Mocno ucierpiała podczas środowego wezbrania Kaczawy kładka dla pieszych przy zalewie. Nie wiadomo na razie, jak długo obiekt będzie nieczynny i czy da się jeszcze po nim przejść na drugi brzeg. Ulewne deszcze naszkodziły nie tylko wzdłuż rzeki – wczoraj osunęła się skarpa w pobliżu ul. Jerzmanickiej.
Bywało już, że gdy wody robiło się więcej i Kaczawa gwałtownie przyspieszała, nurt zrywał mostek łączący parking z zalewem. Zazwyczaj daleko nie odpływał, więc gdy rzeka wracała do koryta, wystarczyło go przetransportować i zamontować z powrotem na miejsce. Tym razem jednak kładka miała pecha. W środę uderzył w nią duży konar spływający wezbraną Kaczawą. Mocowanie konstrukcji wytrzymało to swoiste „taranowanie”, ale konar poturbował samą kładkę i zdeformował ją.
Urząd Miejski w Złotoryi oceni, czy wygiętą kładkę da się jeszcze naprawić, a jeśli tak, to jakim kosztem. Obiekt był ubezpieczony. Na razie ze względów bezpieczeństwa lepiej na niego nie wchodzić. Służby miejskie pracują nad jego zabezpieczeniem.
W piątek z kolei, 2 dni po ulewach, doszło do osunięcia się fragmentu skarpy naprzeciwko wjazdu do ciepłowni przy ul. Jerzmanickiej. Przyczyną powstania kilkumetrowej wyrwy było najprawdopodobniej uplastycznienie gruntu po intensywnych opadach deszczu w tym tygodniu. Ziemia ze skarpy zablokowała dojazd do ogrodów działkowych.
Pracownicy interwencyjni z UM przez kilka godzin usuwali błoto z drogi. Wprawdzie to nieużytek, ale służby komunalne na wszelki wypadek zabezpieczyły wyrwę taśmami ostrzegawczymi.
Na nagraniach zarejestrowanych przez kamery monitoringu miejskiego, które publikujemy poniżej, widać, jak szybko w środę przybierała Kaczawa.
Współpraca przy anonimizacji filmu: Szymon Rewig
Filtry