840 – tyle dokładnie sztuk ptactwa domowego zostało zlikwidowanych w trzech wsiach naszego powiatu (w obszarze zapowietrzonym, czyli znajdującym się bezpośrednio wokół ogniska choroby).
W powiecie złotoryjskim do bezwzględnej eutanazji przewidziano drób z gospodarstw w Brochocinie, Podolanach i w kolonii Kwiatów.
Jak wyglądają poszczególne etapy akcji?
Najpierw przychodzi grupa specjalistów, która wycenia wartość rynkową drobiu przeznaczonego do wybicia.
Następnie zwierzęta są zabijane w bardzo humanitarny sposób. Nie ma mowy o grupowym gazowaniu. Każdy ptak otrzymuje indywidualnie zastrzyk usypiający. Wstrzyknięcia dokonuje lekarz weterynarii.
Na koniec martwe ptaki są umieszczane w specjalnych workach i przewożone do zakładu utylizacji.
W Podolanach z gospodarstw domowych zniknęło 430 sztuk drobiu, w Kwiatowie 131, a w Brochocinie 279. W dwóch pierwszych miejscowościach akcja została już zakończona. Z kolei w Brochocinie właściciele 2 gospodarstw nie chcieli wczoraj wpuścić na swój teren lekarzy weterynarii i jeśli nadal będą stać przy swoim, może się to zakończyć interwencją policji. W tej miejscowości są gospodarze, którzy przez zagrożenie ptasią grypą stracili nawet ponad sto sztuk drobiu. Ludzie są niezadowoleni z procedur sanitarnych i podważają ich sens. – Po co wybijać zdrowe kury czy kaczki? Tak na wszelki wypadek? Przecież są w zamknięciu, to nie one roznoszą zarazę, tylko co najwyżej dzikie ptaki, gołębie na przykład, których pełno. Ale nimi nikt sobie głowy nie zawraca – irytują się mieszkańcy. – Gołębie (ani inne dzikie ptactwo) nie są wrażliwe na ptasią grypę. Mogą przenosić ją jedynie mechanicznie, co jednak zdarza się bardzo rzadko – mówi zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii Danuta Pawicka-Stefanko.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że niektórzy gospodarze nie czekali na weterynarzy i sami zabili część drobiu, z przeznaczeniem na spożycie. Zgodnie z informacjami złotoryjskiego starostwa, ptasia grypa H5N8 nie przenosi się na człowieka, a wirus ginie w temperaturze ok. 70 stopni Celsjusza, więc obróbka termiczna sprawia, że drób i jajka stają się całkowicie bezpieczne do spożycia. Jednak należy pamiętać, że zamrożenie zakażonego mięsa tego wirusa nie zabija (w zamrażarce może przetrwać ponad 2 miesiące). Nie da się jednak wykluczyć, że część żywego drobiu – mimo zakazu – została wywieziona na przechowanie do sąsiednich wsi.
Kolejną nieoficjalną informacją, która do nas dotarła jest to, że wirus na naszym terenie został „dostarczony” przez hodowcę drobiu ozdobnego ze Strupic, który przywiózł zarażone ptaki z wystawy. Informacji tej nie potwierdzają pracownicy Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej.
fot. zajawki pracownik Inspekcji Weterynaryjnej
Filtry