Przed nami pierwszy wakacyjny weekend, a to oznacza spory ruch… w mediach społecznościowych. Przecież kto nam uwierzy, że gdzieś byliśmy, jeśli nie wrzucimy zdjęcia? Specjaliści z Ministerstwa Cyfryzacji ostrzegają tymczasem, że takie publikacje mogą nam napytać kłopotów.
Kto nie lubi podglądać zdjęć znajomych w mediach społecznościowych? Pierwszy ząbek dziecka, zaręczyny, rodzinna wycieczka rowerowa, relacja z treningu, no i oczywiście zdjęcia z wakacji… Takie publikacje mogą się jednak obrócić przeciwko nam. I to na różne sposoby.
Jak nie zostać memem?
Po pierwsze – mogą do nas wrócić jako mem lub inna złośliwa przeróbka. Zdjęcia naszych dzieci mogą trafić w niepowołane ręce. W internecie nic nie ginie – to nie frazes, a najprawdziwsza prawda. Dlatego warto trzymać się pewnych zasad.
Na podstawie zdjęć można zdobyć naprawdę wiele informacji – nie tylko o nas, ale i naszej rodzinie czy znajomych. Już sama sceneria, na tle której pozujemy, zdradza, gdzie jesteśmy. A to świetna wiadomość, np. dla złodziei, którzy w tym czasie chętnie odwiedzą nasze mieszkanie.
To nie wszystko. W plikach .jpg, oprócz obrazu, często zapisywane są też inne dane. Data, czas utworzenia pliku, typ użytego aparatu, marka, model a nawet nazwa operatora smartfonu – to tylko niektóre z nich.
Zanim więc opublikujemy zdjęcie w sieci lub prześlemy znajomym, warto oczyścić je z metadanych dotyczących np. geolokalizacji. W internecie można znaleźć darmowe aplikacje, które w tym pomogą. Inna opcja – w ustawieniach aparatu (w tym aparatu smartfona) należy wyłączyć funkcję „zapisywanie lokalizacji”. Niektóre portale społecznościowe przy wgrywaniu fotografii automatycznie zapisują dane lokalizacyjne. Lepiej zablokować tę opcję, wybierając polecenie „usuń lokalizację”.
Miej zasady
Kolejna dobra rada: jeśli spędzamy wakacje w większej grupie, ustalmy z przyjaciółmi zasady publikowania zdjęć – zanim cokolwiek wrzucimy, pytajmy się nawzajem o zgodę.
– Warto korzystać z ustawień prywatności, które umożliwiają blokowanie zdjęć wstawianych przez innych lub zatwierdzanie tych, na których jesteśmy, zanim będą widoczne na naszych profilach – radzi Marta Witkowska z Akademii NASK. – Przede wszystkim jednak nie zgadzajmy się na publikowanie i sami nie publikujmy zdjęć, które mogą być przykre, przedstawiają nas i innych w niekorzystnym świetle lub po prostu nam się nie podobają. W przypadku, gdy takie zdjęcie opublikował ktoś z naszych znajomych, nie wahajmy się prosić o usunięcie takiego materiału – dodaje ekspertka.
Zawsze i wszędzie, także w internecie, warto pamiętać o rozwadze. Co najważniejsze – nigdy nie publikujmy w sieci zdjęć dokumentów, np. dowodu osobistego czy karty debetowej.
Dumny (i mądry) rodzic
Aż 40 proc. rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami, na których są ich dzieci. Rocznie statystyczny rodzic wrzuca do sieci średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi pociechami. Większość z nas myśli, że widzą je tylko nasi znajomi. A jak jest naprawdę?
W internecie są różni ludzie, którzy w łatwy sposób mogą dotrzeć do naszych prywatnych materiałów. Nie znamy ich, a zatem nie wiemy, co zrobią z tymi treściami. Zdjęcie z plaży czy śmieszny filmik, na którym nasze dziecko się wygłupia, wydają się z pozoru niewinne. Nie wiemy jednak, jak odbiorą je inni, gdzie udostępnią, jakim opatrzą komentarzem i jak w rezultacie zaważy to na przyszłości naszego dziecka.
Czy to oznacza, że w ogóle nie powinniśmy dzielić się zdjęciami, filmami i komentarzami na temat swoich dzieci? Oczywiście, że nie, ale róbmy to z głową. Zanim opublikujemy coś w internecie, dajmy sobie chwilę i pomyślmy o potencjalnych konsekwencjach.
Cyfrowi rodzice
Sharenting to tylko jedno z internetowych zagrożeń, które nasilają się w wakacje. Dlatego dla rodziców, ale także wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się więcej o bezpieczeństwa w sieci, Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało akcję „Akademia Cyfrowego Rodzica”. To cykl webinarów i filmów poświęconych popularnym zjawiskom, z którymi możemy się zetknąć korzystając z internetu. Spotkania odbywać się będą na kanałach Facebook i Youtube „Nauka. To Lubię”, prowadzonych przez popularnego dziennikarza i ambasadora kampanii „Nie zagub dziecka w sieci” Tomasza Rożka.
– W tym roku wakacje będą wyglądały nieco inaczej niż zwykle, a to może oznaczać, że więcej czasu spędzimy w internecie. Dotyczy to także naszych dzieci, których życie i relacje w sporej części przeniosły się do sieci. Dbamy o to, aby rodzice mieli jak najwięcej informacji o możliwych internetowych zagrożeniach, aby mogli w porę zareagować. Stąd nowa, wakacyjna odsłona naszej kampanii „Nie zagub dziecka w sieci” – mówi minister cyfryzacji Marek Zagórski.
Pierwsze spotkanie odbędzie się już we wtorek 30 czerwca punktualnie o godz. 20. Tomasz Rożek porozmawia o sharentingu z psycholog Martą Witkowską z Akademii NASK oraz z dr Martą Majorczyk, pedagogiem, doradcą rodzinnym i nauczycielką akademicką (do wydarzenia można dołączyć TUTAJ).
Ministerstwo poleca także przygotowany w ramach kampanii poradnik „Sharenting i wizerunek dziecka w sieci”. Powinien przeczytać go każdy rodzic.
#reallife
Ważne jest nie tylko to, co publikujemy w sieci, ale i to, jak patrzymy na to, co opublikowali inni.
– Nie oceniajmy siebie na podstawie tego, co inni publikują na swoich profilach. Pamiętajmy, że nie wszystko co widzimy w internecie, jest tak piękne i doskonałe, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka – przypomina Marta Witkowska. – Miejmy do tego dystans. Z dużym prawdopodobieństwem ktoś, kto opublikował takie zdjęcia, starannie je wybrał spośród najlepszych ujęć. I co najważniejsze – nie ulegajmy presji! Nie musimy mieć idealnego wizerunku. Piękny profil z nieskazitelnymi zdjęciami nie świadczy o tym, że czyjeś wakacje były bardziej udane od naszych – dodaje ekspertka NASK.
Przede wszystkim jednak zanim cokolwiek opublikujecie, zastanówcie się czy na pewno musicie to robić i po co. Może czasem warto postawić po prostu na relaks?
Filtry