim tylko: „Apelujemy o umiar w formułowaniu opinii i przestrzeganie ogólnie akceptowalnych standardów kultury wypowiedzi. Dotyczy to wszystkich stron sporu”.
Po „czarnym spacerze” w Złotoryi i ataku dwójki radnych PiS-u: Władysława Grockiego i Lecha Olszanickiego na osoby w nim uczestniczące (pisaliśmy o tym TUTAJ) zebrał się zarząd terenowy Prawa i Sprawiedliwości. Spotykał się przez dwa dni: 11 i 12 listopada. Z naszych ustaleń wynika, że dyskusja do spokojnych i sympatycznych nie należała. Władze partii miały zrugać radnych za emocjonalne wypowiedzi i sposób, w jaki się wyrażali na komisji, ale samokrytyki po drugiej stronie nie było.
Temperatura tamtych dyskusji nie przełożyła się jednak na zapisy w oficjalnym stanowisku PiS-u, które ujrzało światło dzienne dopiero po 2 tygodniach – w środę 25 listopada (publikujemy je w całości pod tekstem). Pięcioosobowy zarząd PiS-u, któremu przewodniczy Jacek Karwan, skrytykował w nim formę złotoryjskich protestów przeciwko wyrokowi TK. Jeśli ktoś jednak spodziewał się jasno wyrażonej krytyki haniebnych słów radnego Grockiego, to się po lekturze oświadczenia rozczaruje. Bo PiS nie bierze za jego słowa odpowiedzialności, mimo że zasiada on w radzie z ramienia PiS-u i jest w klubie radnych PiS.
Zarząd w żaden sposób nie zamierza ingerować ani wypowiadać się w kwestii indywidualnych wypowiedzi żadnego radnego lokalnego samorządu. Zamierzamy jednocześnie zaznaczyć, że jedynymi wiążącymi stanowiskami naszej terenowej struktury są stanowiska zarządu – czytamy.
Oświadczenie rozmywa niestety granicę między tym, co wypada radnemu, a co nie. Skonstruowane jest mniej więcej w taki sposób: „OK, może i Władek przesadził w emocjach, ale to nie on pierwszy zaczął wulgarnie krzyczeć”.
Ubolewamy, że podczas protestów stosowano mowę nienawiści oraz pogardę do wyznawanych przez innych wartości, do czego w sposób emocjonalny odniósł się radny powiatowy Władysław Grocki – napisane jest w kolejnym akapicie.
Władze terenowe PiS-u odwracają kota ogonem i robią ofiarę z autora słów „chodzące szambo”, stwierdzając, że wszelkie ataki na jego osobę (a więc zapewne chodzi i o artykuły prasowe opisujące przebieg komisji rady powiatu) stygmatyzują radnego Grockiego i prowokują ataki na niego i jego dom.
Co ciekawe, w stanowisku opublikowanym przez Prawo i Sprawiedliwość nie ma wprost odniesienia do zachowania radnego Lecha Olszanickiego, przewodniczącego klubu radnych PiS w radzie powiatu, który na tej samej komisji chciał wzywać na dywanik do starostwa komendanta za brak represyjnych działań policji podczas tzw. czarnego spaceru, zbeształ też Iwonę Pawłowską, przyrównując ją do „skrajnego lewaka”. Olszanickiego pominięto ponoć dlatego, że miał się odciąć od wulgarnych sformułowań użytych przez Grockiego (zrobił to zresztą również na swoim Facebooku: „Nigdy bym nie użył takich określeń jak radny Grocki, który znany jest w najbliższym otoczeniu z jeszcze bardziej dosadnych przekleństw” – napisał).
Zarząd terenowy oficjalnie milczy wobec działalności Olszanickiego, od komentarzy nie powstrzymują się jednak pojedynczy członkowie partii. W zeszłym tygodniu krytyki w mediach nie szczędził wobec niego Paweł Maciejewski, radny miejski PiS-u. Zarzucił Olszanickiemu bezczelność w stosunku do mieszkańców naszego miasta czy powiatu. – Nie ma i nigdy nie będzie mojej zgody na takie zachowanie wobec mieszkańców. Można komentować czyjeś zachowanie, ale nie można nikogo obrażać. A już na pewno nie wypada to radnemu – powiedział Maciejewski, cytowany przez portal e-legnickie.
Sytuacja z Olszanickim jest o tyle kuriozalna, że formalnie od stycznia tego roku jest zawieszony w prawach członka partii, więc teoretycznie swoje opinie wygłasza jako osoba prywatna. Część złotoryjskiego PiS-u uważa, że zgodnie z zapisami statutu w ogóle w tej sytuacji nie powinien piastować funkcji szefa klubu ani wypowiadać się w imieniu innych radnych PiS, jak zrobił to choćby 3 tygodnie temu, gdy wszedł w polemikę na oświadczenia ze starostą Wiesławem Świerczyńskim (pisaliśmy o tym TUTAJ). Pod oświadczeniem podpisał się jako… przewodniczący klubu. A jego treści miał nie konsultować z pozostałymi radnymi.
Wiele wskazuje na to, że Olszanicki funkcję przewodniczącego klubu jednak straci, bo dla lokalnych struktur PiS-u stanowi coraz większy problem wizerunkowy. Przede wszystkim ze względu na swoją aktywność w mediach społecznościowych i na forach internetowych. Jest mocno niepożądana przez partyjnych kolegów, bo nic dobrego dla PiS-u raczej z niej nie płynie. Z naszych informacji wynika, że zarząd terenowy miał „poprosić”, aby radny ograniczył się w komentarzach zamieszczanych w sieci. Olszanicki w odpowiedzi… jeszcze bardziej się uaktywnił. W ostatnich dniach zaczął „kąsać” swoimi wpisami na lewo i prawo. Na przykład przewodniczącego rady powiatu: „Policjant Łukasz Horodyski potocznie nazywany – „Komuna”, co oczywiste – gdyby mu lewica łeb rozwaliła, zapewne by się cieszył”. Ale nie oszczędza także swoich: „Dobrze, że odszedł Adam Lipiński (wiceprezes PiS, zrezygnował z mandatu poselskiego i wszedł do zarządu NBP – dop. red.), który zapoczątkował masę problemów w strukturze” – napisał 18 listopada. Media, które opublikowały nagrania z komisji, w tradycyjnym dla siebie tonie określa „złotoryjską szczujnią”, zaś „ci co nagrywają, to najczęściej w czystej postaci komuna lub ich potomkowie”.
Ale ponoć nie tylko o działalność internetową chodzi. Od jednego z wysoko postawionych członków złotoryjskiego PiS-u (poprosił nas o anonimowość) usłyszeliśmy, że Olszanicki po prostu się nie sprawdza jako przewodniczący klubu radnych. – Jest zbyt dużym indywidualistą i nie podporządkowuje się decyzjom władz terenowych, brakuje mu zdyscyplinowania. Nie koordynuje we właściwy sposób pracy klubu w radzie – powiedział nam. Złotoryjskie kierownictwo partii wytyka też Olszanickiemu, że nie dopełnił wszystkich regulaminowych formalności przy powołaniu klubu radnych PiS. Ma to być teraz pretekst do jego rozwiązania. – Chcemy zrobić porządek i powołać go jeszcze raz, zgodnie ze wszystkim procedurami – tłumaczy nasz rozmówca.
W lokalnych strukturach PiS-u jest też niezadowolenie z tego, że Olszanicki stawia sobie za misję „realizowanie w terenie polityki obecnego rządu” (jak sam to określił). – Bawi się w politykiera, a powinien zająć się problemami złotoryjskiego szpitala, bezpieczeństwem, oświatą czy drogami. Politykę zostawmy politykom. Oczekiwałbym, żeby swoją energię spożytkował na ważne sprawy powiatu, które budzą nasze zaniepokojenie – powiedział nam Jacek Karwan, szef zarządu komitetu terenowego PiS w Złotoryi, a w wypowiedzi dla portalu e-legnickie dodał: – Radny naszej partii ma się wykazać pracą z wyborcami w terenie, a nie wygłaszaniem swoich opinii.
Filtry